Nie zlekceważyli zgłoszenia zaniepokojonego mężczyzny i zrobili wszystko, by ustalić, co się stało z mieszkanką jednej z kamienic przy ul. Bolesława Chrobrego w Świdnicy. Seniorka nie była widziana od kilku dni, za zamkniętymi drzwiami panowała zupełna cisza. Okazało się, że ratunek przyszedł w ostatniej chwili.
Zdjęcie ilustracyjne
– 11 stycznia o godzinie 14.40 otrzymaliśmy zgłoszenie od mężczyzny, który niepokoił się o los swojej znajomej. Z panią nie było kontaktu, nie otwierała drzwi. Nasz patrol był na miejscu o 14.45. Strażnicy długo pukali, ale bez żadnego odzewu. Przepytani sąsiedzi stwierdzili, że faktycznie nie widzieli pani od kilku dni. Nasze możliwości wyczerpały się i o pomoc zwróciliśmy się do policji – mówi zastępca komendanta Straży Miejskiej w Świdnicy Edward Świątkowski.
– Oficer dyżurny ustalił rodzinę seniorki. Nikt jednak nie wiedział, czy pani jest w domu, czy wyjechała. Ostatecznie zapadła decyzja o siłowym wejściu do mieszkania. Na miejsce zostali wezwani strażacy, którzy otworzyli drzwi. Faktycznie w mieszkaniu znajdowała się 74-letnia lokatorka, która wymagała pomocy lekarskiej – mówi mł. asp. Magdalena Ząbek z KPP w Świdnicy.
– Nasi funkcjonariusze relacjonują, że pani leżała w łóżku i była tak osłabiona, że nie mogła wykonać żadnego ruchu ani wydobyć z siebie głosu. Gdybyśmy cokolwiek usłyszeli, na pewno decyzja o otwarciu drzwi zapadłyby wcześniej. Takiej decyzji nie podejmuje się pochopnie – podkreśla Edward Świątkowski.
Kolejną służbą, która przyjechała na miejsce, był zespół Pogotowia Ratunkowego. Seniorka została przewieziona do świdnickiego szpitala. Jej życie nie jest już zagrożone.
/asz/