Strona główna 0_Slider Pół miliona złotych może uratować życie Justyny z Marcinowic. Czasu jest niewiele

Pół miliona złotych może uratować życie Justyny z Marcinowic. Czasu jest niewiele

1

Diagnoza sprzed czterech lat zmieniła życie wówczas 17-etniej uczennicy II LO w Świdnicy. Dzisiaj mieszkająca w Marcinowicach Justyna stoi przed ostatnią szansą, by uratować życie. Potrzebne jest pół miliona złotych, a pieniądze trzeba zebrać w dwa tygodnie.

Justynka Ciok ma 21 lat i, zdawałoby się, całe życie przed sobą. Życie, które od czterech lat próbuje odebrać jej rak – złośliwy guz mózgu. Po tylu latach walki polscy lekarze bezradnie rozłożyli ręce i kazali jej szukać ratunku za granicą. Z tego powodu przez ostatni miesiąc Justyna razem z tatą przemierzyli setki kilometrów i spędzili tysiące godzin w internecie. Znaleźli klinikę w Hannoverze, w której specjaliści jako jedyni widzą szansę na ocalenie Justynce życia. Dwie operacje neurochirurgiczne będą kosztować prawie pół miliona złotych.

Justynka Ciok miała 17 lat, gdy jej życie legło w gruzach. Był maj 2016 roku, gdy Justynkę zaczęły męczyć uporczywe bóle głowy, do których potem doszły wymioty. W ciągu dwóch, trzech miesięcy jej stan zaczął się coraz bardziej pogarszać. I w końcu przyszedł ten dzień – 25 sierpnia. Dziewczynce zaczęła drętwieć prawa noga. Do tego doszły zaburzenia mowy i świadomości. Dlatego po tym incydencie decyzja była tylko jedna. – Pojechaliśmy najpierw na tomograf, który pokazał, że w główce Justynki jest guz. Potem wszystko przyspieszyło. Po kilku dniach byliśmy już na Śląsku i 1 września Justynka zamiast do szkoły na rozpoczęcie roku, trafiła na stół operacyjny – wspomina pan Mariusz Ciok, tato Justyny. Już wtedy nie było złudzeń – lekarze wiedzieli, że guz, który wycięli jest złośliwy.

Trzy tygodnie później ruszyła pierwsza chemioterapia.  Po trzech miesiącach chemii przyszedł czas na radioterapię, a potem na trwające ponad rok leczenie podtrzymujące.

Wszystko szło bardzo dobrze. Byłam przekonana, że pokonałam raka na dobre – opowiada Justynka. – Miałam pół roku  spokoju. I naprawdę zdążyłam wtedy pożyć. Zdałam maturę, zrobiłam prawo jazdy. Wydawało się, że choroba będzie już tylko złym wspomnieniem.

W lutym 2019 roku okazało się, że Justynka ma wznowę. Lekarze planowali operację, ale po miesiącu kolejny rezonans pokazał, że guz cały czas rośnie. Operacja okazała się niemożliwa. Naświetlania również. Pozostała nam tylko chemioterapia i ogromna nadzieja, że tym razem leczenie zadziała – opowiada tato Justynki.

Dlatego Justynka stanęła do kolejnej walki w pełni zdeterminowana.

Miałam siłę do działania tym bardziej, że był przy mnie cały czas mój chłopak, który tuż po tym, jak rozpoczęło się kolejne leczenie, sprawił mi ogromną niespodziankę. Zaprosił mnie na wyjazd do Pragi, gdzie mi się oświadczył – opowiada z uśmiechem Justynka.

Z dwom ukochanymi mężczyznami u boku – z tatą i z narzeczonym dziewczyna zaczęła następną batalię. Przez następny rok przyjęła 11 cykli chemioterapii.

Los znów napisał własny scenariusz. W lutym tego roku okazało się, że leczenie nie przyniosło rezultatu. Podczas kontrolnych badań okazało się, że u Justynki doszło do wznowy. Lekarze błyskawicznie zdecydowali się na operację, podczas której nie tylko usunęli guza, ale i pobrali próbki do kolejnych badań.

Bloczek z tkanką został wysłany na specjalistyczne badania do Heidelbergu. Podczas szczegółowych badań genetycznych specjaliści wskazali listę nowoczesnych leków, które mogą być nacelowane dokładnie na leczenie Justynki guza – tłumaczy pan Mariusz. – Niestety, mimo że listę leków mamy, jesteśmy bezradni, bo w Polsce nie są dostępne. Lekarze uczciwie nam powiedzieli, że musimy szukać ratunku za granicą.

Jedyne co mogli zaproponować polscy lekarze to standardowa chemia, na którą dziewczyna przyjeżdżała do szpitala we Wrocławiu raz w tygodniu.

Choć Justynka i jej bliscy wierzyli, że chemia zadziała, miesiąc temu okazało się, że nie powstrzymała choroby. Guz znów urósł.

Tym razem opinia lekarzy nie zostawiła nam żadnych złudzeń. Powiedzieli, że ich możliwości się wyczerpały i dlatego nie widzą dla mnie ratunku – tłumaczy Justynka.

Dziś jedyną szansą na zatrzymanie choroby jest operacja w Hannoverze. Musi odbyć się jak najszybciej. Klinika przeanalizowała dokumentację medyczną Justynki i jeden z najlepszych neurochirurgów w Europie zdecydował się operować dziewczynę. Zakłada, że potrzebne będą nawet dwa zabiegi. Największym problemem jest jednak kolosalna kwota, jaką trzeba uzbierać. Blisko pół miliona złotych. Pieniądze trzeba zebrać jak najszybciej, bo najpóźniej za dwa tygodnie powinno zacząć się leczenie. Justynka nie ma więcej czasu. Nie może czekać.

Liczy się każda złotówka. Justyna Ciok jest podopieczną Fundacji „ZOBACZ MNIE”.

Wpłaty na jej rzecz można kierować na konto:

Fundacja ZOBACZ MNIE, ul. Ofiar Oświęcimskich 14/11, 50-069 Wrocław

SANTANDER BANK POLSKA SA: 28 1090 23 98 0000 0001 4358 4104

Z tytułem wpłaty: „Justyna Ciok”

Wsparcie można też przekazać w postaci przelewu internetowego za pośrednictwem strony https://zobaczmnie.org/wplacam/. W rubryczce „CEL” prosimy wpisać imię i nazwisko: „Justyna Ciok”

Datki można wygodnie wpłacić przez siepomaga.pl

/Informacja i zdjęcia ze strony fundacji „Zobacz mnie”/

Poprzedni artykułInwestycje mieszkaniowe – rynek wtórny czy pierwotny?
Następny artykułŚwidniccy muzycy dostępni na Spotify