Kilkadziesiąt liczących grubo ponad sto lat dębów i jaworów zostało bez zezwolenia wyciętych na zlecenie właściciela jednej z działek w Bagieńcu. Za nielegalną wycinkę grozi bardzo dotkliwa kara finansowa, a nawet więzienie, ale obszarowi uznanemu za szczególnie cenny nie przywróci to życia.
O dewastacyjnej wycince zaalarmowali mieszkańcy Bagieńca, mieszkający w sąsiedztwie tzw. łącznika autostradowego. – Od czasu budowy drogi zabiegaliśmy o usunięcie ekranów dzwiękochłonnych, bo na tym skrzyżowaniu dochodziło do dramatycznych wypadków samochodowych, w których ginęli ludzie. Zza ekranów nic nie było widać, więc uznaliśmy, że będzie lepiej je zdjąć, a nas od łącznika i tak osłonią drzewa – mówi pani Renata. – Jakie było nasze zdumienie, gdy nagle pojawiła się firma i zaczęła te wielkie drzewa wycinać, jedno za drugim. To nie tylko żal drzew, ale boimy się o nasze domy. Dęby i jawory sadzili jeszcze niemieccy mieszkańcy i widać, że nie zrobili tego bez powodu. Tu teren jest bardzo podmokły i drzewa rosły na specjalnie usypanych kopcach. Pewnie miały regulować gospodarkę wodną. Teraz boimy się, że w naszych domach będzie wilgoć.
W 2009 roku, gdy powiat świdnicki przygotowywał się do budowy drogi 3396D, nazywanej łącznikiem autostradowym, Regionalny Dyrektor Ochrony Środowiska we Wrocławiu wydał decyzję, w której bardzo szczegółowo opisał, jakie warunki mają zostać spełnione w zakresie ochrony środowiska. Między innymi z cieku między Bagieńcem a Bolesławicami konieczne było przeniesienie pod nadzorem botanika 700 kęp pierwiosnki lekarskiej oraz 150 sztuk listery jajowatej, a przy współpracy z entomologiem trzeba było zebrać wszystkie gąsienice mietlika trzmielinowca oraz plamca agreściaka. Jednocześnie prace budowlane miały być prowadzone na możliwie najmniejszej przestrzeni, ze szczegółowym wskazaniem, w jakiej odległości od drzew mogą stać maszyny.
Dolina została opisana jako obszar występowania chronionych gatunków roślin, jak wspomniana pierwiosnka i listera, ale także zimowit jesienny oraz zwierząt, takich jak żaba trawna, ropucha szara, mietlik trzmielinowiec, plamiec agreściak, gąsiorek, dzięcioł średni, dzięcioł zielony i świerszczak. W skali lokalnej obszar ten stanowi ostoję różnorodności biologicznej i jest najcenniejszym z obiektów stwierdzonych w całym przebiegu drogi.
Do zleceń RDOŚ-u zastosowano się skrupulatnie. Ingerencja w ten obszar była minimalna. W ubiegłym tygodniu cenny przyrodniczo zagajnik został zrujnowany przez drwali.
Zezwolenia na wycinkę w tym obszarze nie wydawaliśmy – zapewnia Janusz Marlinga, dyrektor wydziału rolnictwa i ochrony środowiska w Starostwie Powiatowymw w Świdnicy. – Właściciel działki z żadnym wnioskiem do Urzędu Miejskiego nie wystąpił – mówi Marek Mazur, kierownik wydziału nieruchomości i ochrony środowiska w Urzędzie Miejskim w Jaworzynie Śląskiej. – Ta wycinka była nielegalna. Wszczynamy postępowanie administracyjne i zawiadomimy również policję – dodaje.
Jak się okazało, drwale wycięli nie tylko drzewa na prywatnej działce, ale także „zahaczyli” o teren należący do Lasów Państwowych. – Ze wstępnych oględzin wynika, że wyciętych zostało kilka naszych drzew, ale dopiero postępowanie, które wszczęliśmy, pozwoli dokładnie określić straty. Jeszcze w tym tygodniu geodeci określą granicę działek i będziemy mogli precyzyjnie wskazać, co z naszych zasobów zostało usunięte – wyjaśnia nadleśniczy świdnicki Roman Bereźnicki.
Za wycięcie drzew bez zezwolenia na terenie prywatnym grożą wysokie kary pieniężne. Zgodnie ze znowelizowaną ustawą o ochronie przyrody i rozporządzeniem ministra środowiska z 3 lipca 2017 za nielegalne usunięcie drzewa naliczana jest opłata od 12 do nawet 210 złotych za każdy centymetr w obwodzie pnia na wysokości 130 cm, w zależności od gatunku drzewa.
Znacznie poważniejsze konsekwencje grożą za nielegalne wycięcie drzew na obszarze leśnym. Jeżeli wartość drzewa jest wyższa niż 75 złotych, mamy do czynienia z przestępstwem określonym w artykule 290 par. 1 kodeksu karnego, zagrożonym karą od 3 do 5 lat więzienia. Jak poinformował nadleśniczy świdnicki, po zakończeniu postępowania i ustaleniu rozmiarów szkody, sprawa wycinki w Bagieńcu trafi do prokuratury. Roman Bereźnicki dodaje, że ta część, która znalazła się w obrębie lasu, zostanie uporządkowana i pojawią się nowe nasadzenia. To jednak tylko ułamek z całego obszaru, który został bezpowrotnie zniszczony.
Jak udało nam się ustalić, właścicielem działki jest mieszkaniec Świdnicy. Mimo prób nie udało nam się z nim skontaktować.
Agnieszka Szymkiewicz
Zdjęcia Dariusz Nowaczyński