Strona główna 0_Slider Świdniczanie na marszu niepodległości w Warszawie: „To było rodzinne spotkanie”

Świdniczanie na marszu niepodległości w Warszawie: „To było rodzinne spotkanie”

30

Nie ma w naszym kraju miejsca na ksenofobię, chorobliwy nacjonalizm, antysemityzm. Taka postawa oznacza wykluczenie z naszego społeczeństwa. Tacy ludzie są wykluczeni. Mają postawę, której nie da się inaczej nazwać, jak tylko postawą niegodną – mówił prezydent Andrzej Duda w Krapkowicach, ostro potępiając hasła propagowane podczas sobotniego marszu niepodległości w Warszawie. Wśród 60-tysięcy uczestników była także grupa ze Świdnicy, w skład której weszli radny powiatowy Robert Garstecki oraz dwie osoby, które z list PiS-u kandydowały w wyborach 2014 na radnych.

Zdjęcie umieszczone przez Roberta Garsteckiego na portalu społecznościowym.

Dlaczego wziął pan udział w marszu niepodległości w Warszawie?

Robert Garstecki: Zrobiliśmy taką małą, towarzyską wycieczkę. Chcieliśmy zobaczyć, jak to wygląda w Warszawie. Pojechaliśmy z ciekawości. Ani jedna z tych osób na tym marszu wcześniej nie była, a wokół niego było dużo kontrowersji medialnych, więc chcieliśmy zobaczyć na własne oczy, jak to wygląda.

I jakie wrażenia?

Przebywaliśmy tam od samego początku, od tych kilku przemów, niektórych niekoniecznie szczęśliwych, bo wypowiadał się np. jakiś lider prawicy włoskiej i rzeczywiście z nim nie można się było zgadzać w pełni, natomiast sam marsz, jako marsz, i tu nie chodzi o hasła, które z kilku ust i to chyba głównie cudzoziemców padały…

…Jak to głównie z ust cudzoziemców? Skandowane były wyraźnie i głośno hasła po polsku: „Czysta Polska, biała Polska”, „Uchodźcy wynoście się”, a do tego napisy na transparentach „Śmierć wrogom ojczyzny”, „Módlmy się się za islamski Holocaust”…

Pojawił się tam lider kataloński czy hiszpański, dalej był lider prawicy jakiejś Ligi Północnej i rzeczywiście kontrowersyjne rzeczy mówił, lider włoskiej, skrajnej prawicy, byli Słowacy i te mowy były tłumaczone na polski i osobiście się nie zgadzam z tym, co mówili.

Ale co pan sądzi o hasłach skandowanych po polsku i przez Polaków na tym marszu? O napisanych po polsku hasłach na olbrzymich transparentach?

Ja z takimi banerami się nie spotkałem, na tym marszu było 80 tysięcy ludzi, być może media sobie wyłapują takie transparenty…

To nie były transparenty, tylko olbrzymie banery, rozwieszane również na trasie marszu. Nikt nie musiał ich specjalnie wyłapywać.

Nie oglądałem tego w telewizji, byłem uczestnikiem marszu. Ja się z tymi hasłami nie zgadzam. Ale jeśli chodzi np. o muzułmanów, mam  obawy…

Ale co pan sądzi o tym haśle: „Módlmy się o islamski Holocaust”?

Oczywiście z tymi hasłami w ogóle się nie zgadzam, każdy ma prawo wyznawać taką religię, jaką wyznaje. Z drugiej strony mam prawo mieć swoje zdanie, co do przyjmowania uchodźców. Jeśli muzułmanie stanowią zagrożenie, mamy prawo ich nie przyjmować, bo możemy się obawiać…

Tutaj nie ma mowy o tym, żeby ich przyjmować czy nie, ale żeby ich zabijać.

I ja się z tym nie zgadzam. Jestem tolerancyjny, każdy ma prawo wyznawać swoją religię, ale też uważam, że w sytuacji zagrożenia atakami terrorystycznymi, jakie mogą stworzyć muzułmanie, można odmówić ich przyjmowania. Ale oczywiście z takim hasłem się nie zgadzam. Ale ja tego w ogóle nie widziałem, to nie było też skandowane. Przebywałem pod sceną, na której wystąpiło kilka zespołów, kilka mów było, wspomnianych obcokrajowców, przedstawiciel ONR, Młodzieży Wszechpolskiej. Sam marsz był strasznie bezpieczny. Do tej pory przez wiele lat dominował taki wizerunek tego marszu, gdzie dzieją się straszne zadymy, gdzie krew się leje. Natomiast to było rodzinne spotkanie, gdzie było dużo dzieci, ludzie uśmiechali się do siebie. Nie widziałem żadnego aktu agresji wobec kogokolwiek. Odbywało się to w sposób bardzo spokojny, skończyło się na Stadionie Narodowym, były tam koncerty. Sam nastrój tego marszu, jako patriotycznego uczczenia rocznicy odzyskania niepodległości spełnił moje oczekiwania. Było dużo flag biało-czerwonych, ludzie z opaskami biało-czerwonymi na ramionach…

A ludzie w maskach? Ubrani na czarno?  Z zasłoniętymi twarzami?

Było tego bardzo, bardzo mało. Ja nie widziałem. Mam wrażenie, że telewizja próbuje wyłapać takie rzeczy.

Marsz był pokazywany szeroko z każdej strony. Najmniej było widać tam rodzin z dziećmi. Może flagi je zasłaniały?

Rodziny tam były, z dziećmi. Na przykład pan szedł z małą dziewczynką na ręku. Wszyscy śmiali się np. z małego chłopczyka, który miał na plecach „Stop aborcji”. To akurat budziło takie jakieś zażenowanie i zaciekawienie, jak to można było z tym małym dzieckiem łączyć… Szliśmy z kolegami  ze Świdnicy i wokół nas w ogóle takich osób w maskach nie było. Nawet byłem świadkiem takiej sytuacji, ze jakichś dwóch gówniarzy z piwem szło i  osoby z ochrony tego marszu, po cywilnemu w żółtych kamizelkach, natychmiast tych ludzi wyprosili, żeby nie stwarzali zagrożenia. Ten marsz w środku był bezpieczny. Nie oglądałem tego w telewizji. Nie mogę zgodzić się z tym, że był totalny przejaw faszyzmu. Nie odczuwałem tak tego. Była refleksja na temat Europy, czy ona idzie w dobrym kierunku, czy Europa, która pozbywa się narodowych akcentów, tradycji, czy dojdzie dokądkolwiek, czy kultura chrześcijańska nie jest zagrożona.

Czy może pan rozwinąć ten wątek – w których miejscach i w jaki sposób Europa pozbywa się narodowych akcentów i gdzie zagrożona jest kultura chrześcijańska?

To znaczy, w tej chwili, jesteśmy indoktrynowani hasłem, że dla nas głębsza integracja jest sposobem na rozwiązanie wielu problemów.

A gdzie są promowane hasła, by odbierać narodom prawa do ich tożsamości, tradycji, niezależności? Gdzie pan to znalazł?

Na przykład w Europie, jeśli wybierze się pani na wycieczki do Paryża czy Barcelony, to tam Europa wygląda zupełnie inaczej, nie możemy myśleć, że jesteśmy pępkiem świata, że Europa rozwiąże wszelkie problemy…

Nie odpowiada pan na moje pytanie…

Tu trzeba pogłębić refleksję. Zachód Europy, który może naturalnie, być może stymulowany przez politykę Unii Europejskiej, przechodzi od tradycji narodowej do multi-kulti, opierającej się na doktrynie społeczeństwa otwartego. My widzimy wiele osób, które manifestują swoją własną odrębność, chodzi np. o muzułmanów, a z drugiej strony próbuje się zdjąć krzyż z pomnika Jana Pawła II we Francji…

We Francji prawo zabrania umieszczania symboli religijnych w przestrzeni publicznej bez względu na to, jaka to religia. Dotyczy to także symboli islamskich.

Jasne, jest to państwo świeckie. Ale w burkach w niektórych dzielnicach muzułmanki chodzą.  Nie jest to jakaś ślepa niechęć. Jestem osobą tolerancyjną, jestem humanistą, nie jestem źle nastawiony do kogokolwiek. Uważam, że używanie przemocy wobec muzułmanów jest czymś totalnie złym, natomiast uważam też, że ludzie, którzy szli w marszu, nie są ludźmi o skrajnych poglądach. Nie uważam ich za skrajnych faszystów, którzy najchętniej założyliby obozy koncentracyjne. To nie jest tak. Mówili tak może ze strachu po tym, co się stało w Paryżu, w Barcelonie. To osoby, które się obawiają i mogą na takim spotkaniu własną wolę zamanifestować, by uchronić swoje dzieci przed najgorszym.

Czy dobrą metodą chronienia własnych dzieci jest oczekiwanie śmierci innych ludzi?

Nie. Uważam, że jest to bardzo złe. Z takimi hasłami skrajnymi, rasistowskimi, siejącymi nienawiść ze względu na odrębność religijną też się nie zgadzam. Natomiast zgadzam się z hasłami, że mamy prawo jako Polacy, jako suweren, jako naród, wyrazić bardzo głośno pogląd, że ze względu na zagrożenie, jakie tworzą muzułmanie, zapraszać ich w tej chwili do Polski nie można. Natomiast nastrój na marszu był trochę nastrojem pikniku, co prawda listopadowego, ale było bardzo, bardzo bezpiecznie. Czuło się, że jest to największe przedsięwzięcie patriotyczne z okazji 99 rocznicy odzyskania niepodległości. I jeżeli w tłumie 100-tysięcznym pojawią się pojedyncze osoby, które skandują jakieś dziwne hasła, bo słyszałem np. hasła przeciwko Stanom Zjednoczonym, to nie wiem, czy na takiej podstawie można stworzyć definicje ogólną. Przyjechali ludzie w różnym wieku, z dziećmi, nie sądzę, by wszyscy reprezentowali skrajną prawicę i chcieli robić rozróbę. Przyjechali ludzie, którzy chcieli uczcić niepodległość, a wydawało im się, że to jest takie fajne, duże wydarzenie, a przy okazji jest pretekst wybrania się do Warszawy. Pewnie nie zabrakło też ludzi, którzy byli pseudokibicami, jakichś innych atrakcji nie znaleźli… także trudno zdefiniować. 11 listopada jest świętem spontanicznym, dużo ludzi przychodzi i nie można wszystkich sprowadzać do jednego mianownika.

Rozmawiała Agnieszka Szymkiewicz

Poprzedni artykułKolejny nietrzeźwy kierowca zatrzymany
Następny artykułSzorty a sprawa higieny i kultury