Marta jest aktorką, gwiazdą popularnego serialu. Zdobyła sławę i pieniądze, ale wciąż nie może ułożyć sobie życia. Samotnie wychowała dorosłą już córkę. Kasia, w przeciwieństwie do swojej silnej i dominującej starszej siostry, jest wrażliwa i skłonna do egzaltacji. Pracuje jako nauczycielka, ma nastoletniego syna, jej małżeństwu daleko do ideału – mąż to nieudacznik, który bezskutecznie szuka pracy. Siostry nie przepadają za sobą, ale gwałtowne pogorszenie się stanu zdrowia matki zmusza je do współdziałania. Trzeba zaopiekować się despotycznym ojcem, który zachowuje się coraz bardziej niepokojąco.
Tragikomiczne sytuacje, wynikające z przymusowej współpracy Marty i Kasi, powodują, że siostry stopniowo zbliżają się do siebie i odzyskują utracony kontakt.
„Moim marzeniem jest takie skonstruowanie historii, żeby odbiorca na zmianę śmiał się i płakał, ale żeby odłożył książkę lub wyszedł z kina zbudowany, a nie podłamany”.
Kinga Dębska
„Mówi się, że stajemy się naprawdę dorośli, kiedy umierają nam rodzice. Nie wiem, czy to prawda. Ale z pewnością dzieci owych rodziców doświadczają wówczas nowego rodzaju ran, jak bohaterki czułej i tragikomicznej opowieści Kingi Dębskiej. Siostry Marta i Kasia to tytułowe córki krowy. Kobiety około czterdziestki. Obie poczuły już smak wieku klęski i zapijają go alkoholem popularnym w ich rodzinie niepasującej do bożonarodzeniowej reklamy. Marta i Kasia to dwa wulkany emocji o nieco innej ekspresji. Do końca nieświadome, jak bardzo są do siebie podobne, bo obu głęboko zależy na tej poturbowanej rodzinie skupionej wokół trudnego do kochania i wręcz przerażającego ojca. Siostry czują życie i innych każdym porem skóry i nie wstydzą się tego. To ból, rozpacz, miłość, nienawiść, wstręt, pożądanie, które nie zostają opatrzone mrugnięciem oka i utopione w cynizmie, ale także, na szczęście, nie pływają w patosie. Marta i Kasia mówią o sobie językiem kobiecych pogaduch i słuchając, ma się ochotę do nich dołączyć. Posprzeczać. Gdyby siostry Brönte żyły dziś i dane im było osiągnąć czterdziestkę, mogłyby opowiadać jak Marta i Kasia”.
Joanna Bator, pisarka