W 2023 roku historia Jana Pawła Adamczewskiego z Adamczychy porwała polskich widzów. Komediowy serial „1670” rozprawił się z mitem Polski sarmackiej, w nowatorski sposób łącząc historię z wątkami współczesnymi. Od wczoraj na platformie Netflix można już oglądać kolejne przygody rodu Adamczewskich, którzy tym razem szykują królewskie dożynki. W obsadzie drugiego sezonu znalazł się pochodzący ze Świdnicy i wciąż mocno związany z rodzinnym miastem aktor Juliusz Chrząstowski. Jak zdradził Swidnica24.pl, pojawi się również w już powstającym sezonie trzecim.
„Gdy mieszkańcy Adamczychy cieszą się latem, Jan Paweł zabiera rodzinę na zagraniczny wywczas. Jako właściciel całej całości wsi może teraz realizować niemal wszystkie swoje zachcianki, lecz dla niego to wciąż za mało. Chęć zdobycia ważnego politycznego stanowiska nakłania szlachcica do zorganizowania dożynek, jakich świat nie widział. Jednak zaplanowanie masowej imprezy w XVII wieku nie jest łatwym zadaniem, zwłaszcza gdy synów rozsadza ambicja, córka i żona kryją się z tajemnicami, a jeszcze ten Sobieski…” – czytamy w opisie sezonu drugiego serialu, który wyreżyserowali Maciej Buchwald i Kordian Kądziela, a w rolę typowego szlachcica wcielił się Bartłomiej Topa.
Przy dożynkowym stole jedną z najważniejszych postaci jest magnat Radziwiłł, w którego postać wcielił się doskonale znany świdnickim miłośnikom teatru Juliusz Chrząstowski. Absolwent II LO w Świdnicy i wrocławskiej PWST, aktor m.in. Teatru Starego im. Heleny Modrzejewskiej zdobył uznanie przede wszystkim na teatralnej scenie, ale jest obecny także w produkcjach kinowych i serialach, a także w teatrze radiowym. Od ponad 25 lat angażuje się również w projekty edukacyjne w Świdnickim Ośrodku Kultury, jest współtwórcą Alchemii Teatralnej.
– Przygoda z drugim sezonem „1670” była dokładnie rok temu w sierpniu, a dożynki odbywały się w podczas ogromnych upałów. Adamczycha leży pod Kolbuszową w skansenie, korzysta z naturalnych przestrzeni i budowli tego skansenu, ale oczywiście jest także na potrzeby serialu dobudowanych mnóstwo drewnianych obiektów architektonicznych. Mój Radziwiłł pojawia się w sezonie drugim, ale myślę, że nie zdradzam teraz wielkiej tajemnicy, że będzie obecny również w powstającym właśnie sezonie trzecim, gdzie będzie goszczony na Zamku Królewskim – mówi Juliusz Chrząstowski.
– Dożynki królewskie były fantastyczną przygodą, ponieważ wokół „1670” wytworzyła się ogromna społeczność ludzi, którzy chcą statystować, a jak widać w serialu, statystów jest mnóstwo! I nie robią tego dla zarobku, a z pasji chcą być w Adamczysze: przebierać się i przenosić do XVII wieku. Uczestniczenie w takiej atmosferze jest super, aczkolwiek mozół pracy na planie, w upale w kostiumie, w peruce nie jest łatwy – dodaje.
Aktor o rolę w serialu ubiegał się już przed pierwszym sezonem. – Byłem castingowany do roli takiego bardzo śliskiego księdza, wtedy jednak koncepcja postaci się zmieniła. Obaj reżyserzy, Maciej Buchwald i Kordian Kądziela umówili się ze mną, że musimy o sobie pamiętać i do zobaczenia. Potraktowałem to jako kurtuazję, ale jak się okazało znaleźli dla mnie zadanie w drugim sezonie, czyli rolę głównego gościa na królewskich dożynkach – wspomina Juliusz Chrząstowski.
Nie jest pewne, który to Radziwiłł pojawił się w Adamczysze. – Pamiętamy za sprawą „Potopu” głównie Janusza i Bogusława, ale tutaj to przede wszystkim uosobienie magnata: bogatego, wyniosłego, malkontenta. Zresztą gościem specjalnym obok Radziwiłła jest Kmicic – śmieje się aktor.
Jak przyznaje Juliusz Chrząstowski, nie od razu „kupił” konwencję hitu platformy Netflix. – Oglądając pierwszy sezon miałem kłopot z wejściem w konwencję przez pierwsze dwa odcinki, natomiast później, jak zrozumiałem, jakim to kluczem jest opowiadane, to z wielką pasją obejrzałem pozostałe odcinki. W pełni doceniałem sukces frekwencyjny serialu. Na pewno jest on kijem w mrowisko naszego polskiego wyobrażenia o historii. Z jednej strony były zachwyty, z drugiej głosy oburzenia, jak można w ten sposób opowiadać o naszej historii, o nas, Polakach. A moim zdaniem w opowieściach o nas bardzo brakuje dystansu i poczucia humoru. Jestem raczej ze szkoły Gombrowiczowskiej niż Sienkiewiczowskiej, stąd jak najbardziej akceptuje ten serial i cieszę się, że nakłuwa balon bogoojczyźnanego dialogu o naszej historii.
/asz/
fot.FB Juliusza Chrząstowskiego