O stertach śmieci znoszonych do mieszkania przez świdnickiego radnego alarmowali sąsiedzi, którzy obawiali się zagrożenia epidemiologicznego i przypadkowego wzniecenia pożaru. Pomimo wielu rozmów i próśb o podjęcie interwencji przez lata niewiele zrobiono. Po nagłośnieniu sprawy Spółdzielnia Mieszkaniowa nawiązała stały kontakt z radnym i jak twierdzi, odpady zostały już częściowo wywiezione. Zaprzeczają temu jednak sąsiedzi, którzy nie widzą poprawy sytuacji i boją się, że w końcu dojdzie do tragedii.

O sprawie redakcja portalu Swidnica24.pl pisała na początku października zeszłego roku. Jak alarmowali wówczas mieszkańcy jednego z budynków na Osiedlu Młodych, w lokalu radnego Janusza Szalkiewicza piętrzyły się śmieci, do tego stopnia, że trudno było się w nim poruszać, a na klatce schodowej unosił się odór. O tym, jak poważny jest problem lokatorzy przekonali się w zeszłym roku podczas prowadzonych w budynku prac remontowych.
Bojąc się o własne bezpieczeństwo sąsiedzi wielokrotnie podejmowali próbę rozmowy z radnym i zgłaszali niepokojącą sytuację odpowiednim instytucjom, w tym zarządzającej budynkiem Spółdzielni Mieszkaniowej przy ul. Marii Skłodowskiej-Curie 8. Administracja wielokrotnie informowała Janusza Szlakiewicza o zakazie gromadzenia odpadów, które wiąże się z zagrożeniem epidemiologicznym oraz prawdopodobieństwem wystąpienia pożaru. – Pan Janusz Sz. zobowiązywał się, że usunie zgromadzone odpady. Niestety, nie wywiązał się ze złożonych obietnic – wyjaśniał wówczas zarząd Spółdzielni Mieszkaniowej.
Po naszej interwencji administracja wysłała do radnego ostateczne wezwanie do uprzątnięcia zgromadzonych w mieszkaniu odpadów. Czy przez te kilka miesięcy w końcu udało się rozwiązać problem? – Zarząd Spółdzielni Mieszkaniowej w Świdnicy informuje, że jest w stałym kontakcie z lokatorem. Od 16 października 2017r. dwukrotnie zostały wywiezione zbędne książki, gazety i inne zalegające przedmioty – twierdzi spółdzielnia.
Zaprzeczają temu sąsiedzi radnego Szalkiewicza. – To nieprawda, że mieszkanie zostało znacząco uprzątnięte. Za pierwszym razem wywieziono 10 niewielkich pudełek i jakąś starą pralkę, a za drugim niepotrzebną lodówkę i jedną małą paczuszkę. Osoby, które były w środku powiedziały nam, że do wywiezienia jest jeszcze półtora tira – mówi jeden z sąsiadów radnego. Mieszkający w tym budynku lokatorzy postanowili zgłosić sytuację także na policję i do sanepidu. – Policja napisała, że sprawą powinna być zainteresowana Spółdzielnia Mieszkaniowa. Sanepid natomiast przyznał nam rację i poinformował, że pan Janusz ma sukcesywnie wywozić odpady. Nie było jednak żadnego regularnego usuwania śmieci – tłumaczy jeden z sąsiadów. Mieszkańcy obawiają się, że w końcu dojdzie do tragedii. – W oknach brud, a na klatce schodowej odór. Nie możemy nic zrobić. Siedzimy jak na tykającej bombie – dodaje.
Zarząd Spółdzielni Mieszkaniowej zapewnił, że odpady będą dalej usuwane. – W dniu 8 lutego 2018r. odbyło się spotkanie z lokatorem w/w mieszkania, na którym ustalono następne terminy usunięcia zbędnych przedmiotów – zapowiada spółdzielnia. Kiedy śmieci będą wywożone? Dokładne terminy nie zostały nam przedstawione.
 Tak wyglądało mieszkanie na ul. Gdyńskiej, gdzie spłonęły sterty śmieci.
Tak wyglądało mieszkanie na ul. Gdyńskiej, gdzie spłonęły sterty śmieci.
To nie jedyna sytuacja gromadzenia odpadów w mieszkaniach w Świdnicy. Podobna sprawa miała miejsce w styczniu tego roku na ulicy Gdyńskiej 7B w Świdnicy. Nie zareagowano w porę i doszło do nieszczęścia. Spłonęło mieszkanie samotnej staruszki, która przez lata zbierała śmieci. Po sufit piętrzyły się worki, ubrania, koce i meble. W lokalu znajdywano szczury. Dzięki sąsiadom w chwili pożaru kobietę udało się jednak uratować.
Do sprawy jeszcze wrócimy.
Tekst: Agnieszka Nowicka
 
                