Przez trzy dni nie mógł się wydostać z niezamieszkałego domu, a akcje strażników, strażaków i właściciela posesji nie przynosiły skutku. Wreszcie jednak głodnego i przestraszonego kotka udało się nakłonić do wyjścia.
O rozpaczliwym miauczeniu kotka powiadomiła kilka dni temu mieszkanka jednej z posesji w Świdnicy. Zwierzak ukrył się jednak tak dobrze, że strażakom i strażnikom nie udało się do niego dotrzeć. Ta sztuka nie powiodła się także właścicielowi domu, wspieranemu przez sąsiadów, i znowu całą noc kot miauczał siedząc w osamotnieniu na dachu. – Z pomocą ponownie ruszyli strażnicy miejscy opracowując strategię i technikę przechwycenia. We wspólną akcję zaangażowano strażaków i właściciela posesji, co w efekcie po trwających 1,5 godziny zmaganiach skończyło się sukcesem – informuje Jacek Budziszewski ze świdnickiej straży miejskiej. – Kot cały i zdrowy został przekazany pod opiekę właściciela nieruchomości, który zdecydował się na przejęcie opieki nad bezpańskim futrzakiem. Skoro tak mu się spodobało na obcej dla niego posesji, to chyba dobrze będzie się czuł w tym miejscu. Przy okazji może opędzi także myszy jako wyraz wdzięczności za regularną miskę mleka – dodaje strażnik.
Zdjęcia straż miejska w Świdnicy.