Drzwi do mieszkania Doroty i Artura Sikorskich leża na półpiętrze. Niewiele z nich zostało, podobnie jak z całego, zadbanego mieszkania na ósmym piętrze wieżowca przy ul. Riedla w Świdnicy. – Byliśmy w drodze do Sobótki, jechaliśmy na rodzinny obiad, kiedy zadzwoniła sąsiadka, że nasze mieszkanie się pali – mówi pani Dorota i głos jej się łamie. W jednej chwili rodzina straciła wszystko.
Zgłoszenie o pożarze wpłynęło do służb ratunkowych w niedzielę, 20 sierpnia około godziny 11.40. Na miejsce skierowano siedem zastępów straży pożarnej, w tym dwie drabiny. – Doszło do pożaru mieszkania na ósmym piętrze bloku mieszkalnego. Z informacji, które posiadamy na ten moment nikt nie został poszkodowany. Ewakuowano lokatorów z pięter położonych powyżej piętra ósmego – mówił mł. bryg. Łukasz Grzelak z Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Świdnicy. Akcja gaśnicza trwała do godziny 14.00.
– Wyszliśmy około 11.00 z domu i pojechaliśmy do siostry na niedzielny obiad. Najpierw jeszcze zajrzałam do sąsiadki, którą się opiekuję, żeby sprawdzić, czy wszystko w porządku u niej. W połowie drogi do Sobótki dostaliśmy telefon od sąsiadki, że się pali nasze mieszkanie – opisuje pani Dorota. Zapewniają, że nie zostawili włączonego żadnego urządzenia. Największe szkody widać tuż przy drzwiach wejściowych, w miejscu gdzie znajdowała się skrzynka z bezpiecznikami. Ogień strawił drzwi, panele, kable, szafki, wysoka temperatura zniszczyła meble i wszystkie urządzenia. Dym okopcił całe mieszkanie, a znaczna część została zalana podczas akcji gaśniczej. – Próbowaliśmy przynajmniej odzyskać trochę ubrań, koleżanka prała je trzykrotnie, ale są przesiąknięte spalenizną i nadają się tylko do wyrzucenia – mówią małżonkowie.
Państwo Sikorscy znaleźli schronienie u znajomej. – Od razu, zaraz po pożarze znaleźli nas przedstawiciele Spółdzielni Mieszkaniowej i pan z Wydziału Zarządzania Kryzysowego. Od miasta otrzymaliśmy propozycję noclegów, ale mamy się gdzie zatrzymać. Spółdzielnia obiecała podstawić kontener na wszystko, co musimy z mieszkania wyrzucić – mówi pani Dorota.
– Wszystkie nasze oszczędności poszły na mieszkanie córki i zięcia. Teraz robiliśmy odmowę naszej wymarzonej wycieczki, ale otrzymaliśmy mniej niż połowę wpłaconych pieniędzy. Tylko tyle mamy. Mieliśmy mieć urlop, jesteśmy tacy zmęczeni – ocierają łzy. Mieszkanie było ubezpieczone na niewysoką kwotę i na pewno nie wystarczy na to, by wykonać gruntowny remont i kupić wyposażenie. Państwo Sikorscy są bardzo skrępowani. – Nigdy nie prosiliśmy o pomoc, sami wpłacaliśmy na różne zbiórki, ale nie poradzimy sobie sami – mówią.
Na rzecz Doroty i Artura Sikorskich została utworzona zbiórka. Datki na remont spalonego mieszkania i zakup nowego wyposażenia można wpłacać na zrzutka. pl.
Przyczyny wybuchu pożaru będą ustalane podczas policyjnego dochodzenia. – Postępowanie w tej sprawie zostało wszczęte – informuje mł. asp. Magdalena Ząbek z KPP w Świdnicy.
Agnieszka Szymkiewicz
[email protected]