Beata Moskal-Słaniewska stanęła wraz z kilkunastoma innymi samorządowcami przed mikrofonami w sejmowym korytarzu, by ogłosić swoje wsparcie dla inwigilowanego za pomocą programu Pegasus prezydenta Spotu Jacka Karnowskiego. Krytycznie wypowiedziała się o inwigilowaniu samorządowców, kontrolowaniu przez służby i prokuraturę oraz przeciwko hejtowi, jakiego samorządowcy mają doświadczać w mediach społecznościowych.
Samorządowcy z Ruchu „Tak! dla Polski!” podczas konferencji prasowej protestowali przeciwko inwigilowaniu za pomocą systemu Pegasus prezydenta Sopotu. Jacek Karnowski jest kolejną osobą, której telefon i inne nośniki cyfrowe miały być prześwietlane przez służby podczas kampanii wyborczej. Samorządowcy zaapelowali m.in. o powołanie komisji śledczej, wzywali również opozycję do przedwyborczego okrągłego stołu. Ruch Samorządowcy „Tak! Dla Polski” jest sygnatariuszem tzw. paktu senackiego, by wzmocnić szanse opozycji i samorządowców na wygranie najbliższych wyborów do senatu.
– Szanowni Państwo! Pretekstem do tego, że spotykamy się dzisiaj w Warszawie, jest to, co dotknęło Jacka Karnowskiego. Solidaryzuję się dzisiaj z nim i mówimy stanowcze nie. Nie – inwigilacji, nie – podsłuchom, nie – stosowaniu metod rodem z czasów, które wszyscy byśmy chcieli zapomnieć. Dlatego tu dziś jesteśmy. Dzisiaj zastanawialiśmy się, kto następny, kto jeszcze musi sprawdzić swój telefon, kto jeszcze ma dokonać przeglądu swojego życia i zastanowić się, w jakie obszary wejdą służby, jak daleko wejdą w nasze życie prywatne. Bo to także się dzieje, bo chcemy powiedzieć jeszcze o jednym oprócz tego, że jesteśmy, co już dzisiaj wiemy, podsłuchiwani, jesteśmy nieustannie inwigilowani, jesteśmy sprawdzani przez prokuraturę, przez CBA, przez policję, przez różne służby, które szukają winy tam, gdzie winy nie ma – mówiła Beata Moskal-Słaniewska. – My mamy kilka organów kontrolnych, mamy rady miejskie, rady gminy, ale mamy przede wszystkim mieszkańców, którzy bardzo uważnie patrzą nam na ręce i wynik wyborów jest wynikiem także tej kontroli. Niepotrzebne są służby, które u nas szukają korupcji, bo jej po prostu nie ma.
– I jeszcze jedno słowo o tym, co dzieje się w przestrzeni internetowej. Słowo o hejcie. To bardzo smutne, bo kilka dni temu przekonaliśmy się, co może spowodować hejt, do jakiej tragedii doprowadzić. Proszę państwa, my też jesteśmy hejtowani i na nas też nasyła się boty. Też na naszych profilach pracują bardzo intensywnie trolle internetowe, które próbują podważyć nasz autorytet, które próbują zepsuć o nas dobrą opinię, które wchodzą w nasze życie prywatne. Mam nadzieję, że jesienią uda się przywrócić taką Polskę, w której zapanuje przyzwoitość i w której media będą obiektywne, a telewizja publiczna będzie prawdziwą telewizją publiczną, która będzie pełniła swoją misję wobec wszystkich, a nie wobec jednej partii i zakrywała naszą rzeczywistość. Tak dla Polski, tak dla demokracji – zakończyła prezydent Świdnicy.
Beata Moskal-Słaniewska równie krytycznie nie odniosła się do informacji o czynnym udziale w nielegalnym procederze inwigilacji, w którym uczestniczył przez siedem lat Leszek Mazurek, świdnicki przedsiębiorca i działacz społeczny, angażujący się m.in w honorowanie dawnych działaczy opozycji z lat 80. XX wieku, a prywatnie mąż prezydent Świdnicy. Mazurek był bardzo aktywnym i chwalonym przez służbę bezpieczeństwa PRL tajnym współpracownikiem. Proszona o komentarz do artykułu, który powstał w marcu 2017 roku, prezydent odmówiła, a redakcję Swidnica24.pl do dzisiaj spotykają z tytułu tej publikacji szykany i utrudnianie dostępu do informacji. W zarządzeniu z 2 stycznia tego roku Beata Moskal-Słaniewska podpisała się także pod nowym regulaminem pracy w Urzędzie Miejskim w Świdnicy, zabraniającym wszystkim urzędnikom wypowiedzi dla mediów.
Prezydent Świdnicy mimo że krytykuje rządowe media, nie odmawia udziału w audycjach TVP. Ostatni raz uczestniczyła w programie TVP3 Wrocław 21 lutego tego roku.
/asz/