Sąd Rejonowy w Świdnicy skazał Teresę M. za znęcanie się nad swoim psem i wymierzył karę roku więzienia w zawieszeniu na okres 2 lat. Pies, którego wciąż urzędująca sołtyska ciągnęła za samochodem przepada na rzecz Fundacji Mam Pomysł, a kobieta ma zapłacić nawiązkę w wysokości 7 tysięcy złotych.
6 kwietnia 2021 roku kilkuletni kundel, nazywany przez właścicielkę Misiek, a w schronisku Brego, zerwał się z łańcuchem z budy i zawędrował do oddalonych o blisko 2 kilometry Wir pod sklep. Zawiadomiona przez sprzedawczynię Teresa M. pojechała po swojego podopiecznego, łańcuch przywiązała do haka holowniczego i w ten sposób postanowiła doprowadzić go do domu w Wirkach. – W wyniku jazdy samochodem, miejscami z prędkością przynajmniej 40-50 kilometrów na godzinę, przebytego dystansu o długości przynajmniej kilkuset metrów, gdzie pies biegł po asfalcie oraz poboczem drogi, a następnie utraty sił przez psa ciągnęła go bezwładnie za samochodem, a tym samym zadawała mu ból i cierpienie, powodując liczne zranienia i okaleczenia, wywołane tarciem tkanek, a następnie mięśni i kości o asfalt i żwir na poboczu drogi – wyliczała prokuratura w akcie oskarżenia. Lista wymienionych obrażeń jest bardzo długa: otarcia skóry do krwi na wardze, na brodzie, głęboka na 8 centymetrów rana na wysokości stawu ramiennego z wyczuwalnym zdarciem kości, rozerwanie mięśnia nad stawem ramiennym, rozdarcia skóry na 6 centymetrów z widocznym zwęgleniem tkanek, rany na nadgarstkach z rozerwanymi mięśniami, zwęglenia ścięgien, zdarcia do macierzy wszystkich pazurów prawej łapy, otarcia do krwi ze węgleniem stawu ramiennego lewego, około 15 centymetrowa rana krwawiąca w okolicy mostka, rany lewej kończyny, zdarcia wszystkich opuszków palcowych na wszystkich kończynach. – Wszystkie te obrażenia stwarzały realne zagrożenie dla zdrowia i życia psa – uznała prokuratura, formułując oskarżenie.
Teresa M. częściowo przyznała się do winy, ale odmówiła składania wyjaśnień i odpowiedzi na pytania oskarżycieli posiłkowych, a jest ich trzech. Po stronie psa stanęli Fundacja Mam Pomysł, prowadząca świdnickie schronisko, gdzie przebywa Brego, Stowarzyszenie Grupa Ratuj z Wrocławia oraz Fundacja Czarny Pies i Biały Kot w Krakowie. Wszyscy podkreślają, że ich motywacją jest przede wszystkim ochrona praw zwierząt.
Sołtyska w zeznaniach, złożonych jeszcze w prokuraturze, opisywała przebieg zdarzenia podkreślając, że tylko chciała psa odtransportować do domu. Kiedy jechała, zwierzę w jej opinii miało poruszać się głębokim przydrożnym rowem. Zapewniała, że nie przekraczała prędkości 20 km/h. – Co chwilę musiałam zatrzymywać się i odplątywać psa. Uważam, ze zatrzymywałam się około 20 metrów – odczytywała zeznania sędzia Kamila Firko. Sołtyska w prokuraturze przekonywała, że podczas licznych zatrzymań nie widziała u psa żadnych obrażeń. Cały czas miała go widzieć w lusterku, a kiedy zniknął z pola widzenia, zatrzymała się. Twierdzi, że mogła w tym czasie przejechać około 50 metrów. – Zobaczyłam, że mój pies leży na poboczu i krwawi z nogi Był zdyszany, nie skamlał, wyglądał na zmęczonego. Innych obrażeń nie widziałam – brzmiał dalszy ciąg przytaczanych zeznań. W tym momencie obok auta sołtyski zatrzymał się inny pojazd i jego kierowca zainteresował się sytuacją. Sołtyska twierdzi, że papierem toaletowym próbowała tamować rany na nodze psa. Mężczyzna miał ją pouczyć, że psa należy zawieźć do weterynarza i pomógł włożyć psa do bagażnika. Wezwany na świadka mężczyzna przed sądem stwierdził, że nie widział u kobiety oznak empatii ani nie potwierdził, że opatrywała psu rany.
Teresa M. przekonywała jeszcze w prokuraturze, że po przyjeździe do domu próbowała dodzwonić się do weterynarza, który stale opiekuje się jej gospodarskimi zwierzętami, ale to się nie udało. Weterynarz przed sądem potwierdził ten fakt. Gdy sołtyska dzwoniła, pies z poważnymi obrażeniami był już w budzie i tak zastali go wezwani przez świadków policjanci oraz pracownicy świdnickiego schroniska dla zwierząt.
Zwierzę zostało zabrane i otrzymało pomoc weterynaryjną oraz opiekę w świdnickim schronisku. Brego był leczony i jest utrzymywany z darowizn, przekazanych przez mieszkańców oraz ze środków gminy. Właścicielka nigdy nie zapytała o jego los ani nie zaproponowała udziału w kosztach.
Prokurator zażądał dla oskarżonej kary 1,5 roku bezwzględnego więzienia oraz 10 tysięcy złotych nawiązki na rzecz fundacji, która opiekuje się psem. Dzisiaj Sąd Rejonowy wydał wyrok kary roku więzienia w zawieszeniu na 2 lata. Teresa M. ma co pół roku składać pisemny raport kuratorowi sądowemu. Wyrokiem została także zasądzona nawiązka na Fundację Mam Pomysł w wysokości 7 tysięcy złotych oraz przepadek psa na rzecz tejże fundacji. Sąd zasądził również czteroletni zakaz posiadania psów oraz obciążył Teresę M. kosztami procesu. Wyrok nie jest prawomocny.
Pies Brego nadal mieszka w świdnickim schronisku i nie może trafić do adopcji do czasu uprawomocnienia się wyroku.
/asz/