Strona główna 0_Slider Jechali trzy i pół doby. Coraz więcej uchodźców w Świdnicy. Wśród nich...

Jechali trzy i pół doby. Coraz więcej uchodźców w Świdnicy. Wśród nich znany ukraiński fizyk

0

Fala osób uciekających przed coraz bardziej dramatyczną sytuacją w Ukrainie nie słabnie. Nie wiadomo jeszcze, ile osób od 24 lutego trafiło do Świdnicy. Wielu trafia tu dzięki znajomym i przyjaciołom. Tak stało się z rodziną Yuriya Sinyukowa, profesora z Bogolyubov Institute for Theoretical Physics w Kijowie.

Od lewej Yurij Sinyukow, Marcin Furmański, Natalia Sinyukow, Waldemar Macinkiewicz i Natasza Sinyukow.

– Uciekaliśmy po prostu za miasto. Schowaliśmy się w Buczy, a tam zaraz po naszym wyjeździe spadły bomby – mówi Natasza, synowa profesora Sinyukowa, która wraz z teściami zabrała dwoje dzieci, czteroletniego syna Nikolę  i 16-letnią córkę Katię. – Jechaliśmy nocami, a potem bardzo długo czekaliśmy na granicy. Mąż jest na zachodzie Ukrainy i pracuje jako wolontariusz.

Po polskiej stronie 40 godzin czekał na nich Waldemar Macinkiewicz. To on, gdy zobaczył w wiadomościach, co się dzieje na Ukrainie, zadzwonił do rodziny profesora i powiedział, że po nich jedzie. – To po prostu moi znajomi – mówi.

– Uciekliśmy w tym, co na sobie. Nie mieliśmy czasu, by zabrać cokolwiek – mówi Natasza. Pan Waldemar przywiózł całą rodzinę do hotelu przy ul. Wokulskiego. Natasza z dziećmi zatrzymała się tu na krótko. – Znalazł się pan, który ma duże mieszkanie na Rycerskiej w Świdnicy. Jest tam już pięć osób. Dla wszystkich przygotował miejsca do spania, pościel, zrobił zakupy, żona nawet barszcz ukraiński na powitanie ugotowała. Na dzieci czekała kartka od małej dziewczynki! Ci państwo kiedyś wynajmowali to mieszkanie, teraz zrezygnowali z wynajmu i udostępnili je za darmo. Trafią tam jeszcze kolejne osoby, które przylecą do nas przez Węgry.

W hotelu przy Wokulskiego właściciel pokoje za darmo użyczył Nataszy i dzieciom. Teraz jest tu jeszcze siedem innych osób. – Zostaną tu bezpłatnie, póki nie znajdą innego miejsca – mówi Marcin Furmański. Swój pokój opłacili na miesiąc Yurij Sinyukow wraz z żoną Natalią. – Cena jest o połowę niższa niż normalnie – zapewnia właściciel hotelu, a goście nie mają o to pretensji. Przebywający w hotelu uchodźcy otrzymali pomoc z Centrum przy ul. Długiej, m.in. kołdry i żywność. – Jest mi bardzo przykro, bo pojawiły się zarzuty, że sobie doposażam hotel!  To nieprawda. Dokupiłem za swoje pieniądze małe kuchenki do pokoi, lodówkę. Wszyscy mogą korzystać z kawy i herbaty czy stołu szwedzkiego, który jest ustawiany np. przy szkoleniach, które organizowane są w naszym hotelu. Ponieważ w pokojach było więcej ludzi niż miejsc, potrzebne były dodatkowe kołdry. Bardzo żałuję, że je wzięliśmy. Jutro kupię na zapas pościeli – mówi pan Marcin, który prosił także o pralkę i kuchenkę dla tych, którzy korzystają z pokoi za darmo. Sytuacja została skontrolowana przez Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej i nie stwierdzono nieprawidłowości.

Yurij Sinyukow nie wie na razie, co dalej. Jest znanym w Europie ukraińskim fizykiem z dużym dorobkiem naukowym. Nie zdążył zabrać nawet butów na zmianę ani leków. – Jedziemy teraz po wszystko. Pani doktor z przychodni przy ul. Kolejowej nam pomoże z lekami – mówi Władysław Mancinkiewicz. Cały swój czas poświęca na opiekę nad gośćmi z Ukrainy. – Oni mieli w Kijowie wszystko, mieszkania, pracę, Natasza z mężem firmę. Nic nie zostało – rozkłada ręce. Profesor Sinyukow dostał propozycję pracy na jednej z niemieckich uczelni. – Jeśli będzie trzeba, pojadę – wzdycha. – My chcemy wrócić do domu, do Kijowa. Jak tylko się uspokoi, wrócimy – z nadzieją mówi Natasza.

Poprzedni artykułGitarowa sobota w Klubie Bolko
Następny artykułŚwidniczanie walczą o wygraną. Trwa I Świdnicki Turniej Curlingowy [FOTO]