Gdyby nie jej wrażliwość, ptak padłby z głodu w śmiertelnej pułapce. Świdniczanka usłyszała drapanie w plastikowej rynnie i nie przeszła obojętnie. Była zaskoczona, gdy zobaczyła, kim był więzień.
– Zaparkowałam na parkingu przy ul. Wałbrzyskiej i szłam do pracy, gdy usłyszałam drapanie, dochodzące z rynny. Najwyraźniej w środku było uwięzione żywe stworzenie. Myślałam, że to gołąb – opowiada Edyta Keller. Sama próbowała odkręcić zabezpieczenie rynny, ale nie miała dość siły. O pomoc poprosiła kolegę z pracy. – Gdyby nie Tomek, cała operacja by się nie powiodła – podkreśla pani Edyta.
Gdy ostatecznie udało się więźnia uwolnić, okazało się, że to nie jest gołąb, ale pustułka. – Byliśmy bardzo zaskoczeni – mówi świdniczanka i dodaje, że ptak szybko się otrzepał i odleciał.
Pustułki od dawna zamieszkują Świdnicę. Latem pojawia się mnóstwo podlotów, których nie należy ruszać, ale zdarzają się sytuacje tak dramatyczne jak ta, która dzisiaj na szczęście skończyła się dobrze. Przed czterema laty pustułka zakleszczyła się w okienku piwnicznym. Wówczas na pomoc ruszyli strażnicy miejscy.
/asz/