Wszyscy pracownicy oddziału neurologicznego, którzy mieli kontakt z zakażonym pacjentem, są zdrowi. Nadal jednak nie wiadomo, co z częścią personelu oddziału wewnętrznego. „Szybka ścieżka” badań dla pracowników służby zdrowia okazała się fikcją. Szpital sam zlecił badania.
Ponad tydzień temu został zamknięty oddział wewnętrzny, gdy u męża jednej z pielęgniarek został wykryty koronawirus. Decyzją sanepidu cały personel, który miał z nią styczność, został objęty kwarantanną i odesłany do domu. Dyrektor szpitala odsunął od pracy także pozostałe osoby, od 26 osób z personelu i 7 pacjentów zostały pobrane wymazy. W miniony piątek przyszły wyniki, wszystkie ujemne. Jak się jednak okazało, badań nie przeszedł personel, który został objęty kwarantanną. Jak dowiedzieliśmy się w świdnickiej stacji sanitarno-epidemiologicznej, natychmiast zostało wysłane do wrocławskiego pogotowia zapotrzebowanie na pobranie wymazów i wykonanie testów na obecność koronawirusa w ramach tzw. szybkiej ścieżki. W sobotę, 4 kwietnia pracownicy alarmowali, że koronabus nadal do nich nie dojechał, a kwarantanna dobiega końca. Szpital zdecydował, że dalszego oczekiwania nie będzie. Wczoraj lekarz szpitala pobrał wymazy i próbki trafiły do badań.
Jak informuje Grzegorz Kloc, dzisiaj oddział wewnętrzny wraca do normalnej pracy. Na razie będzie wykorzystywany w połowie. Do pracy wraca również personel oddziału neurologicznego. Dzisiaj przyszły wyniki, nikt nie został zakażony SARS-CoV-2.
/asz/