Jest im wstyd i wyrażają żal za to, co zrobili – mówi prokurator rejonowy Marek Rusin po przesłuchaniu trzech z czterech osób, które w ostatnią niedzielę zakłóciły mszę w katedrze. Żadna z nich nie ma nic z wspólnego LGBT.
Jak już informowaliśmy, mężczyzna i trzy kobiety w przedsionku świdnickiej katedry wykrzykiwały hasła, głównie „Bóg, honor i ojczyzna”, a mężczyzna miał rozwinąć tęczową flagę. Cała grupa została przez wiernych wyprowadzona z kościoła i przekazana policji. Mężczyzna i dwie kobiety trafiły do policyjnego aresztu, 26-latka ze względu na stan zdrowia, po przedstawieniu zarzutu złośliwego przeszkadzania w publicznym wykonywaniu aktu religijnego, została zwolniona do domu. W jej przypadku, jak informuje prokurator Rusin, będzie konieczna konsultacja z biegłym w zakresie psychiatrii.
Trzy pozostałe osoby były kompletnie pijane i nie mogły zostać przesłuchane zaraz po zatrzymaniu. Dzisiaj 24 latek i dwie kobiety w wieku 41 i 49 lat złożyły zeznania w prokuraturze. – Mężczyzna wyjaśnił, że przyjechał do Świdnicy dzień wcześniej i pił wspólnie z kobietami przez cały dzień i noc. Rano w niedzielę wszyscy postanowili pójść do katedry, by się pomodlić. Mężczyzna wziął ze sobą tęczową flagę, która przywiózł z Wrocławia. Nie potrafił wytłumaczyć, po co ją wziął i dlaczego ją rozwinął, nie był w stanie przypomnieć sobie, jakie hasła wykrzykiwał. Wyraził skruchę za swoje zachowanie – mówi prokurator Rusin.
Tego, co krzyczały w katedrze, nie pamięta także żadna z kobiet. 41 i 49-latka były tak pijane, że nie mogły dmuchnąć w alkomat. Została od nich pobrana krew do badania na zawartość alkoholu, ale wyników jeszcze nie ma. Żadna z osób nie powoływała się na swoje związki ze środowiskiem LGBT.
Cała trójka usłyszała zarzut, że wspólnie i w porozumieniu złośliwie przeszkadzała w publicznym wykonywaniu aktu religijnego, za co grozi kara do 2 lat pozbawienia wolności. Wobec mężczyzny i dwóch kobiet zastosowano dozór policyjny.
/asz/