Czy komornik, pracownicy biura komorniczego i Miejskiego Zarządu Nieruchomości oraz firmy transportowej mogli uratować kobietę, która w dniu eksmisji z mieszkania targnęła się na swoje życie? Prokuratura Rejonowa badała sprawę przez blisko 8 miesięcy.
5 kwietnia po godzinie 10.00 komornik wraz z pracownikiem, przedstawicielami wierzyciela i firmą transportową pojawiła się przed drzwiami mieszkania przy ul. Marii Kunic w Świdnicy. Egzekucja była zapowiedziana. Na pukanie nikt nie odpowiadał, ale okazało się, że w drzwiach jest klucz. Do środka wszedł współpracownik komornika. Wybiegł wzburzony, informując, że kobieta targnęła się na swoje życie. Kobietę ze sznura odcięli dopiero po chwili pracownicy firmy transportowej. 48-latka po długiej reanimacji została przewieziona do szpitala. Zmarła 22 kwietnia.
Po informacjach medialnych i zawiadomieniu pogotowia ratunkowego postępowanie wszczęła Prokuratura Rejonowa. Śledztwo miało wyjaśnić, czy komornik oraz inne osoby nie udzielili pomocy zbyt późno. – Sprawdzaliśmy trzy wątki – mówi prokurator rejonowy w Świdnicy Marek Rusin. – Pierwszy dotyczył niedopełnienia obowiązków przez komornika w związku z nieudzieleniem pomocy, drugi – nieudzielenia pomocy przez inne osoby będące na miejscu i wreszcie trzeci – targnięcie się na życie w związku z nakłanianiem do tego czynu przez inne osoby.
Jak wyjaśnia prokurator, w toku śledztwa ustalono, że kłopoty mieszkanki budynku przy ul. Marii Kunic trwały od 2003 roku, gdy zapadł pierwszy wyrok o egzekucję należności z z tytułu zadłużenia mieszkania. Sprawa ciągnęła się wiele lat. Na 28 marca 2017 roku komornik wyznaczyła eksmisję, jednak 48-latka poprosiła o czas i obiecała, że do 4 kwietnia wyprowadzi się dobrowolnie wraz z rodziną. Zobowiązania nie zrealizowała, w związku z tym komornik podjęła decyzję o przymusowej egzekucji, którą wyznaczyła na 5 kwietnia 2017 roku o godzinie 10.00.
Komornik wraz z pozostałymi osobami na miejscu pojawiła się tuż po 10.00. – Wejście do mieszania nastąpiło o 10.10, o 10.11 zostały wykonane dwa telefony na pogotowie, przez komornika i współpracownika. Dyspozytor zalecił, by natychmiast odciąć sznur i rozpocząć reanimację, co zostało wykonane przez pracowników firmy transportowej. Reanimacja była prowadzona przez 9 minut, później przejęli ją ratownicy medyczni – mówi prokurator. – Nie wiadomo, kiedy dokładnie kobieta targnęła się na życie, jednak w przypadku powieszenia wystarczą 3-4 minuty, by doszło do nieodwracalnych zmian w mózgu. Nie ma żadnej pewności, że odcięcie sznura minutę wcześniej mogło zapobiec śmierci. W świetle naszych ustaleń żadna z osób nie zaniedbała obowiązków. Udzieleniem pomocy jest również powiadomienie lekarza. Proszę pamiętać, że okoliczności były nadzwyczajne, spowodowały szok. Osoby, które weszły do mieszkania, nie wiedziały, jakie działania są konieczne, by nie pogorszyć sytuacji. Wykonały to, co zalecił ratownik medyczny.
Prokuratura wykluczyła także, by ktokolwiek nakłonił bądź sprowokował kobietę do samobójstwa. Jak podkreśla prokurator, kłopoty trwały wiele lat, kobieta zataiła je przed mężem i trójką swoich dzieci. Nie była to sytuacja beznadziejna, bowiem Miejski Zarząd Nieruchomości był gotów na rozłożenie należności na dogodne raty. Takie porozumienie zostało zawarte po tych dramatycznych wydarzeniach z mężem kobiety.
Prokuratura nie dopatrzyła się także niewłaściwego postępowania komornika. – Wszystkie procedury były przeprowadzane nie tylko zgodnie z prawem, ale także z dużym zrozumieniem dla sytuacji tej pani. Komornik zachowywał się w sposób cywilizowany i empatyczny – mówi prokurator Rusin.
Postępowanie zostało umorzone.
/asz/