Łukasz Zygmunt ma na swoim koncie liczne sukcesy w boksie. Był złotym medalistą Mistrzostw Polski Juniorów i Mistrzem Polski Seniorów. Wciąż jeszcze staje w ringu, ale przede wszystkim trenuje młodych pięściarzy. A raczej trenował. W tej chwili walczy o zdrowie po tragicznym zdarzeniu, do którego doszło na początku listopada.
Pięściarz pochodzący ze Świdnicy rozpoczął karierę od złotego medalu Mistrzostw Polski Juniorów, które w 1999 roku odbyły się w jego rodzinnym mieście. To było jeszcze w wadze półciężkiej. Później dotarł do ćwierćfinału Mistrzostw Europy Juniorów w Rijece i wygrał turniej juniorów w Salonikach. W finale pokonał świetnego dziś zawodowca, swego rówieśnika Bułgara Kubrata Pulewa 9:2. Obecnie Pulew legitymuje się bilansem 25 wygranych walk zawodowych i zaledwie 1 porażki z Wladimirem Kliczko, której stawką był tytuł mistrza świata federacji IBF. Łukasz Zygmunt stoczył 165 walk w boksie olimpijskim, z czego wygrał około 130. Jego największym sukcesem był tytuł mistrza Polski seniorów zdobyty w Strzegomiu w 2010 roku.
Od kilku lat koncentrował się na prowadzeniu treningów personalnych i pracował zawodowo, by utrzymać rodzinę. Jest ojcem dwojga dzieci. Jedną z wielu prac, jakie podejmował, były zlecenia ze świdnickiego Klubu Łaźnia. Do jego zadań należy m.in. wymiana butli gazowych przy ogrzewaczach powietrza w letnim ogrodzie. – Pracuję tu od 10 lat, mam duże doświadczenie i przeszedłem przeszkolenie z obsługi butli gazowych – mówi pan Łukasz. – To, co się wydarzyło 3 listopada, tak naprawdę nie miało prawa się wydarzyć! Od lat butle są dostarczane od jednej firmy, AmeriGas i nigdy nie było problemów.
Tego feralnego dnia stało się inaczej niż zwykle. – Podczas zakładania butli nagle zerwał się zawór, gaz pod ciśnieniem strzelił mi w twarz, a po 1-2 sekundach zapalił się. Były przy tym dwie kelnerki, które z piskiem uciekły. Myślałem, że się zapalę, sam próbowałem gasić płomienie. Na pomoc przybiegł jeden z naszych gości, kapitan straży pożarnej. Udało się opanować sytuację i zapobiec wybuchowi – opisuje świdniczanin. Nie udało się uniknąć obrażeń.
Pan Łukasz natychmiast został zawieziony do świdnickiego szpitala. Lekarz stwierdził oparzenia chemiczne i termiczne twarzy, dłoni i nadgarstków. – Te rany powoli się goją, ale wypadek ma inne konsekwencje – dodaje pięściarz. – Dzień po drastycznie spuchły mi usta, powodując uszkodzenia w uzębieniu. Mam niewytłumaczalne drgawki, zaniki pamięci, problemy z koncentracją, stany lękowe. Dzięki pomocy znajomych udało mi się zapisać na dość szybkie terminy do neurologa, psychologa, psychiatry, ale pewnie dopiero po badaniach będę wiedział, co się dzieje.
Łukasz Zygmunt musiał szybko wrócić do pracy ze względu na sytuację rodzinną, jednak ta aktywność kosztuje go bardzo wiele wysiłku. Obawia się, że straci swoich podopiecznych, którymi zajmował się podczas treningów personalnych. Martwi się także o dalsze koszty leczenia. – Wiem już, że prawdopodobnie będę musiał wymienić wszystkie koronki na zębach, to koszt około 6,5 tysiąca złotych. Nie wiem natomiast, co ustali neurolog, ile będzie kosztowała rehabilitacja.
Jak opisuje poszkodowany, był informowany, że firma AmeriGas początkowo podejrzewała, że mogło dojść do mechanicznego uszkodzenia butli, ale ostatecznie przedstawiciel firmy miał stwierdzić, że butla została poddana badaniom i winny okazał się wadliwy zawór. – Zaproponował mi 4 tysięcy złotych i prosił o nierozpowszechnianie informacji o tym wypadku – mówi Łukasz Zygmunt. Nie przystał na tę propozycję. – Muszę wiedzieć, ile będę potrzebował, by wrócić do pełni zdrowia i wówczas zwrócę się o zadośćuczynienie – dodaje. Zdecydował również, że powinien ostrzec przed butlami i opisał zdarzenie na portalu społecznościowym.
O komentarz do wypadku, wyjaśnienie zasad kontrolowania jakości butli i wnioski, jakie zostały wyciągnięte po zdarzeniu w Świdnicy zwróciliśmy się do AmeriGas. W imieniu firmy odpowiedziała Agnieszka Stochmal:
W związku z wyciekiem i zapłonem gazu, które miały miejsce 3 listopada 2017 roku w klubie „Łaźnia” w Świdnicy informujemy, że niezwłocznie po otrzymaniu zgłoszenia o zaistniałej sytuacji podjęliśmy kroki zmierzające do ustalenia jej przyczyn a także nawiązaliśmy kontakt z Panem Łukaszem któremu zaoferowaliśmy wsparcie.
Wspomniana butla gazowa została przez naszą firmę odebrana i przebadana. Dotychczasowe ustalenia nie pozwalają na jednoznaczne określenie przyczyn tego wypadku. Aktualnie trwają badania czy zachowane były wszelkie procedury bezpieczeństwa, związane z wprowadzeniem na rynek i eksploatacją butli gazowej, biorącej udział w zdarzeniu.
Jesteśmy też w stałym kontakcie z Panem Łukaszem, któremu bardzo współczujemy i życzymy szybkiego powrotu do pełni sił. Niezależnie od przyczyn wypadku zaproponowaliśmy Panu Łukaszowi wsparcie i przekazaliśmy informacje konieczne do uruchomienia procedury w tym zakresie. Aktualnie oczekujemy na jego oficjalne, pisemne stanowisko.
Bezpieczeństwo naszych klientów jest dla naszej firmy najwyższą wartością. Zapewniamy, że przestrzegamy rygorystycznych procedur bezpieczeństwa podczas napełniania butli zgodnie z aktualnymi przepisami prawnymi i regulacjami odpowiednich urzędów, nasze rozlewnie gazu posiadają nowoczesne systemy kontroli, które zapewniają bezpieczeństwo wprowadzanych do obrotu butli. Każda butla, zanim opuści rozlewnię gazu jest badana poprzez podwójny elektroniczny system kontroli. Firma posiada wdrożony system zarządzania jakością i bezpieczeństwem zgodnie z normą jakości ISO 9001:2015 oraz normami bezpieczeństwa PN-N 18001:2004 oraz BS OHSAS 18001:2007
Podkreślamy, że butle gazowe napełniane i wprowadzane do obrotu handlowego przez legalnych dostawców są w pełni bezpiecznym źródłem energii. Wypadki z ich udziałem najczęściej mają miejsce w przypadku niewłaściwej eksploatacji, napełnienia przez podmiot działający nielegalnie lub nieprzestrzegania zasad regularnego serwisowania elementów instalacji gazowej, określonych przepisami ustawy.
Jak podkreśla Łukasz Zygmunt, współpraca z firmą trwała od dawna, on sam był odpowiednio przeszkolony i miał duże doświadczenie w obsłudze pieców na gaz.
/asz/
Współpraca MDvR
Zdjęcia pochodzą z profilu Łukasza Zygmunta na portalu społecznościowym