Akcja German Death Camps, którego celem jest walka o prawdę historyczną i przeciwdziałaniu fałszywemu sformułowaniu polskich obozów zagłady, nie zakończy się na Niemczech, Belgii i Wielkiej Brytanii. Organizatorzy przedsięwzięcia zamierzają najpóźniej w przyszłym roku wyruszyć z mobilnym billboardem do Stanów Zjednoczonych. O pomyśle, realizacji, trasie, procesie i planach opowiadali wczoraj w Centrum Wspierania Organizacji Pozarządowych w Świdnicy Kamil Rybikowski, rzecznik prasowy inicjatywy oraz Marcin Wolak, jeden z organizatorów przedsięwzięcia.
Spotkanie dotyczące akcji German Death Camps poprowadził Mateusz Zbróg z Katolickiego Stowarzyszenia „Civitas Christiana”.
Akcję zainicjowali internauci
Głośna akcja German Death Camps mająca na celu przywrócenie prawdy historycznej, zgodnie z którą za obozy zagłady, mylnie określane polskimi m.in. przez zagraniczne media, odpowiadali Niemcy. – Akcja miała charakter mocno improwizacyjny i spontaniczny. Wiele rzeczy działo się z dnia na dzień. Ciąg wydarzeń powodował nasze kolejne ruchy – stwierdził Kamil Rybikowski. Akcja została zapoczątkowana w 2015 roku. – Zauważyliśmy wzmożone zainteresowanie internautów, poprzez profile takie jak wykop czy facebook, związane z kwestią zwrotu polskich obozów zagłady, który często używany był przez media zachodnie, ale także przez polityków, a zwłaszcza Baracka Obamę – wyjaśniał Kamil Rybikowski. Powstał konkurs na plakat, pierwsze grafiki i rozpoczęła się zbiórka środków finansowych na billboardy. – W czasie Światowych Dni Młodzieży w 2016 roku występująca w roli głównego organizatora Fundacja Tradycji Miast i Wsi postarała się, by kilka billboardów było powieszonych w Krakowie i na trasie do krakowskich Błoni. Była to okazja, by tą kartę historii przypomnieć – zauważył Marcin Wolak.
Mobilny billboard i sprawa byłego więźnia Auschwitz
Przedsięwzięcie nabrało rozpędu po sprawie byłego więźnia Auschwitz Karola Tandery, który wytoczył proces niemieckiej telewizji ZDF, po tym jak w materiale stacja nazwała obozy zagłady polskimi. Sąd zobowiązał ZDF do przeprosin. – Telewizja miała zamieścić na swojej głównej stronie przeprosiny o określonej treści. Skończyło się jednak na tym, że owe przeprosiny znalazły się na dole strony z odnośnikiem – „tutaj znajdą państwo przeprosiny” i dopiero po wejściu w nie można było przeczytać, czego one dotyczą. Stacja ZDF poniekąd zakpiła sobie z wyroku sądu – opowiadał Marcin Wolak. Dyskusja przeniosła się do internetu i spowodowała, że organizatorzy akcji German Death Camps, zdecydowali się wyruszyć w trasę z mobilnym billboardem z napisami „Death Camp Were Nazi German” oraz „ZDF Apologize”. Na plakacie umieszczona jest grafika z charakterystyczną hitlerowską grzywką oraz bryłą obozu koncentracyjnego Auschwitz zamiast wąsika. Wysłanie mobilnego billboardu było wezwaniem niemieckiej stacji do wykonania wyroku sądu.
Trasa ruchomego billboardu
Gotowy ruchomy billboard wyjechał z Wrocławia na początku lutego 2017 roku. Trasa wiodła do Moguncji, pod siedzibę stacji ZDF, a następnie m.in. do Bonn, Brukseli, Londynu i Cambridge. – W Moguncji w Niemczech mieliśmy sytuacje policyjne, tzn. funkcjonariusze legitymowali nas i dopytywali się, co właściwie robimy – opowiadał Kamil Rybikowski. Akcja rozeszła się echem w zagranicznych mediach. Ideę przedsięwzięcia nagłaśniały takie media jak BBC czy „The Times of Israel”. – Zawsze pojawiała się Polonia i mieszkający Polacy zarówno w Niemczech jak i Anglii – stwierdził Marcin Wolak. – Po pierwszym etapie, gdy widzieliśmy, że jest duży odzew i głosy ludzi, by to kontynuować, zdecydowaliśmy się na trasę powrotną. Zamierzeniem było pojawienie się 1 marca w Brukseli, w której rozpoczynały się obrady plenarne Parlamentu Europejskiego – mówił Kamil Rybikowski.
Naruszyli prawa autorskie?
Organizatorzy akcji otrzymali pismo o naruszeniu praw autorskich. – Niemiecka kancelaria zarzuciła plagiat naszemu znakowi akcji. Chodziło o okładkę bestselleru „On wrócił” wydaną w Niemczech. Autor książki twierdził, że jego interesy zostały naruszone i była prośba, by w terminie 10 dniu, usunąć podobiznę – przedstawiał sprawę Kamil Rybikowski. Jak wyjaśniał uczestnikom spotkania motyw grzywki i elementu na kształt wąsa często był wykorzystany np. w 1940 roku przez Brytyjczyków, którzy nakręcili film „Dyktator” z Charlesem Chaplinem. – Kancelaria prawna z Krakowa, która podjęła się wsparcia nas, wystosowała pismo w odpowiedzi na postawione zarzuty. Prawnicy zaproponowali, by autor książki i wydawnictwo, skoro chcą walczyć o prawdę historyczną, dołączyli do naszej akcji – mówił Marcin Wolak. Na odpowiedź jeszcze będzie trzeba poczekać.
Wyruszą do Stanów Zjednoczonych
Organizatorzy chcą kontynuować akcję w USA. – Etap w Stanach Zjednoczonych jest bardzo ważny, bo w mediach amerykańskich, bardzo często pojawiają się sformułowania polskich obozów śmierci. To naszym zdaniem nie jest przypadkowe – stwierdził Marcin Wolak. Organizatorzy zbierają środki finansowe na przedsięwzięcie. – Akcja w Stanach Zjednoczonych będzie wiązała się z dużo większym zaangażowaniem. Do tego tematu trzeba ostrożnie podejść jeśli chodzi o kwestie prawne, bowiem wjechanie takim billboardem w dane miejsca może skończyć się chociażby prywatnymi pozwami. Wszystko jest możliwe i ochrona prawna jest tam wymagana na wysokim poziomie – dodał Marcin Wolak. Organizatorzy planują wyruszyć z akcją German Death Camps połączoną z promocją Raportu Witolda Pileckiego najpóźniej w przyszłym roku.
Tekst: Agnieszka Nowicka
Zdjęcie główne: fanpage German Death Camps