Czołgał się po podłodze w kłębach żrącego dymu i szukał na oślep drogi do okna, potem niemal nagi w mroźną noc wyskoczył z pierwszego piętra. Mariusz Łoszczyński z Boleścina uratował życie, ale stracił w pożarze pół domu. W maju na świat przyjdzie jego dziecko. Bez pomocy nie ma szans, by odbudować zniszczenia po tragedii, która wydarzyła się 6 stycznia.
Pan Mariusz jest mechanikiem. Po latach pracy w jednym z salonów w Świdnicy postanowił się usamodzielnić. – Zbierałem na ten dom z warsztatem przez 13 lat. Dołożyli się rodzice. Na remont już nie wystarczyło, zaciągnęliśmy kredyt – opowiada. Razem z narzeczoną Kasią przeprowadził się do Boleścina pół roku temu. – Zaczęliśmy się szykować na przyjście dziecka, było jeszcze dużo pracy przed nami.
5 stycznia pracował w warsztacie do bardzo późna, położył się spać około 3 nad ranem następnego dnia. Obudził go zapach dymu i dziwne trzaski, ale myślał, że to sen. Położył się z powrotem, wkrótce jednak zaczął się dusić. To się nie śniło – całe piętro było w kłębach dymu, płomienie odgrodziły wyjście na klatkę schodową. Pan Mariusz czołgał się po podłodze, bo tylko tam było trochę powietrza, i szukał drogi ucieczki.
– Kiedy znalazłem łóżko, owinąłem się kołdrą i co chwilę padając na podłogę jakoś dotarłem do okna. W jednym nie udało się wybić rolety antywłamaniowej, dopiero w drugim. Skoczyłem z pierwszego piętra na ziemię – opisuje tragiczne wydarzenia z 6 stycznia. – Całe szczęście, że moja Kasia tego dnia została na noc u mamy w Świdnicy. Nie wiem, jak byśmy uratowali się we dwójkę.
Mimo szybkiego przyjazdu straży pożarnej, całe piętro doszczętnie spłonęło i teraz nadaje się tylko do rozbiórki. Najprawdopodobniej przyczyną pożaru było zwarcie instalacji elektrycznej. Warsztat został zalany, ale po remoncie kotłowni i wymianie drzwi na ognioodporne będzie można go używać. – To dla mnie najważniejsze, muszę jak najszybciej wrócić do pracy – podkreśla pan Mariusz. Zawsze radził sobie sam, tym razem jednak w obliczu tragedii będzie potrzebował wsparcia. Po wszystkich wydatkach na zakup domu i remont nie wystarczyło środków na ubezpieczenie. Cały ciężar odbudowy i wyposażenia muszą ponieść pan Mariusz wraz z narzeczoną. Nie brakuje dobrych ludzi. Poszkodowanych przygarnęli sąsiedzi, dając im mieszkanie, jedna z sieci budowlanych zadeklarowała pomoc. Do pomocy włączyły się prywatne osoby. Potrzebne są przede wszystkim materiały budowlane na odbudowę piętra i dachu, w drugiej kolejności będzie potrzebne wyposażenie. Jeśli ktokolwiek może przekazać taką pomoc rzeczową, prosimy o kontakt na numer telefonu 603 97 23 63.
Od dzisiaj świdnicka Fundacja Symbioza uruchomiła specjalne konto. Pieniądze na pomoc dla pogorzelców można wpłacać na rachunek bankowy w banku BGZ PNB Paribas:
konto nr 95203000451110000003821650, w tytule przelewu koniecznie wpisać „Pomoc na odnowienie domu po pożarze dla P. Mariusza Łoszczyńskiego”
Mariusz Łoszczyński jest bardzo skromną osobą. O pomoc dla niego proszą znajomi i przyjaciele. Każda złotówka jest ważna.
/red./
Zdjęcia Anna Pawłowska