Jeden na drugim, pod nim następny, od góry wpycha się kolejny. Dużo i ładnie, ale niewiele więcej. W wielu miastach murale zaczynają kłębić się jeden obok drugiego; choć wspólnie wyglądają na silną i zwartą grupę, z bliska okazują się coraz częściej być jedynie wydmuszkami. Winowajcą jest demiurgiczna siła estetyki. Jeśli jest jedynym atutem – dzieło traci swoją moc. „Ładnie” niebezpiecznie często staje się głównym kierunkiem na kompasie tych, którzy zamawiają murale i inne realizacje artystyczne w przestrzeni publicznej. Zamiast dialogu z przestrzenią, a przede wszystkim – jej mieszkańcami – artyści i zleceniodawcy wpadają w zamknięte koło reprodukcji estetyki.
– Władze samorządowe często postrzegają nas jako chłopców z plecakami pełnymi kredek – mówił podczas dzisiejszej debaty („Sztuka miejska: [re]definicje”) Wojtek Kołacz, czyli Otecki. A chłopcy z kredkami przeważnie nie dają się łatwo okiełznać. Przykład? Grupa Pixadores z Sao Paulo, znana z tworzenia pixação, czyli napisów podobnych do graffiti, będących wyrazem społecznego niezadowolenia z nierówności społecznych w Brazylii. Kiedy trzy lata temu Artur Żmijewski (znany przedstawiciel sztuki krytycznej) zaprosił ich na Biennale do Berlina, popełnił podstawowy grzech niezrozumienia: choć doskonale wiedział, że Pixadores wychowali się w faweli, gdzie wojny gangów narkotykowych to codzienność, nadal postrzegał ich jako (może nieco bardziej niegrzecznych) chłopców z kredkami w plecaku. Ich spotkanie skończyło się umorusaną w farbie marynarką Żmijewskiego i działaczami Pixadores ściąganymi przez niemiecką policję z murów zabytkowego kościoła.
Panowie z Sao Paulo przy całej swojej bojowniczości jak mantrę powtarzają jedno hasło: nie reprodukujmy estetyki, ale wsłuchujmy się w lokalny charakter przestrzeni. A przede wszystkim – krytykujmy, jeśli jest taka potrzeba.
Atrakcyjne, ale trudne – takie powinny być realizacje w przestrzeni publicznej, dodaje Kuba Żary, współautor wrocławskiego projektu „Void”. Sztuka miejska powinna być dostępna dla wszystkich, ponieważ każdy z nas jest jej widzem. Nie oznacza to jednak, że musi zamykać się w gładkim określeniu „ładnie”.
***
Na Festiwalu Punkt Zero jest więcej niż tylko ładnie. Więcej szczegółów na stronie: www.punktzero.org. Wstęp na festiwalowe wydarzenia jest bezpłatny.
Projekt współfinansowany jest przez Muzeum Historii Polski oraz Urząd Miasta Świdnicy.
Stanisław Abramik