Strona główna Bez kategorii Piękniejszy świat Beaty: Amerykańskie szczęście

Piękniejszy świat Beaty: Amerykańskie szczęście

0

W dawnych czasach, gdy w każdym dniu pstrykałam całe mnóstwo fotek, zdarzyło mi się zalogować w pewnym amerykańskim banku zdjęć jako dostawca i dotąd przychodzą mi komunikaty na skrzynkę mailową o następującej treści: „Jesteśmy szczęśliwi, mogąc poinformować Cię, że sprzedaliśmy Twój plik„.

 Serca granat1

Strasznie dziwna ta językowa konstrukcja. Ale najbardziej w tej całej wiadomości zaskakuje mnie fakt, że oni są szczęśliwi. Już sobie wyobrażam miny klientów, gdybym pisała zwrotnego maila, że jestem szczęśliwa, iż złożyli u mnie zamówienie. Oczywiście jestem z tego powodu zadowolona. Bo mam pracę, bo mi zapłacą, bo będę mogła przestać myśleć o głupotach i zapomnieć o troskach, gdy będę miała zajęte ręce i głowę, bo moje wyroby się komuś podobają. I tak dalej, i tak dalej…

Tylko nie przywykłam (a moi klienci chyba też nie), żeby obwieszczać światu ten stan powszechnej szczęśliwości aż tak ekspresyjnie. Co najwyżej wyrażam swoje zadowolenie z tego faktu krótkim „Dziękuję”.

 W kraju, w którym przez większość roku marznę w ręce i stopy, i w którym wiecznie czuję się niedoświetlona, takie entuzjastyczne wybuchy szczęścia z różnych powodów odbierane byłyby jako przejawy histerii lub co najmniej lekkiego niezrównoważenia emocjonalnego. Oczyma wyobraźni widzę te znaczące uśmiechy, gdybym obwieściła jutro rano w sklepie: „Jestem szczęśliwa, że udało mi się kupić u Państwa taki pyszny chleb”, albo do pani na poczcie: „Jestem szczęśliwa, że przyjęła Pani ode mnie tę paczkę dziś tak sprawnie i  nie kazała mi Pani tym razem nic uzupełniać, ani owijać dodatkowym papierem.”

 Natomiast bank zdjęć jest niezmiennie szczęśliwy, że sprzedał moje zdjęcie (przy każdym sprzedanym zdjęciu on jest znowu tak samo szczęśliwy, a w sumie był szczęśliwy z mojego powodu już kilkaset razy) i nie jest to fakt dziwny… Bank mieści się w USA (to znaczy tam ma główną siedzibę), a Amerykanom wybacza się ich nadekspresyjność i podekscytowanie z powodów tak błahych, że nas niemalże nic nie obchodzących.

I na koniec dnia myślę sobie nieśmiało powściągając temperament i emocje, że przyjemnie byłoby czasem wykrzyknąć na ulicy: „Jestem szczęśliwa. Mam nadzieję, że nikomu to nie przeszkadza…”

 I może by tak  się tym szczęściem dodatkowo trochę podzielić. Takim szczęściem zamkniętym w serduszku na przykład.

Beata Norbert

Po piękne drobiazgi zapraszamy do sklepu Beaty Norbert: www.zapachydoszafy.na.allegro.pl

Poprzedni artykułCzary Penelopy: Truskawki w czekoladzie
Następny artykułNauka po nocach