Z tą ramką było mniej więcej tak, jak z ciastem w proszku z napisem „Gotowe do zrobienia”. Niby pomysł jest, większość składników powinna być w domu dostępna, a gdy zabieram się za pracę, okazuje się, że po wszystko trzeba lecieć do sklepu.
Ale poszło…
1) Ramkę do zdjęcia kupiłam w markecie. Zadbałam, aby drewniany profil, z którego jest wykonana, był ładny, równy, nie nazbyt wymyślny. Im więcej żłobień, tym trudniej taką ramkę potem oklejać.
2) Tkaninę wyprasowałam i przycięłam na rozmiar ramki plus zapas na podwinięcie. Ramkę rozmontowałam, oddzieliłam wieszaczki i szybkę, profil odtłuściłam alkoholem.
3) Cały profil z przodu posmarowałam klejem, niezbyt obficie, aby klej nie zmoczył tkaniny i nie tworzył brzydkich plam na jej powierzchni. Posmarowaną ramkę układam centralnie na wyciętym kawałku materiału. Na całej powierzchni przyciskam i wygładzam, wyrównuję wszystkie zmarszczki.
4) Nadmiar tkaniny, który został mi z każdej strony zawijam pod spód i przyklejam.
5) W wycięcia w profilu, które mają przytrzymywać stabilnie szybkę, wklejam przyciętą na wymiar koronkę.
6) Brzydkie klejenia od spodu maskuję taśmą papierową. Gotową ramkę zdobię dodatkowo satynową kokardą i maleńką perełką. Wkładam z powrotem szybkę, umieszczam zdjęcie, zaginam wszystkie blaszki i dokładam wieszaczek.
Gotowe! Tak przygotowana ramka będzie elementem większego zestawu – w sam raz do mojej sypialni. Wprawdzie powstała z myślą o małych dziewczynkach, ale teraz podobno małe dziewczynki przerzuciły się z różu na czerń i trupie czachy. Moja własna córka tak mnie uświadamia. Cóż robić, takie czasy!
Beata Norbert
Po piękne drobiazgi zapraszamy do sklepu Beaty Norbert: www.zapachydoszafy.na.allegro.pl