Strona główna Kultura Piękniejszy świat Beaty: Świąteczny wianek

Piękniejszy świat Beaty: Świąteczny wianek

0

Biorąc za punkt wyjścia fakt, że marketowe półki uginają się od choinkowych ozdób już od dwóch tygodni, można przyjąć, iż wykonując świąteczną dekorację do będziemy odrobinę spóźnieni.

wianek

 Dekorowanie domu na święta to dla mnie dość ważna sprawa. Poświęcam temu sporo czasu i energii, przeglądam strony wnętrzarskich magazynów, wyłapuję oryginalne dekoracje w spotach reklamowych oraz w filmach. Napełniona pomysłami ubieram potem okna lub  wykonuję stroiki na wigilijny stół. Można powiedzieć, że w domu pachnie świętami na długo przed tym, zanim wypada zadręczać sąsiadów oklepanym i nachalnym jingle bells.

 W tym roku na ścianie nad moją kanapą zawiśnie włóczkowy wianek. Postanowiłam wyjść się poza typowe  dla tych świąt kolory: czerwień, zieleń i złoto. Poeksperymentuję z barwą, spróbuję złamać schematy, które latami narastały w mojej głowie.

 W myśl osobistego programu „złam obowiązujący standard kolorystyczny” zakupiłam dwie włóczki w kolorach jak najbardziej nieświątecznych: pomarańczową i szarą. Do tego dobrałam bombki w podobnej tonacji. Moje własne wyczucie podpowiada mi, aby do sprawy wyboru ilości kolorów podejść dość oszczędnie. Dwa dominujące kolory powinny wystarczyć, aby ozdoba była prosta i elegancka.

 Z1

Jako podbudowę wianka wykorzystam styropianowy pierścień. W roli tej sprawdzi się również słomiany wieniec. Bez względu na użyty rodzaj wianka, owinę go ściśle wąskim paskiem płótna w neutralnym kolorze, aby przytwierdzane pod koniec elementy trzymały się łatwiej.

 Do oklejenia całego wianka (średnicy 30 cm) wykorzystam około 7-8 bombek oraz 30 kłębuszków wełny. Aby włóczki nie zużyć zbyt dużo, użyję kulek ze zmiętej gazety, które przykryję tylko cienką warstwą włóczki. Tym sposobem na potrzebę całej dekoracji zużyję nie więcej niż po jednym kłębku każdego z kolorów.

Z6

 Na koniec wszystkie bombki i kłębki przykleję do wianka solidnie klejem na gorąco. Gotowe!

BNorbert

Beata Norbert: Zawodowo dłubię w aniołach, uprawiam rzemieślniczą partyzantkę i hoduję lawendę. Po godzinach jestem mamą. Z doskoku również przyjaciółką i eksżoną. Z zamiłowania podróżniczką, czytelniczką, słuchaczką. Pasjami (choć niewprawnie) nadwyrężam ciało i umysł przy fotografowaniu.

Poprzedni artykułCzary Penelopy: Chłopskie jadło
Następny artykułNa co wydać dwa miliardy z UE?