Polecamy: Carlos Ruiz Zafon „Cień wiatru”

    5

    Kiedy przeczyta się książkę, która zauroczy i uwiedzie, ma się poczucie, że wszyscy dookoła także już ją przeczytali i ją znają, i co najważniejsze – w pełni naszą admirację dla owej lektury podzielają. A tu mała sonda towarzysko – koleżeńska ujawniła, że się mylę i że spokojnie o „Cieniu wiatru” Zafona mogę opowiadać, bo parę osób słyszało, ale nie czytało, bo tom gruby a czasu ciągle brak….

    Bohaterem książki jest Daniel, 10 – letni chłopiec, wychowywany wyłącznie przez ojca, antykwariusza w Barcelonie w latach 50-tych XX wieku. Ojciec pewnego dnia prowadzi Daniela do miejsca zwanego Cmentarzem Zapomnianych Książek. Miejsca tajemniczego, ukrytego wśród wąskich i krętych uliczek Barcelony. Ni to biblioteka, ni to magazyn książek, pełne rozproszonego światła, labiryntów między regałami, przejść i zakamarków. I dziwne przesłanie ojca – chłopiec ma wybrać jedną książkę, którą się zaopiekuje i ocali od zapomnienia. I Daniel wybiera „Cień wiatru” nieznanego nikomu bliżej pisarza Juliana Caraxa. A prawdziwa opowieść rozpoczyna się kilka lat później, kiedy Daniel dojrzewa i jako 18 – letni młodzieniec postanawia pójść tropem autora książki.

    I tu na arenę wydarzeń wkracza cała plejada barwnych postaci, na czele z Ferminem, złowieszczym Fumero, galerią pięknych i niezwykłych kobiet.  Daniel się zakochuje, poszukiwania Caraxa zaczynają być coraz bardziej niebezpieczne. Wątki powieści splatają się w misterne arabeski, tajemnica goni tajemnicę, mnożą się niedopowiedzenia i przedziwne historie, a autor w zręczny sposób trzyma nas w emocjonalnym szachu do ostatnich stron książki. Uroku lekturze dodają wplecione w tekst czarno-białe fotografie Barcelony, niesamowicie oddające aurę miasta; zdjęcia nieco senne, zamglone, smutne. Ich autorem jest zmarły w 1998 roku Frances Catala – Roca.

    „Cień wiatru” jest powieścią ładną w staroświecki sposób. Wiele osób po przeczytaniu zarzuciło jej kiczowatość i sentymentalizm, ale dla wielu stała się ulubioną lekturą. Lekturą, od której nie można się było oderwać, która wciągnęła i zafascynowała. Ja jestem pod jej urokiem od pierwszego czytania z bardzo wielu powodów. Urzekła mnie atmosfera opowiadanych historii, klimat powieści, pachnący nieco kurzem antykwariatu i starymi książkami, mgłą unoszącą się nad ulicami i deszczem; urzekła nostalgia i dziwny smutek. A opisy miasta rozbudziły na nowo chęć podróży i zobaczenia wszystkiego na własne oczy.

    Może jestem sentymentalna i lubię dać się porywać kiczowatym opowiastkom, prostym w konstrukcji i przewidywalnym, może, ale dla mnie książka Zafona nie jest kiczowata i  nie widzę powodu, aby z przyjemności, jaką mi dała lektura powieści czynić intelektualny labirynt.

    Izabela Jankowska

    Poprzedni artykułRzecznik do spraw specjalnych
    Następny artykułSmutny świat seriali