Strona główna Temat dnia Nie ma mocnych na bezdomnych?

Nie ma mocnych na bezdomnych?

12

Jest wysoki, ciemnowłosy. – Jakby go umyć, uczesać, ogolić, to byłby bardzo atrakcyjny mężczyzna – mówi pani Maria. Adam leży na ławce brudny, ze spuszczonymi spodniami, umazany we własnych odchodach. Za chwilę wstaje i drepcze w stronę katedry. Takich jak on jest w Świdnicy sześciu, nie licząc przyjezdnych. – Jak im pomóc? Jak nam pomóc? – pytają zrozpaczeni mieszkańcy i właściciele firm w centrum Świdnicy.

bezdomny

Adam S. ma 58 lat i do niedawna prowadził normalne życie. – Opowiada, że wszystko stracił przez wypadek. Chcieliśmy mu pomóc, nawet z nami mieszkał, ale wyrzuciliśmy go, bo tylko chlał i nigdy się nie mył. Smród nie do wytrzymania – mówią stali rezydenci jednej z bram na ulicy Długiej. – Nawet oni nie dali rady – załamuje ręce pani Maria, właścicielka niewielkiego sklepu. – Codziennie widzimy, jak ten człowiek idzie od Wrocławskiej, gdzie zwykle na ławce nocuje, do katedry. Idzie „tiptopkami”, załatwia się  w bramach albo w drzwiach sklepów. Jest cały czas pijany. Nie zwraca uwagi na nic ani na nikogo! Obnaża się przy dzieciach, kobietach. Smród jest niewyobrażalny, ale nie to jest najważniejsze. Ten człowiek w końcu umrze na ulicy. Widać, że ma rany, wrzody. W upały zasypia na pełnym słońcu. Próbowaliśmy z nim rozmawiać, namówić do zmiany, ale nic z tego.  Wzywamy wciąż Straż Miejską, zabierają go, ale on za chwilę wraca. Jesteśmy kompletnie bezsilni i bezradni.

– Interwencje w sprawie Adama S.  mamy od maja. Praktycznie codziennie – mówi Marek Fiłonowicz, kierownik referatu prewencji w świdnickiej Straży Miejskiej. – Zanim wybrał życie na ulicy, mieszkał w schronisku Brata Alberta. Został wyrzucony za alkohol. Za każdym razem, przy każdej interwencji proponujemy pomoc, odwiezienie do schroniska. Zawozimy go na pogotowie albo do szpitala. On jednak nie chce żadnej pomocy.

Identycznie, ale od znacznie dłuższego czasu jest ze Stanisławem C. On urzęduje głównie na ul.Pułaskiego, ale bywa też na placu Grunwaldzkim, przed katedrą. Jest skrajnie brudny i zaniedbany. – Jeździmy do niego od 2011 roku, z trzyletnią przerwą, gdy siedział w więzieniu – mówi Marek Fiłonowicz. – Tylko w tym roku była w jego sprawie około setka interwencji.

Razem z panią Justyną z Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej wiele razy próbowaliśmy pomagać. Sam załatwiłem mu pobyt w ośrodku leczenia uzależnień w Janowicach. W ciągu trzech dni zdewastował pokój i zrezygnował, bo „tam się modlili” – mówi Tomasz Ulanowski, dzielnicowy Straży Miejskiej, zajmujący się śródmieściem. Strażnik doskonale zna obyczaje świdnickich bezdomnych, którzy nie chcą za nic ani zrezygnować z alkoholu, ani przyjąć żadnej pomocy. – Mogą tak żyć latami, a pieniędzy na alkohol im nie zabraknie – przyznaje. – Mają swoje sposoby. Są tak brudni, że dostają pieniądze tylko za to, żeby odeszli. Wypatrują zadbanych kobiet, wysiadających z samochodów albo pań robiących zakupy w marketach. Nie muszą być nachalni. Wystarczy, że chwilę postoją obok…

Tak dłużej nie da się funkcjonować – żali się pani Maria. – Z jednej strony żal tych ludzi, z drugiej jaki to wizerunek miasta? Co myślą turyści, przychodzący do katedry? Jak mają funkcjonować nasze sklepy?

My też jesteśmy zdesperowani. Przecież dla naszych funkcjonariuszy to także ogromny, codzienny stres, gdy muszą przenosić tak totalnie zaniedbanych, zawszawionych ludzi, często bardzo wobec nich agresywnych. Co z tego, że czasem uda się ich nakłonić do umycia i zmiany odzieży, kiedy za dzień, dwa, wszystko wraca do normy. Ale to są wolni obywatele i nie możemy ich do niczego zmusić!  – mówi Marek Fiłonowicz. Straż Miejska złożyła wniosek do Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej o wszczęcie procedury, która pozwoli na złożenie do sądu wniosku o ubezwłasnowolnienie tych bezdomnych, którzy całkowicie stracili kontrolę nad swoim życiem.

Obaj mężczyźni są doskonale znani w Ośrodku Pomocy Społecznej. –  W sprawie zarówno pana Stanisława C., jak i pana Adama S. pracownik socjalny tut. ośrodka wielokrotnie podejmował pomocowe działania doraźne zmierzające do udzielenia klientom pomocy: obydwaj mężczyźni byli dowożeni przez patrol Straży Miejskiej do Schroniska dla Bezdomnych w Świdnicy, gdzie w trybie natychmiastowym otrzymywali gorący posiłek, korzystali z kąpieli, zostali odwszawieni, skorzystali ze zmiany bielizny i odzieży. Obydwaj bezdomni dobrowolnie opuszczali placówkę, nie skorzystali z oferowanej pomocy. Pracownik socjalny pozostawał w kontakcie z terapeutami Poradni Leczenia Uzależnienia i Współuzależnienia w Świdnicy w celu pilnego skierowania na leczenie odwykowe – na pytania Swidnica24.pl, co zrobiono w sprawie bezdomnych, odpowiada świdnicki MOPS. – Pracownik socjalny pozostaje również w stałej współpracy ze Strażą Miejską w Świdnicy w celu pomocy osobom bezdomnym. Nadal trwają próby zmotywowania ich do powrotu do Schroniska czy udzielenie im pomocy w postaci kąpieli czy gorącego posiłku.Biorąc jednak pod uwagę zbliżający się okres jesienno – zimowy oraz możliwość wystąpienia zagrożenia dla zdrowia i życia ww. osób, analizie poddane zostanie skierowanie wniosku do prokuratury o ubezwłasnowolnienie (co jednak musi być poprzedzone badaniem biegłego lekarza psychiatry) czy inne rozwiązanie dla trudnej sytuacji ww. osób bezdomnych. Sprawa taka może potrwać od 3- 6 miesięcy.

Dłużej nie chcą czekać właściciele firm z ulicy Długiej. Przygotowują petycję z apelem o pomoc dla bezdomnych. Pismo wkrótce trafi do prezydenta Świdnicy, przewodniczącego Rady Miejskiej i Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej.

Agnieszka Szymkiewicz

Poprzedni artykułWsparli ponad sto inicjatyw
Następny artykułPierwszy test ŚKPR-u