Księżna Agnieszka i astronomka Maria Kunic to kobiety, które zostały zapamiętane w historii Świdnicy. Nie wspomina się Małgorzaty, a szkoda, bo musiała wykazać się wielkim talentem i determinacją, by znaleźć się w elicie zdominowanej przez mężczyzn.

Mówiąc o kobietach w średniowieczu, siłą rzeczy przychodzą na myśl damy z panujących rodów lub wybitne osobowości związane z chrześcijaństwem. Nic dziwnego, bo ich pozycja społeczna sprawiła, że w źródłach zachowały się o nich różnego rodzaju informacje. Niezwykle rzadkie są wypadki przetrwania wiedzy o kobietach nienależących do nurtu dworskiego lub religijnego. Czy to oznacza, że w średniowieczu nie odgrywały one ważnej roli w życiu społecznym i publicznym? Że ich znaczenie sprowadzone było wyłącznie do funkcji rodzinnych?
Tak można by sądzić chociażby z analizy różnego rodzaju dokumentów, gdzie kobieta w nich występująca, określana jest najczęściej w stosunku do jej roli zajmowanej wobec mężczyzny – a więc jako żona, matka, wdowa lub córka. Taki stereotyp w pewnym sensie utrwalony został w „męskiej” historii świata. Tymczasem życie kobiety o której traktuje niniejszy szkic zaburza ten pogląd. Jej pozycja społeczna i publiczna dowodzi tego, że kobieta na średniowiecznym Śląsku mogła osiągnąć wyjątkową pozycję, nie należąc do kręgów dworskich czy religijnych, a więc nie będąc członkinią rodu panującego czy osobą otoczoną kultem religijnym.
Świdnica ma niezwykłe szczęście, że taka właśnie osoba pojawia się na kartach jej dziejów, chociaż dziś jest zupełnie zapomniana. Małgorzata ze Strzegomia…
Nasza bohaterka pełniła niezwykle ważną funkcję w życiu publicznym Świdnicy w II połowie XIV wieku. Była bowiem miejską pisarką. Pełniąc ten urząd należała tym samym do elity władz miasta!
Osoby, które na przestrzeni wieków (aż do połowy XVIII wieku) pełniły ten urząd, z racji powierzonych jej funkcji i realizowanych za zlecenie rady miejskiej zadań, musiały posiadać gruntowne wykształcenie. Na pewno znać biegle języki niemiecki i łaciński i to zarówno w mowie jak i w piśmie. Pisarz miejski wraz ze swoimi pomocnikami był odpowiedzialny za prowadzenie miejskiej kancelarii i przygotowywanie wszelkiego rodzaju dokumentów – od protokołów z posiedzeń rady na których musieli być obecni, przez redagowanie statutów dla cechów miejskich, czy oficjalnych pism rady, po sporządzanie testamentów i wypisów z ksiąg miejskich – ławniczych i podatkowych, a także prowadzenie tych ostatnich. Pisarze sprawowali także nadzór nad finansami rady. Mnogość zadań, jakie mieli realizować wymuszała na nich wspomniane staranne wykształcenie, nierzadko zdobyte na uniwersytetach. W Świdnicy, pierwszy odnotowany w zachowanych źródłach pisarz miejski – Walther (1279 r.) był jednocześnie rektorem tutejszej szkoły parafialnej, a więc zapewne musiał zdobyć wykształcenie na którymś z uniwersytetów.
Pisarzami miejskimi nie mogli zostać ludzie przypadkowi, co dowodzi pośrednio niepospolitych zalet umysłu i charakteru Małgorzaty ze Strzegomia. W czasach, kiedy funkcje publiczne były rzadko obsadzane przez kobiety, musiała Małgorzata posiadać wyjątkowe wykształcenie, być osobą mądrą i doświadczoną, a przede wszystkim otoczoną szacunkiem i poważaniem.
Niestety, niewiele wiemy o jej życiu. Te informacje, które zachowały się do naszych czasów, pochodzą z nielicznych dokumentów. W kilku swoich pracach wspomina o niej m.in. dr Jarosław Maliniak, który ustalił nieco szczegółów z jej życia ma podstawie badanych dokumentów.
Nie znamy daty narodzin Małgorzaty ze Strzegomia, która w źródłach występuje jako Statschreiberin Margaretha von der Stregon (tłum. pisarz miejski Małgorzata ze Strzegomia) lub Margaretha dy alde Stadschreyberinne (tłum. stary w znaczeniu – były pisarz miejski Małgorzata). Z dużą dozą prawdopodobieństwa możemy stwierdzić, iż była świdniczanką z urodzenia. Jej ojcem był Hannos Probisthayn, mieszczanin, należący do grupy bogatego patrycjatu świdnickiego. Należał on w II połowie XIV wieku do ścisłej elity miasta, przez kilkanaście lat uczestnicząc w życiu publicznym Świdnicy. Pełnił między innymi funkcję ławnika miejskiego i radnego miejskiego.
Dzięki badaniom prof. Małgorzaty Chorowskiej i prof. Mateusza Golińskiego wiemy, gdzie mieszkał Hannos Probisthayn z rodziną i gdzie mogła urodzić się Małgorzata ze Strzegomia. Ich dom wznosił się w miejscu, gdzie dziś stoi Kamienica pod Orłami (Rynek 32). Jako właściciel tego domu Hannos wymieniony jest w dokumencie z 1379 roku.
Dzieciństwo Małgorzata ze Strzegomia spędziła w klasztorze benedyktynek w Strzegomiu. Nie wiemy, czy została oddana do klasztoru na stałe, czy tylko na wychowanie i celem nauki. Jeżeli powodem wysłania Małgorzaty do klasztoru była edukacja córki – to najczęściej w klasztorach dziewczynki z wyższych sfer, bogatych rodów i dynastii panujących mogły zdobyć wykształcenie – to jest to dowód na światły umysł jej ojca, który pragnął córce zapewnić najlepsze wychowanie i zdobycie możliwej do uzyskania przez kobietę w tych czasach wiedzy. Strzegomski klasztor benedyktynek był stosunkowo nową fundacją, założoną w 1307 roku przez księżną Beatrycze brandenburską, wdowę po księciu świdnicko-jaworskim Bolku I Surowym. Początkowo benedyktynki mieszkały na strzegomskim zamku, sprawując pieczę na kaplicą ufundowaną przez księżnę Beatrycze, którą zresztą przejęły na własność w 1332 roku. Wprowadzenie zakonnic do klasztoru odbyło się w krótkim czasie po wydaniu aktu fundacyjnego.
Nie wiadomo, do kiedy Małgorzata przebywała u benedyktynek, pobierając nauki. Raczej nie złożyła ślubów zakonnych, być może poprzestając na nowicjacie, co umożliwiło jej opuszczenie murów klasztoru. Na pewno przebywała w nim jeszcze w 1382 roku, kiedy wymieniona jest w testamencie swojego ojca, który zapisał jej 5 grzywien czynszu z domu należącego do Hensila Petera (Hensil Petirwycz) położonego przy ulicy Wysokiej (obecnie Kazimierza Pułaskiego). Zgodnie z ówczesnymi zwyczajami po jej śmierci zapis ten miał przypaść w całości klasztorowi. Pobyt Małgorzaty w klasztorze benedyktynek przyniósł jej przydomek „ze Strzegomia”, który należy odnieść do miejsca wychowania, a nie urodzenia.
Małgorzata ze Strzegomia jako pisarka miejska wymieniona jest w kilku dokumentach, dotyczących różnych transakcji, między mieszkańcami miasta. Jako pisarka miejska Małgorzata ze Strzegomia wymieniona została w księdze ławniczej Świdnicy w 1390 roku. Swój urząd sprawowała najwyżej do 1397 roku, a więc maksymalnie przez 7-8 lat, bowiem od tego roku jako pisarz miejski wymieniany jest Martinus Yrwin.
Jak można wnioskować z ustaleń dr Jarosława Maliniaka, zawartych w jego pracy doktorskiej Kancelaria miasta Świdnicy w średniowieczu – Małgorzata ze Strzegomia żyła przynajmniej do 1429 roku:
W 1421 r. w związku z zapłatą 1 grzywny przez Hanusa Clausnicza występuje już jako stara, czy też raczej była pisarka miejska: Margaretha dy alde Stadschreyberinne. Osiem lat później (1429) w sprawie dotyczącej Jana Aptekarza określona została jako „wierna i stara pisarka”. Tego samego roku Kuncze Nebelschicz oświadczył, że Mikołaj Stelin zgodził się zapłacić 11 wiardunków bez jednego grosza w ciągu 14 dni starej pisarce tj. Małgorzacie.
Pamięć o kobiecie pisarce miejskiej musiała przetrwać w świadomości świdniczan. Już po jej śmierci ogród przed Bramą Strzegomską (okolice obecnych ulic Muzealnej i Komunardów), który do niej należał za życia, nazywany był „ogrodem starej pisarki miejskiej”.
Dziś o Margarethe von der Stregon nikt już w mieście nie pamięta. A szkoda, bo musiała być kobietą niezwykłą jak na ówczesne czasy.
Andrzej Dobkiewicz