Burmistrz Świebodzic Paweł Ozga jest pierwszym samorządowcem z powiatu świdnickiego, który zadecydował o skróceniu czasu pracy urzędnikom ratusza z 40 do 35 godzin tygodniowo. Od dzisiaj pracownicy urzędu wyjdą do domu po siedmiogodzinnym dniu pracy, ale pensje zostają na niezmienionym poziomie.
Zdjęcie archiwalne
O skróceniu czasu pracy od marca swoim podwładnym burmistrz Paweł Ozga poinformował 12 lutego. Program obejmie tylko pracowników urzędu miejskiego i nie będzie dotyczył osób zatrudnionych w jednostkach miejskich takich jak Miejski Dom Kultury, OSiR czy OPS. W urzędzie zatrudnione są 104 osób, w tym 14 w ramach robót publicznych.
Na pytanie, czy krócej pracować będą również burmistrz, jego zastępca, skarbnik i sekretarz miasta, Paweł Ozga odpowiada: „Wymienione przez Panią w pytaniu osoby obowiązuje oczywiście kodeks pracy, które zarówno przy siedmiogodzinnym jak i ośmiogodzinnym czasie pracy muszą wykonać wszystkie obowiązki. Należy zaznaczyć, że te osoby brały i w dalszym ciągu będą brać aktywny udział w życiu miasta: kulturalnym, sportowym oraz w różnych spotkaniach organizowanych przez np. organizacje pozarządowe, które zazwyczaj organizują wydarzenia po południu.”
Roczne miasto na pensje dla urzędników wydaje 8,4 miliona złotych brutto. Skoro burmistrz znalazł przestrzeń do skracania dnia pracy, może urzędników jest zbyt wielu? – Nie jest to kwestia przerostu pracowników. To chęć tworzenia nowoczesnego miasta i dynamicznie rozwijającego się samorządu. Liczymy, że stworzenie zdrowego bilansu miedzy życiem zawodowym a życiem prywatnym w pozytywny sposób wpłynie na pracę urzędników i zwiększy zaangażowanie w pracę i spowoduje większą efektywność. Należy podkreślić, że w przestrzeni publicznej wiele się mówi o codziennych trudnościach pracowników, pogodzenia pracy z życiem rodzinnym, które niejednokrotnie wymaga od nas bardzo dużego zaangażowania, mowa tu na przykład o rodzicu samotnie wychowującym dzieci, bądź opiekującym się osobami chorymi. Nie jesteśmy pierwszym miastem, które podejmuje ten temat. W Polsce, w takich miastach jak: Leszno i Włocławek funkcjonuje już 35 godzinny tydzień pracy. U naszych zachodnich sąsiadów już w kilku krajach ten system pracy funkcjonuje z powodzeniem. W ministerstwie również trwają prace nad tym rozwiązaniem, co tylko potwierdza, że jest to sprawa ważna – twierdzi Paweł Ozga.
Dla mieszkańców najważniejszym pytaniem jest to o jakość obsługi, tempo załatwiania spraw, a także czuwanie nad realizacją inwestycji. Jak sobie z tym wyzwaniem poradzą urzędnicy, wychodząc codziennie do domu po 7, a nie 8 godzinach pracy? – Podstawowym założeniem naszego pilotażowego programu jest utrzymanie najwyższego standardu obsługi interesantów. Dlatego też czas pracy Urzędu dla Mieszkańców się nie zmieni. W dalszym cupu urząd będzie otwarty w tych samych godzinach co dotychczas. W chwili obecnej nie zakładamy takich sytuacji, które miałyby wpływać na realizowane zadania w gminie. Należy podkreślić, że każdy pracownik podpisuje stosowne oświadczenie, iż w ciągu 7 godzin jest zobowiązany do efektywnego wykonywania powierzonych zadań. Program jest obecnie pilotażem, którego czas trwania zakładany jest na 6 miesięcy. Jeśli jednak okaże się, że nie będzie się sprawdzał i będą powody do tego, aby wrócić do 8 godzinnego dnia pracy, to tak się stanie. Musimy poczekać na efekty i z odwagą patrzeć w przyszłość, zawsze pamiętając, że najwyższą wartością dla mnie i pracowników urzędu jest klient, o którego dbamy i w dalszym ciągu dbać będziemy, dokładając starań, aby jakość świadczonej pracy była jeszcze lepsza i bardziej satysfakcjonująca dla każdego mieszkańca Świebodzic. Jestem przekonany, że wraz z upływem czasu klienci to zrozumieją – mówi burmistrz.
Zmiana ma charakter pilotażowy i siedmiogodzinny dzień pracy urzędnicy ze Świebodzic będą mieli przez najbliższe pół roku.
/asz/