Wybiegł z kamienicy, wyciągnął pistolet i zaczął strzelać do grupy młodych osób, które siedziały na ławce w centrum Świdnicy. Dzisiaj Roman B. usłyszał zarzut narażenia wielu osób na uszczerbek na zdrowiu. Tłumaczył się, że był pijany i zdenerwowany.
Do zdarzenia, które wywołało przerażenie wśród licznie odwiedzających świdnicki Rynek osób, doszło – jak już informowaliśmy, 8 grudnia. – W niedzielę ok. godz. 19.00 z jednej z kamienic wybiegł mężczyzna, wykrzykiwał wulgaryzmy i wymachiwał bronią. Zaczął strzelać w kierunku pięciorga młodych, 18-letnich osób, które siedziały na ławce i rozmawiały. Niektórzy świadkowie ze względu na charakterystyczny dźwięk byli przekonani, że padają strzały ostrą amunicją, ale okazało się, że były to metalowe i gumowe kule. Młodzież zaczęła uciekać i uchylać się przed strzałami. Kule nie trafiły w ludzi, ale jedna przebiła szybę lokalu gastronomicznego, gdzie przebywało dwóch pracowników – relacjonuje prokurator rejonowy w Świdnicy Marek Rusin. Napastnik oddał co najmniej 6 strzałów.
Świadkowie i osoby, do których celował mężczyzna, zgłosili strzelaninę policji. – Zeznania świadków i zapis monitoringu pozwoliły ustalić sprawcę. To 42-letni Roman B., obywatel Ukrainy, mieszkający obecnie w centrum Świdnicy. Został zatrzymany i dzisiaj był przesłuchiwany w prokuraturze. Stwierdził, że był zdenerwowany i pod wpływem alkoholu. Twierdził, że nie strzelał w kierunku ludzi, jednak przeczyły temu zebrane dotychczas dowody oraz zeznania świadków – mówi prokurator rejonowy. Roman B. usłyszał zarzut narażenia ludzi na uszczerbek na zdrowiu oraz występku chuligańskiego. Jak podaje prokurator, za te czyny grozi kara do 5 lat pozbawienia wolności.
Prokuratura złoży wniosek do sądu o zastosowanie trzymiesięcznego aresztu. – W naszej ocenie mężczyzna wymaga przebadania przez biegłego psychiatrę, ponadto zachodzi obawa, że mógłby wyjechać na Ukrainę – mówi Marek Rusin. Wniosek najprawdopodobniej zostanie rozpatrzony 12 grudnia. Do tego czasu Roman B. pozostanie w policyjnym areszcie.
Aktualizacja: 12 grudnia sąd przychylił się do wniosku prokuratury i zastosował wobec Romana B. trzymiesięczny areszt.
/asz/