Przedstawiciele Dolnośląskiego Inspektoratu Ochrony Zwierząt odebrali mieszkańcowi Świdnicy psa, który znajdował się w tragicznym stanie. – Jego właściciel to często leżący pod drzewem, śmietnikiem lub ławką pijak. Nie miał żadnej litości dla śmierdzącego padliną zwierzęcia, z którego odbytu ciurkiem płynęła krew z ropą – opisuje Konrad Kuźmiński, prezes DIOZ.
Do interwencji obrońców zwierząt na świdnickim Osiedlu Młodych doszło w środę w godzinach popołudniowych. – Byliśmy na miejscu około godziny 15-16. Właściciel – obrzydliwy człowiek, doprowadził swojego psa do tragicznego stanu. Przez wieloletnie zaniedbanie i brak kastracji gruczolaki odbytu u zwierzęcia urosły do ogromnych rozmiarów, zaczęły pękać i gnić. Gdyby właściciel wykastrował psa, do takich zmian nigdy by nie doszło. Prócz ogromnego smrodu, psiak musiał znosić trudny do opisania ból. Każda próba wypróżnienia była walką z cierpieniem – wskazuje Kuźmiński.
– Przykry jest również fakt, że pies w takim stanie trafił do świdnickiego schroniska, z którego został wydany właścicielowi po 3 dniach. Psa wydano pijakowi, który nie rokował na jakąkolwiek opiekę nad nim. Nie dość, że na własne życzenie zniszczył swoje życie, to doprowadził żywą istotę na skraj wytrzymałości. Dla którego problemem było udanie się z cierpiącą istotą do lekarza przez co najmniej 2 lata… – komentują za pośrednictwem mediów społecznościowych inspektorzy DIOZ.
Jaki los czeka teraz odebranego przez inspektorów czworonoga? – To, czy zdołamy go uratować, zależy od rozległości zmian nowotworowych. Obecnie psiak jest diagnozowany, a jego wyniki są na bieżąco konsultowane z onkologami. Zobaczymy, co z tego wyjdzie. Z różnymi przypadkami mieliśmy do czynienia, ale tym razem jeszcze nie wiemy co będzie dalej – zaznacza Kuźmiński. – Jesteśmy wstrząśnięci stanem zwierzęcia i podejściem organizacji prowadzącej schronisko. Bijący od niego smród jest nie do wytrzymania – dodają obrońcy zwierząt, którzy zachęcają do finansowego wspierania prób ratowania odebranego czworonoga. Pomoc można okazać za pośrednictwem internetowej zbiórki.
Do zarzutów kierowanych przez DIOZ wobec świdnickiego schroniska dla bezdomnych zwierząt ustosunkowała się kierownik placówki. – Nie jest prawdą, że wydaliśmy właścicielowi psa, który był w takim stanie. Pies ten w ogóle nie był w tym roku w naszym schronisku. Ostatni raz mieliśmy z nim kontakt w sierpniu 2020 roku. Wydana wówczas opinia lekarska wskazała na możliwość leczenia paliatywnego. Optował za tym również sam właściciel, który nie chciał się zgodzić na eutanazję psa. Na tym nasza rola się wyczerpała – tłumaczy Adrianna Kaszuba z Fundacji Mam Pomysł.
Uwaga, drastyczne zdjęcia w galerii:
/DIOZ, opr. mn/