– To nie jest program „Top Model”, który przykuwa do telewizorów miliony ludzi wartką akcją i pięknymi dziewczynami, żeby katować widzów – śmieje się Joanna Gadzińska, przewodnicząca Rady Miejskiej w Świdnicy. – Szacunek należy się i oglądającym relacje z naszych obrad, i nam samym – mówi zdecydowanie o planowanej rewolucyjnej zmianie w statucie Rady Miejskiej. A zmiana zakłada drastyczne ograniczenie czasu wypowiedzi radnych.
Miejskie sesje słyną z długości. Czasem rajcy tak się rozdyskutują, że trzeba obrady rozkładać na dwa dni. Od początku istnienia samorządu nie pomaga fakt, że każdy temat i projekt uchwały jest omawiany przez komisje Rady Miejskiej, w koalicjach i z opozycją. Są radni, którzy celują w przedłużaniu obrad. Jeden z nich, radny SLD Janusz Szalkiewicz, obecny wśród rajców od 20 lat, próbował nawet kilka lat temu wprowadzić samoograniczenie (napominany przez kolegów) i przynosił budzik. Na niewiele się to zdało.
Nigdy nie wiadomo, kiedy dyskusja całkowicie odbiegnie od tematu i zamieni się w zwykłą awanturę. – W tej kadencji staramy się podzielić zadaniami i na konkretne tematy wypowiada się ta osoba z naszego klubu, która jest merytorycznie przygotowana – mówi radna SLD Beata Moskal – Słaniewska. Czasem klub operuje oświadczeniami. – No ale nie na wszystko mamy wpływ – rozkłada ręce.
Przewodniczący Rady Miejskiej ma możliwość, zapisaną w obecnym statucie, by dyscyplinować radnych. Mianowicie może odebrać głos, czyli wyłączyć mikrofon. To też działa tak sobie, bo zapaleni rajcy mówią często dalej bez mikrofonu. Można też wnioskować o zamknięcie dyskusji. Trochę skutkuje, ale zwykle jest jeszcze jakieś ad vocem… Padł więc pomysł, który zyskał poparcie Komisji Statutowej. Czas wypowiedzi radnych ma być ograniczony. W jednym temacie każdy będzie mógł się wypowiedzieć 2 razy – za pierwszym przez 3 minuty, za drugim – przez dwie. – Rozumiem intencje, natomiast pomysł mnie nie zachwyca – komentuje radna Moskal-Słaniewska. – Są tematy, które mimo prac komisji wymagają szerokiej dyskusji. Czy poprzemy zapis jako klub, jeszcze nie zdecydowaliśmy.
Czy na stole prezydium pojawi się stoper? A może minutnik do gotowania jajek?
– Nie, nie, jeśli już, to wolałabym taką piękną klepsydrę jak te z ambony w Kościele Pokoju – zastrzega Joanna Gadzińska. – Jednak już na poważnie, sądzę, że radni znając zapis w statucie, będą się kierować po prostu zdrowym rozsądkiem i nikomu czasu nie trzeba będzie mierzyć.
Czy zmiana wejdzie w życie, okaże się podczas najbliższej sesji.
Agnieszka Szymkiewicz