Determinacją i pomysłowością wykazali się lekarze i pracownicy świdnickiego szpitala Latawiec. Do placówki z urazem narządów wewnętrznych trafił Węgier. Z pacjentem nikt nie potrafił się porozumieć, bo mówił jedynie w ojczystym języku. Pomoc znaleziono w konsulacie.
– Do naszego szpitala bardzo często trafiają obcokrajowcy, ale dotychczas nie zdarzyło się, by nie można było się porozumieć – mówi Katarzyna Szukała, specjalistka ds. marketingu świdnickiej placówki. Jak się okazało, obywatel Węgier jest kierowcą TIR-a. Na trasie miał wypadek, wówczas jednak mężczyzna nie odczuwał dolegliwości i postanowił jechać dalej. Ból odezwał się 500 kilometrów dalej, w okolicach Świdnicy. Do podjęcia leczenia konieczne było porozumienie, jednak w tym przypadku lekarze trafili na ogromny problem. – Kierowca nie znał żadnego języka poza ojczystym. Tłumacza udało nam się znaleźć dopiero w Kielcach, jednak kłopotem okazały się kwestie proceduralne, które znacznie wydłużyłyby czas. O pomoc zwróciliśmy się więc do konsulatu Węgier w Warszawie, skąd skierowano nas do Krakowa. Dzięki współpracy z panem konsulem udało się sprawnie przeprowadzić tłumaczenia rozmów z pacjentem i pacjenta z lekarzem. Węgier po kilku dniach mógł wrócić do domu – dodaje Katarzyna Szukała.
Na ręce dyrektora szpitala Grzegorza Kloca i lekarza Szymona Masełko wpłynęły podziękowania dla całego personelu oddziału chorób wewnętrznych. Podpisał się pod nimi konsul Sándor Nedeczky.
/asz/