W czwartkowe południe rozpoczęły się pikiety pracowników prokuratur, którzy domagają się od resortu sprawiedliwości wyższych pensji. – Jesteśmy zwodzeni od lat. W porównaniu z inflacją nasze podwyżki są kuriozalne – mówi Adrianna Pełka z Prokuratury Okręgowej w Świdnicy.
To nieliczna grupa zawodowa. Protest ma przede wszystkim pokazać problemy, z jakimi zmagają się na co dzień. – To są ludzie, którzy pomagają prokuratorom wykonać kawał dobrej pracy. To nie jest tak, że to jest banda darmozjadów utrzymywanych z budżetu. To jest grupa ludzi, która pozwala na to, by państwo właściwie funkcjonowało. Bez nich prokuratura nie funkcjonuje – mówi prokurator Blanka Uracz z Prokuratury Okręgowej w Świdnicy.
Związkowcy żądają wdrożenia przygotowanego przez ministra sprawiedliwości planu modernizacji prokuratur, który zakłada coroczne podwyżki i powiązanie wysokości płac administracji z płacami prokuratorów i sędziów. Do tej pory protest polegał na wywieszeniu plakatów z żądaniami na drzwiach i oknach prokuratur. W czwartek pracownicy administracyjni wyszli na ulice, by nagłośnić przedstawiane przez nich postulaty.
– Nasze oczekiwania są przede wszystkim oczekiwaniami płacowymi. Już w ustawie z 2015 roku obiecano nam podwyżki o tysiąc złotych. Ustawa niestety nie przeszła, gdzieś utknęła. Teraz mówi się o kolejnej. Chcemy zmobilizować rządzących do tego, żeby wreszcie ujrzała ona światło dzienne – wyjaśniała Adrianna Pełka, przewodnicząca związku zawodowego pracowników, podczas czwartkowego protestu. – Stawia się przed nami coraz większe wymagania – żeby zostać urzędnikiem trzeba odbyć konkurs, staż, skończyć go egzaminem, mieć odpowiednie kwalifikacje – a dostajemy najniższą krajową. Osoby, które dostają się na staż następnie rezygnują z tej funkcji, bo im się nie opłaca. Postulujemy, żeby nasze dochody były adekwatne do stawianych zadań, adekwatne do oczekiwań stawianych przez prokuraturę wobec jej pracowników, adekwatne do realnej sytuacji na rynku pracy – wylicza Pełka.
Protest wsparli także świdniccy prokuratorzy. – Mamy urzędników, którzy w większości posiadają wyższe wykształcenie. Są to osoby, które pracują w prokuraturze nie dla pieniędzy, ale dlatego, że są odpowiedzialne. Po kilku latach wchodzą w to środowisko i chcą tu pracować, lubią tą pracę i się jej oddają. Wymaga ona niejednokrotnie pozostawania po godzinach pracy, co nie wiąże się ze wzrostem wynagrodzenia. Wymaga ona także nieustannego podnoszenia swoich kwalifikacji zawodowych. Pracodawca wymaga od naszych urzędników coraz większego nakładu pracy, wynikającego z rozszerzania zakresu badań statystycznych, z wprowadzania coraz nowych rejestrów – tłumaczy prokurator Uracz.
– To nie jest tak, że te panie siedzą od godziny 7.30 do 15.30 i patrzą tępo w okno, bo nie mają co robić. One od 7.30 martwią się tym, że do 15.30 nie zdołają wykonać tego, co powinny w danym dniu zrobić i że będą musiały zostać. To są osoby, które niestety liczą się z tym, że pomimo tego, że poświęcają tej pracy swoje życie rodzinne, nie zostaną należycie docenione. Tu nie stają osoby, które zarabiają w granicach trzech, czterech lub pięciu tysięcy. To są osoby, które zarabiają w większości najniższą pensję krajową – podkreśla Uracz. Zaznacza przy tym, że oczekiwana przez pracowników podwyżka nie ma oznaczać dwukrotnego wzrostu wynagrodzenia. Chodzi o podwyżkę, która będzie większa niż proponowane 200 złotych brutto. – Każdy z nas zdaje sobie sprawę, jaka to jest kwota – mówi prokurator.
Jak protestujący oceniają szanse na wywalczenie swoich postulatów? – Na dzień dzisiejszy coś nam obiecano, jednak nie spełnia to naszych oczekiwań. Rozumiemy, że minister nagle nie znajdzie po 1000 złotych na etat, ale można w drodze ustaw i różnych innych aktów prawnych unormować tą sytuację. Od czegoś trzeba zacząć. Skoro inni mogą dostać podwyżkę, to dlaczego my mamy nie spróbować walczyć o swoje? – pyta Pełka. Jak zaznacza, trwająca akcja jest prowadzona w całym kraju i na razie jest łagodna w zarysie, ponieważ pracownicy prokuratur nie mogą strajkować. Nie jest jednak wykluczone zaostrzenie protestu w przyszłości. Nie wyklucza się przejścia na masowe zwolnienia lekarskie.
Michał Nadolski
[email protected]