Sadownicy, zwłaszcza z północy Polski, załamali ręce po ostatnich przymrozkach i opadach śniegu. Zimowa temperatura w maju zniszczyła kwiaty wielu drzew i krzewów owocowych. W naszym rejonie sytuacja nie była aż tak dramatyczna.
0 do -2 stopni, takie temperatury to jeszcze nie tragedia – uspokaja Magdalena Głowacka, która wraz z mężem uprawia duży sad w Burkatowie. Jej zdaniem większym powodem do zmartwienia jest to, że pszczoły miały dotychczas tylko 4 ciepłe dni. – Wylatują z uli tylko wtedy, gdy temperatura przekracza 15 stopni Celsjusza. W tej chwili trudno wyrokować, jakie będą zbiory. Na drzewach wciąż są kwiaty i nie wiadomo, z ilu zawiążą się owoce. Będziemy to wiedzieć za około 2 tygodnie, jednak trzeba być pozytywnie nastawionym! – podkreśla sadowniczka.
Do urzędów gmin Świdnica i Marcinowice dotychczas nie dotarły informacje o szczególnie trudnej sytuacji w sadach.
/asz/
Zdjęcia Dariusz Nowaczyński