Jest już niemal pewne, że najpierw podciął gardło żonie, a potem sobie. Jaka tragedia popchnęła małżeństwo ze Świdnicy do drastycznego samobójstwa? Na to pytanie wciąż nie ma odpowiedzi. Prokuratura nie wyklucza, że konieczne będzie sporządzenie portretu psychologicznego.
Wersję o samobójstwie rozszerzonym uprawdopodobniła dzisiejsza sekcja zwłok małżonków, których ciała wczoraj nad ranem znaleziono w Parku Centralnym w Świdnicy. 64 – letnia kobieta zmarła z powodu zatoru powietrznego serca, spowodowanego przez cztery rany cięte szyi. Identyczny jest powód zgonu jej 65-letniego męża. Mężczyzna miał jedną, 14-centymetrową ranę szyi. – Układ ran i same okoliczności (na miejscu znaleziono nóż, nie zginęły dokumenty ani telefon) wskazują na to, że mężczyzna mógł najpierw zabić żonę, a potem siebie – mówi prokurator rejonowy Marek Rusin, zaznaczając jednak, że wersja zabójstwa nie została całkowicie wykluczona. Na ciałach nie ma śladów innych obrażeń, biegły nie stwierdził także widocznych oznak nieuleczalnych chorób. – Zostały pobrane wycinki do badań histopatologicznych i krew na obecność środków odurzających – dodaje prokurator.
Z dotychczasowych ustaleń prokuratury nie wynika, by którekolwiek z małżonków cierpiało na ciężką chorobę lub leczyło się psychiatrycznie. – Byli zadbani, dobrze sytuowani, nic nam nie wiadomo o problemach finansowych – mówi Rusin. Uwagę prokuratorów zwróciły egzemplarze Pisma św. w domu zmarłych. – Pozaznaczane były liczne cytaty. Oboje najprawdopodobniej byli bardzo religijni, choć nic nam nie wiadomo, by należeli do jakiegokolwiek Kościoła. Niewykluczone, że zgłębiali religię na własną rękę – mówi prokurator. W dniu śmierci małżonkowie zadzwonili do synów, mieszkających poza powiatem świdnickim. – W rozmowie padły słowa „o przelaniu krwi”, związane z jednym z biblijnych fragmentów. Na pewno ten watek również zbadamy. W tej chwili nie można mówić o żadnym motywie. Prawdopodobnie konieczne będzie sporządzenie portretu psychologicznego – dodaje Marek Rusin.
asz/tepe