Wraz z zamknięciem newralgicznego odcinka ul. Westerplatte w Świdnicy zaczął się horror mieszkańców Jagodnika. To tędy został poprowadzony główny objazd z kierunku Dzierżoniowa do Świdnicy oraz z ulicy Strzelińskiej, gdzie znajduje się jeden z największych zakładów pracy. Problem pogłębił się wraz z rozpoczęciem roku szkolnego. – Nam każą zaciskać zęby i przeczekać, a my nie mamy jak przejść na drugą stronę ulicy ani wydostać się z domów – skarżą się mieszkańcy.
Remont drogi wojewódzkiej 382 jest prowadzony etapami od Świdnicy aż do Paczkowa. Okazję postanowiły wykorzystać władze Świdnicy. Miasto dołożyło samorządowi województwa 6,5 miliona złotych, by przy okazji wykonać kolektor deszczowy pod przyszłe osiedla mieszkaniowe. Wymieniane są także sieci wodociągowa i kanalizacyjna oraz przebudowywane jest skrzyżowanie ulic Strzelińskiej i Westerplatte. To jeden z najbardziej newralgicznych elementów układu komunikacyjnego w Świdnicy. Zamknięcie ulicy Westerplatte wymusiło poprowadzenie objazdów przez podświdnicki Jagodnik, a dla samochodów powyżej 15 ton – aż przez Lutomię.
O uciążliwościach mieszkańcy byli informowani, ale początkowo prace miały zostać przeprowadzone podczas wakacji. Rozpoczęły się jednak dopiero 4 sierpnia, a mają potrwać do końca września, o ile nie będzie żadnych niespodziewanych przeszkód. – Rozumiemy, że remont jest konieczny, ale dlaczego o nas nikt nie pomyślał – pytają, wskazując na złe, ich zdaniem, rozwiązania i brak kontroli pojazdów ciężarowych, które lekceważą zakaz wjazdu.
– 80% samochodów wyjeżdżając z Jagodnika skręca do Świdnicy (od strony ul. Kopernika), a to jest skręt w lewo i wszystkich trzeba przepuścić. Tworzy się więc gigantyczny korek, często na całej długości Jagodnika, zwłaszcza w godzinach szczytu i rano. Wyjazd z naszych posesji graniczy z cudem, a w korku stoi się po kilkadziesiąt minut. Nasi znajomi pytają, jak wy tam w tym Jagodniku żyjecie – mówi jedna z mieszkanek i wskazuje, że rozwiązaniem byłaby czasowa zmiana organizacji na skrzyżowaniu z pierwszeństwem przejazdu w kierunku Świdnicy. – Ruch w innych kierunkach jest znacznie mniejszy – dodają mieszkańcy.
– Ja mieszkam na samej krzyżówce i kiedy mijają się ciężarówki, to zahaczają o rynnę – mówi kolejny mieszkaniec. – Niby jest ograniczenie do 15 ton, ale nikt tego nie przestrzega – dodaje. – Ciężarówki rozjeżdżają pobocza, ten nasz mały fragment chodnika, a o utworzeniu korytarza życia to nie ma mowy – dodaje kolejna mieszkanka. A nastepne korki robią się bliżej Świdnicy, bo TIR-y jadą wprost na niski wiadukt, a potem próbują zawracać. Dlaczego tu ani razu nie pojawiła się Inspekcja Transportu Drogowego, policji też nie widzimy – mówią kolejne osoby. Rozmowa trwa około 30 minut. Mija nas co najmniej 20 TIR-ów i ciężarówek.
– Tu nie ma szans, żeby przejechać rowerem, przejść nawet na drugą stronę ulicy. Mamy tylko jedno przejście dla pieszych! – skarżą się mieszkańcy. Dodają, że to nie tylko utrudnienia, ale także stała obawa o życie. – Bo jak już się trochę rozluźni, to zaraz wszyscy gnają, żeby nadrobić czas. Zrobiono nam tu takie niby spowalniacze, ale na tej pofalowanej jak wody Dunaju ulicy to nawet nikt ich nie zauważa. Na porządne spowalniacze nie było zgody – mówi następna osoba.
Sołtys Mirosław Szymczyk martwi się, że objazd doprowadzi do kompletnej degradacji drogi, która już wcześniej była w fatalnym stanie. – Czy nam to ktoś naprawi? Ten pozrywany asfalt, zniszczone pobocza – dopytuje. Kolejnym zmartwieniem jest czas. – Nie bardzo wierzymy, że prace zakończą się w terminie – mówią mieszkańcy.
– Po pierwsze skontaktuję się z szefem Wydziału Ruchu Drogowego świdnickiej policji i spróbuję przekazać zarówno temat ruchu samochodów ciężarowych, jak i skrzyżowania. Przeanalizujemy dzisiaj i jutro rano, jak to wygląda w godzinach szczytu, żeby zorientować się, jak to wygląda po 1 września, kiedy ten ruch jest zwiększony. Skontaktuję się również z miastem, czy termin zakończenia remontu z końcem września jest realny, czy prace posuwają się w taki sposób, że się zmieszczą w tym zapowiadanym okresie – deklaruje Marek Olesiński, dyrektor Służby Drogowej Powiatu Świdnickiego. Szef powiatowych dróg zapowiada, że decyzje, czy wprowadzać zmiany na skrzyżowaniu, czy nie wprowadzać, zapadną do najbliższego piątku.
Jak dodaje Marek Olesiński, przed wprowadzeniem objazdu zostało wykonane nagranie stanu dróg, którymi został on poprowadzony. – Po zakończeniu przeprowadzimy porównanie i tam, gdzie doszło do zniszczeń, zostaną one naprawione. Postaramy się także o przygotowanie dokumentacji, bo ta droga wymaga gruntownej modernizacji – mówi. Na razie jednak o żadnych, nawet przybliżonych terminach, nie ma mowy.
Mieszkańcy Jagodnika wskazują, że choć wieś znajduje się tuż obok Świdnicy, nie prowadzą do niej ścieżki rowerowe ani piesze, nie ma tez połączeń autobusowych (zostały wprowadzone obecnie tylko z powodu objazdu).
/asz/