Kolejne dzikie ptaki wspólnymi siłami ratują świdnickie Schronisko dla Bezdomnych Zwierząt i lekarz weterynarii Jarosław Zajączkowski. Do Kraszowickiej Sokolarni w Świdnicy trafiła, na razie bezimienna, płomykówka zwyczajna i samica myszołowa, Furia. Oba podniebne drapieżniki boleśnie zderzyły się z cywilizacją.
Wybudowana przy doskonale znanej świdniczanom Kraszowickiej Zagrodzie sokolarnia stała się właśnie przystanią dla kolejnych dzikich ptaków. Andrzej Hercuń z żoną Małgorzatą i synem z powodzeniem wyprowadził na prostą kilka bocianów, które szczęśliwie odfrunęły do ciepłych krajów. Na miejscu, obok ptaków należących do państwa Hercuniów, na zimę pozostał tu bociek Jakub. – Ale mam nadzieję, że wiosną uda się go przekonać do powrotu na wolność – mówi Andrzej Hercuń, którego uwaga koncentruje się teraz mocno na płomykówce i myszołowie.
Furia do sokolarni trafiła przez kilkoma dniami. – Ptak skrajnie wyziębiony, osłabiony dotarł do FMP Schronisko dla Bezdomnych Zwierząt w Świdnicy, następnie troskliwe ręce Jarosława Zajączkowskiego dokonały oględzin, podane zostały leki i zalecono dalsze postępowanie.
W Kraszowicka Sokolarnia tradycyjnie zaczęliśmy od zważenia pacjentki. Dziewczynka na pusto ma 1186g masy ciała (porównywalnie z naszą Daisy). Nie siada, tylko leży z otwartym dziobem, nie atakuje, ma silny przykurcz łap, jednak z zachowaniem motoryki – szpony otwiera i zaciska – opisywał Andrzej Hercuń.
– Na pewno na stan ptaka duży wpływ miały warunki, w jakich został znaleziony (nie wiemy, jak długo leżał w śniegu) podejrzewać możemy hipotermię i porażenie mięśni spowodowane zimnem, jednak najbardziej obawiamy się, że główną przyczyną takiego stanu myszołowa jest zatrucie. Bardzo często właśnie te ptaki stają się ofiarami używania trucizn na gryzoniach oraz coraz częściej padają ofiarami hodowców gołębi. Co prawda nie w Świdnicy, ale w wielu miejscach w Polsce gołębiarze świadomie trują i mordują te ptaki na różne sposoby. Na dzień dzisiejszy poza naszymi hodowlanymi ptakami nie mamy na rehabilitacji innych drapoli, więc całą uwagę i zaangażowanie poświęcimy tej dziewczynce. Mamy nadzieję (chociaż niewielką), że stan wygląda na gorszy niż jest w rzeczywistości i ptasior szybko wróci do pełnej sprawności i znajdzie się tam, gdzie jego miejsce – napisał w mediach społecznościowych. Dzisiaj ptak pojechał na konsultację. – Jeszcze za wcześnie, żeby oceniać stan, ale ma coraz więcej siły, co odczułem na własnej skórze – dodaje społecznik.
Kolejna do sokolarni trafiła płomykówka zwyczajna. – Zabrana z okolic Jordanowa przez Schronisko dla Bezdomnych Zwierząt w Świdnicy. Z naszej kilkugodzinnej obserwacji wynika, że ptak nie ma uszkodzeń kośćca, jest bardzo słaby, jego waga w chwili przyjęcia do to 278 g wskazuje to, że raczej jest to samiec (samce są mniejsze od samic) i to mocno zagłodzony. Płomykówka przy poruszaniu się ma zaburzenia równowagi, nie lata stabilnie – w zasadzie tylko podfruwa, ale może to być spowodowane zagłodzeniem. Karmienie niestety musi się na tym etapie odbywać na siłę, ale przełyka ładnie. Waga po karmieniu 336g – opisał Andrzej Hercuń. Dziś dodaje, że kondycja płomykówki jest lepsza i dobrze rokuje. Trudno powiedzieć, co jest przyczyną tak złego stanu, ale mogło to być uderzenie w szybę. Wystarczy, że po kontuzji osłabiony ptak poleży na mrozie i nie będzie miał siły latać. To dla niego wyrok.
Obu drapieżnikom obecni opiekunowie życzą jak najszybszego powrotu do natury. Na razie ptaki mają zabezpieczoną fachową pomoc lekarską, bezpieczną wolierę, pożywienie i suplementy diety. Dalsze losy płomykówki i myszołowa można śledzić na Kraszowicka Sokolarnia.
/asz/
fot. Andrzej Hercuń