Strona główna 0_Slider Szopy, lisy, owce, kucyki, osiołki… Wkrótce piknik dla ferajny z azylu Patataj...

Szopy, lisy, owce, kucyki, osiołki… Wkrótce piknik dla ferajny z azylu Patataj [FOTO]

0

„Zaplatają warkocze”, owijają się wokół szyi i traktują człowieka jak drzewo do harców. Zrobienie zdjęcia szopom praczom to nie lada wyczyn, ale już kucyk senior pozuje dostojnie, a Paweł i Karol zachowują się bardziej jak psiaki niż osiołki. Do tego trzeba dodać owce, kruka i konie. Azyl, stworzony w Witoszowie Dolnym przez Fundację Animals Sanctuary „Patataj” daje tej niezwykłej ferajnie opiekę i dużo wolności.

O tym miejscu zrobiło się głośno w 2022r., gdy spłoszone przez grzybiarzy konie z azylu trafiły na drogę wojewódzką 379, tak zwaną Modliszówkę. Jak śmiali się opiekunowie zwierząt, Sandra Slawska i Dariusz Tatarzyn, lepszej promocji nie można było zrobić.

Sandra i Dawid opiekują się zwierzętami od sześciu lat. Swoje sanktuarium stworzyli na terenie dawnego poligonu wojsk radzieckich w Witoszowie Dolnym, a znajdujące się tam zabudowania zaadoptowali na magazyn z paszą i lekami, niewielkie stajnie dla kucyków, baranów i osłów, natomiast dla koni postawili wiatę.

W zwierzęcym sanktuarium Patataj przebywa w tej chwili 30 zwierząt, a wszystkie mają za sobą dramatyczne przejścia. Wolnym krokiem na sztywnych nóżkach do wody człapie dziadunio Fredzik, kucyk, któremu nikt nie dawał szans. – Ma lepsze i gorsze dni, wymaga stałego podawania leków, ale nie poddaje się – mówi z czułością Sandra. Ulubienicami są oślica Marta i jej niedawno urodzona córka Matylda. – Dawid rozpuścił tę małą jak dziadowski bicz – śmieje się współzałożycielka azylu. Rozmowie przyglądają się z ciekawością Kasia i Adrianka, owce uratowane przed grillem, które po terenie chodzą luzem, a na miejsce noclegu wybrały psi kojec. Jeszcze niedawno krok w krok za Sandrą i Dawidem podążał osiołek Pawełek. Nie widać go jednak. – Jest, jest! Ale zakochał się, bardzo się zakochał – śmieje się Sandra i woła osiołka. Ten przybiega z kompanem. – To Karolek. Oni są po prostu nierozłączni – dodaje Dawid.

Od kilku miesięcy w azylu są nowi mieszkańcy. – Zaczęło się od jednego, a teraz mamy ich więcej – mówi Sandra, trzymając na rekach młode szopy. – To zwierzęta, które stały się ogromnym problemem. Na ich posiadanie wymagane jest zezwolenie, wydawane przez Główny Inspektorat Ochrony Środowiska. Jeśli trafią do środowiska, mogą być zabijane. Ratunkiem są azyle, gdzie zostaną wykastrowane i otrzymają dożywotnie schronienie.

Fundacja Patataj przygarnęła ciężarne samice i w tej chwili w azylu jest w sumie siedem szopów. Tuż obok mieszkają uratowane z fermy lisiej czarne lisy, trzy dorosłe i szóstka małych. Wszystkie maluchy są przeznaczone do adopcji. – Zapraszamy osoby, które chciałby stworzyć im dom. To wspaniałe zwierzęta – zachęca Sandra.

W ubiegłym roku para postanowiła założyć fundację. – Działamy tylko i wyłącznie dzięki pomocy ludzi prywatnych. Nie uzyskujemy żadnej pomocy od państwa. Wiele lat działaliśmy tylko z własnych funduszy, ale wciąż rosnąca ilość zwierząt oraz ich potrzeb zmobilizowała nas do otworzenia w pełni legalnej fundacji – podkreślają. Funkcję prezesa Fundacji Patataj Animals Sanctuary objął Dawid. – Miesięczne utrzymanie naszego zwierzyńca, wraz z leczeniem, zapewnieniem właściwej karmy, ciągłą wymiana ogrodzeń kosztuje około 30 tysięcy miesięcznie. Niestety, zbiórki idą bardzo mozolnie. Bylibyśmy szczęśliwi, gdy znalazło się grono osób, które zadeklaruje niewielkie, ale systematyczne wpłaty. Moglibyśmy lepiej planować budżet. Na szczęście coraz więcej osób do nas przyjeżdża, mamy też wsparcie od firm. Niedawno Toyota Tsusho Europ Poland podarowała nam belki i panele do budowy wiat dla szopów oraz lisów, a środki na siano dla naszych kopytnych zapewniła Fundacja Ardor im. Mikołaja Koteckiego z Poznania, która niespodziewanie przelała nam na ten cel 16 800 złotych. Popłakałam się ze wzruszenia – mówi Sandra.

Fundacja nie tylko opiekuje się zwierzętami z azylu, udziela także pomocy dzikim zwierzętom i rozwija swoje działania edukacyjne. – Nawiązaliśmy współpracę ze świdnickim oddziałem Polskiego Stowarzyszenia na Rzecz Osób z Niepełnosprawnością Intelektualną. Gościliśmy u nas dzieci z ośrodka i przedszkola. Od września będziemy realizować projekt w szkołach, edukując dzieci i młodzież w kwestiach dotyczących przede wszystkim niesienia pomocy dzikim zwierzętom – dodają twórcy witoszowskiego azylu.

Marzeniem Sandry i Dawida jest wykupienie terenu, na którym działa schronienie dla zwierząt, ale to odległa wizja. Na razie najpilniejszą potrzebą jest budowa wygodnej woliery dla szopów i lisów. Na ten cel została utworzona zrzutka, gdzie cały czas można wpłacać datki. Fundacja i przyjaciele do wsparcia projektu będą zachęcać także podczas pikniku, który odbędzie się 20 sierpnia na terenie Ośrodka Sportu i Rekreacji w Świdnicy. Już dzisiaj warto zarezerwować sobie czas. A każdy, kto chciałby odwiedzić azyl i poznać zwierzaki, będzie w Witoszowie mile widziany. Umówić się można telefonicznie, dzwoniąc na numer 536 433 179.

Agnieszka Szymkiewicz
fot. Dariusz Nowaczyński

Poprzedni artykułPies, gęś i kaczka w centrum Świdnicy
Następny artykułCzołowe zderzenie rowerzystów na Wrocławskiej