Świdnicka prokuratura umorzyła śledztwo w sprawie katastrofy śmigłowca, do której doszło w połowie 2020 roku na obrzeżach Strzegomia. Zdaniem śledczych bezpośrednią przyczyną katastrofy była utrata kontroli nad maszyną przez pilota. – Na utratę stateczności i sterowności mogło się złożyć wiele czynników. Nie było jednego, w oparciu o który moglibyśmy dokonać jednoznacznej oceny – wyjaśnia prokurator Marek Rusin. W wyniku rozbicia ultralekkiego śmigłowca zginęły wówczas dwie osoby.
Do katastrofy dwuosobowego ultralekkiego śmigłowca Phoenix UH-22, będącego modyfikacją wyprodukowanej w 1989 roku maszyny Robinson R-22 Beta, doszło 30 czerwca 2020 roku w rejonie ulicy Mordechaja Anielewicza w Strzegomiu, niedaleko drogi krajowej nr 5. O godzinie 20.16 maszyna wystartowała z miejsca stałego bazowania w Stawiskach w celu wykonania lotu rekreacyjnego do oddalonego o kilka kilometrów Strzegomia. W trakcie przelotu, w odległości około 5 kilometrów od miejsca startu, pilot miał napotkać trudności z zachowaniem kierunku i równowagi śmigłowca w locie. Nie zdołał on opanować maszyny, która runęła na ziemię o godzinie 20.20. W wyniku wypadku śmierć poniosło dwóch mężczyzn w wieku 46 i 48 lat.
Wyjaśnianiem okoliczności katastrofy zajęła się świdnicka prokuratura, która 1 lipca 2020 roku formalnie wszczęła w tej sprawie śledztwo. – Wszczęliśmy i prowadziliśmy śledztwo w sprawie nieumyślnej katastrofy w ruchu powietrznym. 30 czerwca 2020 roku pilot utracił stateczność i sterowność, spadł i dwie osoby poniosły śmierć. W toku tego śledztwa powołaliśmy biegłego m.in. z zakresu lotnictwa, który wydał w tej sprawie opinię na podstawie akt oraz materiałów uzyskanych od Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych. Efektem tego jest umorzenie tego śledztwa – mówi Marek Rusin z Prokuratury Rejonowej w Świdnicy. Tłumaczy przy tym, dlaczego podjęto taką decyzję. – Ustaliliśmy, że bezpośrednią przyczyną tego wypadku była utrata stateczności i sterowności śmigłowca, w wyniku czego śmigłowiec ten spadł, rozbił się, a dwie osoby poniosły śmierć. Nie jesteśmy jednak w sposób pewny i jednoznaczny ustalić, dlaczego do tego doszło. Mamy tutaj kilka przyczyn, które mogły spowodować tę katastrofę – tłumaczy Rusin.
– Z opinii biegłych badających łopaty wirnika głównego wynika, że doszło do rozklejenia się krawędzi spływu łopat wirnika nośnego, przy czym rozklejenie to mogło pojawić się z różnych powodów. Usiłowaliśmy ustalić, czy była to wina producenta, czy też wina niewłaściwie dobranych łopat, złego montażu, czy też ingerencji właściciela tego śmigłowca w łopaty w zakresie ich wyważania. Jest to kilka okoliczności, które mogły wpłynąć na rozwarstwienie łopat, ale nikt nie jest w stanie w sposób pewny wskazać, z jakiego powodu do tego doszło – wyjaśnia prokurator.
Biegły wskazał również, że przyczyną katastrofy mógł być również brak kompetencji pilota. – Ustalono, że nie posiadał on właściwych kwalifikacji. Nie posiadał licencji uprawniającej do pilotowania lekkich śmigłowców. Żeby pilotować taki śmigłowiec trzeba mieć licencję, a żeby ją uzyskać trzeba przejść program szkoleniowy. Ustaliliśmy, że właściciel przechodził jedynie loty przyuczające. To jest za mało. Biegli wskazują również, że śmigłowiec był w złym stanie – wskazuje Rusin.
Ustalenie, który z tych czynników ostatecznie doprowadził do utraty sterowności maszyny i jej rozbicia, okazało się niemożliwe. – Mogło do tego doprowadzić rozwarstwienie łopat, ale nie można też wykluczyć, że gdyby pilot miał właściwe kwalifikacje to mógłby spokojnie opanować śmigłowiec i wylądować. Ten pilot takich kwalifikacji nie posiadał. Te okoliczności spowodowały, że śledztwo zostało umorzone z powodu braku ustawowych znamion czynu zabronionego, nie mogąc ustalić, co było bezpośrednio przyczyniło się do utraty stateczności i sterowności. Na to mogło się złożyć wiele czynników. Nie było jednego, w oparciu o który moglibyśmy dokonać jednoznacznej oceny – podkreśla szef świdnickiej prokuratury.
Jak dodaje, ustalenia prokuratury pokrywają się z ustaleniami Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych, która ostatnio również zakończyła swoje postępowanie w tej sprawie. W jego toku stwierdzono, że 46-letni właściciel maszyny nie posiadał uprawnień do pilotowania śmigłowców i posiadał jedynie świadectwo kwalifikacji pilota ultralekkiego statku powietrznego. Z kolei 48-latek, który również podróżował śmigłowcem, posiadał uprawnienie do pilotowania samolotów ultralekkich. W dokumencie konkludującym postępowanie prowadzone przez PKBWL przywołano również kwestię wymiany łopat wirnika śmigłowca z metalowych na kompozytowe.
– Łopaty wirnika głównego wymienione zostały 24 czerwca 2020 roku. Po wymianie, w dniu 29 czerwca 2020 roku, wykonano ich wyważanie i torowanie. Dzień później tj. 30 czerwca 2020 roku doszło do wypadku (…) Przed wymianą łopat, na śmigłowcu występowały podwyższone wibracje przenoszące się na układ sterowania. Właściciel nie usunął przyczyn wibracji. Zamiast tego, przy pomocy taśmy izolacyjnej, przymocował do drążka sterowego ołowianą sztabę, która miała je tłumić – wskazano w dokumencie PKBWL. Zaznaczono tam, że modyfikacja dokonana przez właściciela, zaś on sam „nie miał uprawnień do wykonywania działalności w tym zakresie”.
Michał Nadolski
[email protected]