„Taka twoja uroda”, „miesiączka musi boleć” – takie „diagnozy” 34-letnia Monika Stankowska słyszała przez wiele lat. Dopiero przed tygodniem nareszcie otrzymała pełną informację, co jest przyczyną paraliżującego bólu, a co najważniejsze – że jest szansa na poprawę stanu zdrowia i jakości życia. Cena to 65 tysięcy złotych, kwota, która jest poza zasięgiem pani Moniki, pracującej z jednym z supermarketów w Świdnicy.
zdjęcie za zrzutka. pl
Monika Stankowska jest absolwentką Zespołu Szkół im. Jędrzeja Śniadeckiego w Żarowie, mieszka i pracuje w Świdnicy. – Decyzja o założeniu zrzutki była jedną z najtrudniejszych w moim życiu. Mimo że sama staram się pomagać innym, to jednak ciężko prosić o pomoc, kiedy sprawa dotyczy właśnie mnie. Znalazłam się jednak w sytuacji, w której ten jeden raz muszę schować dumę w kieszeń i bez ściemy poprosić o wsparcie – pisze młoda kobieta. – Po wielu latach usilnych prób znalezienia pomocy w końcu otrzymałam upragnioną diagnozę i wiem co mogę (muszę!) zrobić, aby pozbyć się towarzyszącej mi od zawsze choroby. Diagnoza: zaawansowana endometrioza głęboko naciekająca i adenomimioza.
Endometrioza to przewlekła choroba hormonalno-immunologiczna, która wiąże się przede wszystkim z ogromnym bólem i dotyka co 10 kobietę. Niewiele osób o niej słyszało, lekarze bagatelizują i nie zauważają, a na prawidłową diagnozę czeka się latami. Specjalistów jest tak niewielu, że na wizytę trzeba czekać wiele miesięcy. Nie ma na to lekarstwa, szansą na poprawę komfortu życia jest jedynie specjalistyczna operacja. NFZ nie zna tego terminu, a tak rozległe operacje nie są refundowane. Kobiety muszą radzić sobie same.
Endometrioza to nieuleczalna, przewlekła choroba, w której błona śluzowa wyścielająca jamę macicy pojawia się poza nią. Zagnieżdża się w różnych miejscach, w których nie powinno jej być – jajnikach, mięśniu macicy, otrzewnej, jelitach, układzie moczowym, a nawet w mózgu, oczach czy płucach. Tam się rozrasta i przechodzi ten sam cykl, co endometrium w macicy. Wciąż rośnie, powodując stany zapalne, zrosty, guzy i nacieki. Choć histopatologicznie nie jest nowotworem, to klinicznie zachowuje się jeszcze gorzej. Jest klinicznie złośliwa, niszczy organy, powoduje ich dysfunkcje, unieruchamia, poniekąd „zjada” powodując perforację jelit, niszczenie moczowodów, obumieranie nerek czy dysfunkcję pęcherza moczowego. Ogranicza prawidłowe funkcje narządów sklejając je i powoduje niewyobrażalny ból. Często prowadzi do niepłodności i depresji spowodowanej ciągłym cierpieniem i brakiem zrozumienia przez otoczenie.
– W przeciągu ostatnich 3 lat sytuacja diametralnie się pogorszyła. Mam za sobą wizyty u różnych „specjalistów” i mnóstwo nie trafionych diagnoz oraz masę „cennych rad”, jak „taka twoja uroda” „miesiączka musi boleć”, a także niepotrzebny zabieg operacyjny w ramach NFZ, który znacznie obniżył poziom rezerwy jajnikowej (AMH). Całe moje dotychczasowe życie skupione jest na ciągłym strachu i bólu. Bólu, którego nie można w żaden sposób uśmierzyć. Niestety, dopiero po tak długim czasie widzę szansę na poprawę zdrowia i życie bez ciągłego bólu. Tą szansą jest operacja polegająca na usunięciu zrostów, przywróceniu prawidłowej anatomii, wycięciu wszystkich ognisk choroby i w efekcie powstrzymaniu rozwoju choroby – mówi świdniczanka.
– Po operacji czeka mnie farmakoterapia, fizjoterapia, ćwiczenia, specjalistyczna dieta, unikanie stresu i monitorowanie czy choroba powraca. W przypadku endometriozy nie ma 100% pewności wyleczenia, ale podjęte leczenie w ogromnym stopniu ułatwia chorym codzienne funkcjonowanie. Niestety, sama operacja nie załatwi sprawy, ale pozwoli mi na pozbycie się w dużej mierze objawów, które mnie wyniszczają – podkreśla pani Monika. Skomplikowana operacja laparoskopowa nie jest refundowana. Jej koszt to 65 tysięcy złotych. To kwota przekraczająca możliwości świdniczanki. Każdy, kto chciałby wspomóc panią Monikę w powrocie do zdrowia, może to zrobić poprzez wpłacenie datku na zrzutka.pl.