Śmiecą rolnicy, właściciele małych warsztatów samochodowych, osoby prywatne. Mimo trwającej już od ponad 4 lat kampanii społecznika z Pszenna nowe dzikie wysypiska śmieci powstają szybciej niż grzyby po deszczu. Waldemar Woźniak zebrał głownie z terenu powiatowego już ponad 200 ton śmieci. I liczba ta rośnie z każdym dniem.
Były pracownik Poczty Polskiej i członek Polskiego Związku Łowieckiego po śmierci żony cały wolny czas na emeryturze postanowił poświecić na ratowanie środowiska naturalnego. Z polnych dróg, lasów, przydrożnych rowów, rzek i stawów Waldemar Woźniak wyciąga systematycznie tysiące odpadów i skutecznie doprowadza do ich wywiezienia na legalne wysypiska. Przed pracą mogą go powstrzymać tylko ulewy, w upalne dni wstaje o świcie, by zdążyć przed wzrostem temperatury. Najczęściej pracuje sam lub ze wsparciem Grzegorza Matuły i wnuka Patryka, czasem dołączają do niego inni społecznicy. Końca tej walki nie widać. – Wciąż ludzie wyrzucają nowe śmieci – mówi pan Waldemar.
W ostatnich tygodniach zajął się sprzątaniem dróg polnych Pszenno – Miłochów oraz Pszenno – Gogołów, gdzie zebrał w sumie 1,5 tony śmieci, z zagajnika w Makowicach wyciągnął 4 opony i 13 worków śmieci, z platformy widokowej pod Modliszowem – 5 worków, a z przystanków autobusowych w Witoszowie Dolnym i Górnym, Komorowie – 8 worków. Od wielu dni walczy z gigantyczną liczbą śmieci w zagajniku po byłej piaskowni między Zebrzydowem a Białą.
– Szykujemy także wielką akcję sprzątania zalewu Mietkowskiego na jesień. Chcemy sprzątać dużą grupą ludzi. Będziemy chcieli, żeby pomogli myśliwi, wędkarze i społeczeństwo, któremu miła jest przyroda – dodaje społecznik.
/red./
fot. archiwum Waldemara Woźniaka