Strona główna 0_Slider 7-latka szyła szmaciane koniki, by opłacić podróż ukochanego psa z Ukrainy. Pomoc,...

7-latka szyła szmaciane koniki, by opłacić podróż ukochanego psa z Ukrainy. Pomoc, nie tylko dla niej, nadeszła ze Świdnicy

0

W świąteczny weekend Adrianna Kaszuba, prezeska Fundacji Mam Pomysł i kierowniczka Schroniska dla Bezdomnych Zwierząt w Świdnicy wraz z Markiem Miecznikiewiczem, nauczycielem Zespołu Szkół Specjalnych w Świdnicy, wyruszyła na Ukrainę z darami dla ludzi i zwierząt. Nie wracali „na pusto”. Do Polski przywieźli ludzi i zwierzęta.

„Dotarliśmy do wyzwolonego spod rosyjskiej okupacji Czernihowa z darami dla ludzi i zwierząt. Zaopatrzyliśmy też potrzeby w Chrystyniwce, miejscowości położonej w centralnej Ukrainie. Wyprawę udało się zorganizować dzięki hojności darczyńców, wsparciu przyjaciół Fundacji. Wyruszyły 2 samochody zapakowane po brzegi karmą dla zwierząt, środkami na pchły i kleszcze, żywnością dla ludzi, środkami higienicznymi, lekami, artykułami dla dzieci. Z ramienia FMP wyruszyłam osobiście, wspólnie z naszym wolontariuszem Markiem, który już trzeci raz wiózł pomoc humanitarną na teren Ukrainy w ostatnich tygodniach. Kiedy ja wracałam do Polski, z czworonożnym pasażerem Maksiem, Marek był w drodze do Odessy i Mikołajewa. W prawie 5 dni pokonałam około 3000 kilometrów. Wiele godzin jazdy po drogach, których stan utrudniał podróżowanie, dodatkowo rozmaite kontrole, postoje, a nadto przejazdy przez granicę PL-UA, które zajęły po 4 godziny każda.” – relacjonuje Adrianna.

„Wybraliśmy akurat Czernihów, jako główny punkt dostawy darów, ze względu na fakt, że miasto w wielu miejscach jest dosłownie zmasakrowane. Odbudowa zajmie lata… Na miejscu udało nam się nawiązać kontakt z Tatianą, która prowadzi schronisko w Czernihowie dla 200 psów i 60 kotów. Wojna nie oszczędziła schroniska – również stało się ofiarą bombardowania, w wyniku którego życie stracił 1 pies, a pozostałe 20 przez stres związany z tym zdarzeniem. Zostawiliśmy tam karmę, suplementy, środki na pasożyty. Dary zostały tam przekazane także mieszkańcom zbombardowanego osiedla bloków mieszkalnych – żywność, leki, środki higieniczne. Chrystyniwka otrzymała głównie leki przeciwbolówe i przeciwgorączkowe dla dzieci oraz wsparcie dla wojskowych walczących na froncie.” – pisze prezeska fundacji.

„W drodze powrotnej zabrałam jamnika Maksia, który nie mógł 2 miesiące temu wyjechać z terytorium Ukrainy ze swoją rodziną. Psem opiekowała się w tym momencie przyjaciółka. Dzięki sprawnej akcji Maksiu już jest ze swoimi opiekunami w Bielawie, gdzie czekała na niego cała rodzina.” – dodaje Adrianna.

Gdy Adrianna wracała do Polski, Marek Miecznikiewicz wyruszył do Odessy i Mikołajowa. Nawiązał tutaj kontakt z dziecięcym szpitalem onkologicznym, przekazał dary dla żołnierzy, a także kolejną partię karmy dla zwierząt. Tutaj był już w bezpośredniej bliskości walk i jak opisuje, nieustannie słyszał bombardowania. I tutaj zyskał nowych towarzyszy podróży. Na pokład busa zabrał trzy osoby, matkę z córką i chłopca, którego mama zmarła, a brat walczy na froncie. Całej trójce towarzyszył pies i nie był to jedeny zwierzak w podróży do Polski. Marek zabrał Wolterię, ukochaną rottweilerkę 7-letniej Marii z Mikołajowa, która wraz z mamą uciekła przed wojną do Polski. Psa nie mogła zabrać, został pod opieką dziadków, jednak dziewczynka nie poddała się. Za przewiezienie zwierzaka przewoźnicy chcieli 15 tysięcy hrywien, czyli ok. 2 tysięcy złotych. Dziewczynka szyła przez 3 tygodnie szmaciane koniki, by zebrać potrzebną kwotę. Dziecku za darmo pomógł Marek Miecznikiewicz i jak napisała dzisiaj Agnieszka Pawlicka z Fundacji Rottweilery – Na Ratunek, Wolteria już trafiła do swojej małej właścicielki.

„Okrucieństwo wojny poraża. Tam cierpią ludzie, zwierzęta i dzieje się ogromna krzywda, której nie sposób będzie zadośćuczynić, naprawić. Wiele widzimy w mediach, relacjach. Jest to jednak nic w porównaniu z obecnością w tych miejscach, kontaktem z ludźmi, mieszkańcami zniszczonych miast. Przytłacza bezradność, ilość potrzeb, brak możliwości. Nie potrafię opisać tego wszystkiego co zobaczyłam, doświadczyłam, ale cieszę się, że naszą wspólną mocą zrobiliśmy tyle dobrego.” – podkreśla Adrianna i zapowiada przygotowania do kolejnej zbiórki. – Dzisiaj wracam do Świdnicy, ale myślami jestem na Ukrainie. Tam potrzeby są ogromne. Nawiązałem mnóstwo kontaktów i wiem, że teraz będę jechał do Mikołajowa i Zaporoża. Trzeba jednak wrócić także do Czernihowa, mam nadzieję, że uda się zorganizować drugi samochód – mówi Marek Miecznikiewicz.

„Kolejna wyprawa Marka w okolicach majówki. Tym razem nie mogę się włączyć osobiście, ale obiecałam, że zapełnimy kolejny transport produktami specjalistycznymi. Apeluję o włączenie się w akcję, żeby uzbierać środki takie jak: tabletki typu Bravecto, Simparica (p/pchłom i kleszczom), suplementy dla zwierząt, dla ludzi: leki dla dzieci i dorosłych: przeciwbólowe, przeciwgorączkowe, syropy na kaszel, aspiryna, leki na ciśnienie. Mile widziane także środki higieniczne dla dzieci i dorosłych. Dla zwierząt: wysokiej jakości karma, aby można było przekazać tę bardziej odżywczą dla zwierząt w potrzebie.” – wylicza Adrianna Kaszuba, a Marek dodaje, że potrzebne są także stazy taktyczne.

Zbiórka darów rzeczowych: Schronisko dla Bezdomnych Zwierząt, ul. Pogodna 3, 58-100 Świdnica

Zbiórka darowizn finansowych:

Fundacja Mam Pomysł

07 1750 0012 0000 0000 3089 1082

koniecznie z dopiskiem: „schronisko w Świdnicy”.

Dla przelewów zza granicy:

Kod BIC/SWIFT: PPABPLPKXXX

nr rachunku IBAN: PL 07 1750 0012 0000 0000 3089 1082

Z góry dziękuję za wsparcie naszych przyjaciół i sympatyków. Ta pomoc humanitarna ma ogromne znaczenie, pomagamy niewinnym ofiarom okrutnej wojny – dodaje Adrianna.

/opr. red./
fot. Adrianna Kaszuba, Marek Miecznikiewicz

Poprzedni artykuł„Nawet nie wiemy, jak bardzo pomoc jest potrzebna”. Kolejny transport z darami ze Świdnicy na Ukrainę
Następny artykułPsi nos na tropie średniowiecznych monet. Tak dużego znaleziska nie było od stulecia [FOTO]