W środę w świdnickim sądzie miał ruszyć proces 60-letniej sołtyski Wirek. Teresa M. przywiązała swojego czworonoga do samochodowego haka, a następnie ciągnęła go po drodze, doprowadzając do poważnych obrażeń. Od zdarzenia wkrótce minie rok. Za leczenie i utrzymanie Brego nie płaci ani oskarżona, ani państwo. Do prawomocnego wyroku nie można go przekazać do adopcji. Pies żyje dzięki fundacji prowadzącej świdnickie schronisko i datkom wpłacanym przez darczyńców.
Do zdarzenia, które zbulwersowało opinię publiczną doszło w kwietniu ubiegłego roku. Teresa M. przywiązała psa do samochodowego haka i ciągnęła go po drodze między Wirami a Wirkami. Kobieta została zatrzymana i trafiła do policyjnego aresztu. Czworonóg, który był przez nią ciągnięty, został odebrany przy policyjnej asyście przez pracowników świdnickiego schroniska dla zwierząt i trafił pod opiekę przychodni weterynaryjnej. W schronisku otrzymał imię Brego.
Pod koniec czerwca świdnicka prokuratura skierowała do sądu akt oskarżenia przeciwko sołtys wsi Wirki. – Zarzucamy jej, że 6 kwietnia 2021 roku na trasie między Wirami a Wirkami znęcała się ze szczególnym okrucieństwem nad psem w typie owczarka niemieckiego, w wieku 6-8 lat, w ten sposób, że przywiązała go łańcuchem o długości około 19 metrów do haka holowniczego samochodu osobowego, czym zmusiła go do konieczności poruszania się za pojazdem, który jechał z prędkością co najmniej 40-50 km/h, na dystansie co najmniej kilkuset metrów. Pies biegł po asfalcie oraz poboczem, a w następstwie utraty sił przewrócił się i był ciągnięty w sposób bezwładny za samochodem. Doznał starcia kości i pazurów, rozdarcia mięśni i skóry, a także zwęglenia tkanek, które powstało wskutek tarcia ciała o chropowatą powierzchnię. Biegły weterynarz określił, że są to obrażenia, które stwarzały realne zagrożenie dla życia i zdrowia psa. Kwalifikujemy to zdarzenie jako znęcanie się ze szczególnym okrucieństwem, jako działanie świadomie okrutne – mówił wówczas Marek Rusin z Prokuratury Rejonowej w Świdnicy.
– Kobieta przesłuchana w charakterze podejrzanej częściowo przyznała się do tego czynu. W swoich wyjaśnieniach stwierdziła, że jej pies uciekł, po czym dostała telefon, że znajduje się on w miejscowości Wiry. Stąd też udała się tam samochodem, a po odnalezieniu psa podjęła decyzję o przywiązaniu go łańcuchem do haka holowniczego, w ten sposób usiłując doprowadzić go miejsca zamieszkania. Jak wyjaśniała, psa obserwowała w lusterku wstecznym, jednak w pewnym momencie straciła z nim kontakt wzrokowy. W momencie gdy się zatrzymała, zakrwawiony pies leżał na ziemi – charczał, miał widoczne obrażenia ciała. Zatrzymały się też przypadkowe osoby, które widziały to zdarzenie i pomogły włożyć psa do bagażnika. Kobieta z psem przyjechała do miejsca zamieszkania, gdzie następnie udała się również policja, która odebrała psa i przekazała go do schroniska – przywoływał Rusin.
– W toku śledztwa uzyskaliśmy opinię weterynaryjną, z której wynika, że obrażenia ujawnione u psa mogły powstać w mechanizmie tarcia ciała o chropowatą powierzchnię, jaką mógł być asfalt – zwłaszcza ujawnione zwęglenia i zdarcia pazurów. Biegły ujawnił również obrażenia ciała o podobnym mechanizmie powstania, ale starsze. Stąd też śledztwa nie kończyliśmy wcześniej, ponieważ chcieliśmy ustalić, czy podobne zdarzenia miały miejsce w przeszłości. Wysłuchując świadków i analizując zapis z monitoringu, nie potwierdziliśmy, aby podobne zdarzenia miały miejsce w przeszłości, stąd też starsze obrażenia nie zostały objęte aktem oskarżenia – zaznaczał szef świdnickiej prokuratury.
Oskarżona 60-latka nie była wcześniej karana sądownie. Grozi jej do 5 lat pozbawienia wolności, przepadek psa, a także może wobec niej zostać orzeczone świadczenie na rzecz podmiotu zajmującego się ochroną zwierząt.
Proces w Sadzie Rejonowym w Świdnicy miał się rozpocząć dzisiaj, ale o odroczenie wnioskował obrońca Teresy M. Nowa data nie została jeszcze wyznaczona.
Odwlekanie procesu to także skazywanie psa na dalszy pobyt w schronisku. Od kwietnia pies jest w Schronisku dla Bezdomnych Zwierząt, prowadzonym w Świdnicy przez Fundację Mam Pomysł. Nikt nie płaci ani za jego leczenie, ani za jego utrzymanie. Cały ciężar spoczywa na fundacji. – Niestety, zwierzęta, które są „zabezpieczeniem” w postępowaniu karnym nie mogą trafić do adopcji, dopóki sprawy trwają. Nikt za ich pobyt nie płaci. Oczywiście, będziemy się domagać podczas procesu sądowego zwrotu poniesionych kosztów, ale sprawy sądowe trwają coraz dużej i nie możemy przewidywać, kiedy jakieś środki otrzymamy. Nie możemy też szukać nowego domu dla „zabezpieczonego” psa – mówiła w grudniu 2021r. rozmowie ze Swidnica24.pl Adrianna Kaszuba, prezeska Fundacji Mam Pomysł. – Właścicielka psa nigdy się z nami nie skontaktowała, nie pytała o psa ani nie zaproponowała np. karmy. Był jeden telefon kogoś z rodziny, kto stwierdził, że i tak odzyskają psa. Gdy sprawa była głośna, dużą zbiórkę zorganizowała część mieszkańców Wirek, ale teraz jest cisza. Myślę, że nikomu do głowy nie przyszło, że Brego tak długo u nas zostanie – dodała Adrianna Kaszuba. Sytuacja pozostaje bez zmian.
Drastyczna historia z gminy Marcinowice oburzyła opinię publiczną. – Kwalifikujemy to zdarzenie jako znęcanie się ze szczególnym okrucieństwem, jako działanie świadomie okrutne – mówił prokurator Marek Rusin. Mimo to społeczność wsi Wirki nie złożyła wniosku o odwołanie Teresy M.. Kobieta nadal pełni funkcję sołtysa.
/mn, asz/