Niewielki ogranicznik wjazdu do Rynku ma już niezwykle bogatą historię kolizji. W środę doszło do kolejnego drogowego zdarzenia, a z wysuwanym słupkiem zderzył się kierowca taksówki.
Wysuwający się z pomiędzy kostki brukowej ogranicznik ma zatrzymywać samochody, których właściciele nie mają zezwolenia na wjazd na centralny plac miasta. Słupek systematycznie jest uszkadzany przez zmotoryzowanych, którzy nie znają sposobu funkcjonowania przeszkody. Każdy wjazd „na drugiego” kończy się bolesnym hamowaniem. W przeszłości zdarzały się incydenty z udziałem m.in. policyjnego radiowozu, furgonu bankowego oraz jadącej na sygnale karetki pogotowia.
Właśnie po ostatnim z tych wypadków rozgorzała dyskusja w sprawie likwidacji słupka lub zastąpienia go innym rozwiązaniem. Decyzją prezydent Świdnicy zapora ustawiona od strony ulicy Kotlarskiej pozostała jednak na swoim miejscu. – Doświadczenie wskazuje, że słupek wypełnia przeznaczoną mu rolę tzn. zagrodzić drogę każdemu, kto próbuje bez zezwolenia wjechać do Rynku. Niemniej nieustannie poszukujemy metody, by zagrożenia minimalizować – tłumaczyła prezydent Beata Moskal-Słaniewska. Rozwiązaniem problemu miało być zorganizowanie wyjazdu z Rynku (oraz wjazdu dla służb ratunkowych) od strony ulicy Grodzkiej.
Do kolejnej kolizji ze „strażnikiem” Rynku doszło w środę, około godziny 11.30. W drogową zaporę uderzył kierujący Fiatem taksówkarz, w wyniku czego uszkodzone zostało jego auto. – 67-letni mieszkaniec powiatu świdnickiego nie dostosował się do sygnalizacji świetlnej, w związku z czym doszło do zderzenia ze słupkiem. Kierujący został ukarany mandatem karnym – informuje Michał Rzepecki z Komendy Powiatowej Policji w Świdnicy.
/mn/