Łatwo nie było. W sobotę na świdnickim stadionie biało-zieloni dostali lekcję futbolu od ligowego rywala. Stal Brzeg wygrała 6:2 i choć świdniczanie strzelili dwa gole to były one tylko trafieniami na otarcie łez.
Przed tym meczem stan nieoficjalnej rywalizacji między tymi zespołami ustalony został na 1:1. Stal Brzeg wygrała w rundzie jesiennej, a Polonia Stal odniosła zwycięstwo w zimie, podczas rozgrywanego w Świdnicy sparingu przedsezonowego. Na korzyść gospodarzy mógł również przemawiać fakt, że na wiosnę odnieśli oni dwa zwycięstwa i oba na własnym obiekcie. W sobotnim meczu szybko jednak okazało się, że statystyki nie grają, a wynik już w 8. minucie otworzył zespół z Brzegu. Na prowadzenie Stal wyprowadził Michał Kuriata, który wykorzystał zamieszanie w polu karnym gospodarzy i przyjmując piłkę na 16. metrze od bramki zdecydował się od razu uderzyć. Pomocnik gości wykorzystał przy tym złe ustawienie bramkarza Polonii Stali, który złapany na wykroku zdołał tylko odbić wpadającą do sieci piłkę. Stracony gol nie rozjuszył świdniczan, którzy nadal byli dużo słabsi od rywala. Pierwszy kwadrans to właściwie lekcja futbolu, w której nauczycielem byli stalowcy, a nie zbyt pilnym uczeniem świdniczanie. Biało-zieloni praktycznie nie byli w stanie zagrozić bramce ochranianej przez Adriana Szadego, mało tego, przez niedokładność w rozegraniu rzadko kiedy udawało im się opuścić własną połowę z piłką przy nodze. To wszystko plus dobra gra gości, którzy szybko wymieniali piłkę, znajdując przy tym wolne przestrzenie w środku pola, zaowocowało drugim golem dla Stali. Udaną akcję ofensywną wykończył Konrad Andrzejczak, który pięknie uderzył z narożnika pola karnego w długi róg bramki Polonii Stali, nie pozostawiając przy tym szans na udaną interwencję Bartłomiejowi Kotowi. Kolejny stracony gol nieco pobudził miejscowych, którzy wyszli wyżej i starali się przejmować więcej piłek w pressingu. Jeden z takich przechwytów udał się Maćkowi Diduszce, który odebrał piłkę pod polem karnym Stali i choć szukał partnera dograniem do wnętrza pola bramkowego to było to bardzo niedokładne, a piłka trafiła pod nogi obrońcy zespołu gości. W zasadzie to była jedyna dobra akcja ofensywna miejscowych w pierwszej połowie. Reszta czasu upłynęła pod znakiem niecelnych zagrań, bez sensu uderzanych, dalekich prostopadłych piłek i strat, które w środku pola były nagminne. Na słabej grze świdniczan zyskiwali stalowcy, którzy po objęciu prowadzenia grali w ataku pozycyjnym i czyhali tylko na błąd ze strony gospodarzy. Taki zdarzył się w 41. minucie, kiedy z bliskiej odległości do bramki Kota trafił Mateusz Dychus. Napastnik Stali otrzymał podanie ze skrzydła i nabiegając na piąty metr pokonał z bliskiej odległości bramkarza Polonii Stali. Tym samym ustalił on wynik po pierwszej połowie na 0:3.
W drugiej połowie dobrych było piętnaście minut
Po zmianie stron zgromadzeni na trybunach kibice mieli wrażenie, że piłkarze zamienili się koszulkami. Teraz to świdniczanie mieli optyczną przewagę, szybciej grali piłką i przyniosło to wymierny efekt w postaci gola. W 48. minucie piłkę na środku boiska przyjął Kornel Ciupka, który kiwnął obrońcę i dograł do Damiana Szydziaka. Pomocnik Polonii Stali przełożył jeszcze piłkę z prawej na lewą nogę i pewnie uderzył po długim słupku nie dając szans na udaną interwencję Szademu. Strzelony gol jeszcze bardziej wpłynął na gospodarzy, którzy znacznie częściej byli na połowie rywala. Strzelać próbowali Tragarz, Osiadły czy Szydziak, który pomylił się o centymetry i piłka wylądowała zamiast w sieci to na piłko-chwycie. Dobry fragment gry gości zastopowała jednak fatalna w skutkach interwencja kapitana zespołu – Wojciecha Sowy, który nie poradził sobie z dryblującym Konradem Andrzejczakiem. Obrońca Polonii Stali wykonał wślizg w polu karnym, po którym sędzia nie miał wątpliwości i wskazał na wapno. Do rzutu karnego podszedł sam poszkodowany i choć blisko udanej interwencji był Kot to zamienił on „jedenastkę” na gola. To jednak nie zmieniło jeszcze tak bardzo obrazu spotkania. Nadal wydawało się, że świdniczanie chcą, walczą i było widać zaangażowanie, którego w pierwszej części meczu kibice nie doświadczyli. Wszystko to jednak zdało się na nic, gdy w 80. minucie po zabójczej kontrze było już 1:5. Ustawieni wysoko obrońcy świdnickiego zespołu przepuścili odbitą piłkę, do której dopadł Andrzejczak. Rozpędzony skrzydłowy Stali wyszedł na „sam na sam” z Kotem i pewnym strzałem po ziemi pokonał świdnickiego bramkarza. Tym samym ustrzelił on hattricka w tym spotkaniu. W końcówce spotkania na otarcie łez trafili jeszcze miejscowi. Pięknym uderzeniem z dystansu popisał się Wojciech Szuba, który mimo wszystko z pewnością tego meczu nie może zaliczyć do udanych. Radość miejscowych nie trwała jednak długo, bo jeszcze w doliczonym czasie gry na 2:6 wynik ustalił Dawid Kamiński. Po zakończonym spotkaniu trenerzy wybrali najlepszego zawodnika meczu i został nim Konrad Andrzejczak, który od zarządu Polonii Stali otrzymał pamiątkową ramkę.
MKS POLONIA STAL ŚWIDNICA – STAL BRZEG 2:6 (0:3)
BRAMKI: 0:1 Kuriata (8), 0:2 Andrzejczak (24), 0:3 Dychus (41), 1:3 Szydziak (48), 1:4 Andrzejczak (62), 1:5 Andrzejczak (80), 2:5 Szuba (89), 2:6 Kamiński (90)
POLONIA-STAL: Kot – Sztylka, Kasprzak, Sowa, P. Paszkowski, Diduszko (46 Filipczak) – (83 Czarny), Szuba, Kozachenko (46 Tragarz), Szydziak, Osiadły (73 B. Paszkowski), Myrta (46 Ciupka).
STAL: Szady – Kowalski (46 Podgórski), Banach, Budnik, Leończyk, Kuriata (69 Paszkowski), Danielik (65 Święty), Sypek (77 Jarzębowski), Andrzejczak, Jaros, Dychus (46 Kamiński).
W przyszłym tygodniu świdniczanie pauzują. Piłkarze Polonii Stali do rywalizacji w III lidze wrócą 26. maja, kiedy na własnym obiekcie zmierzą się z drużyną Gwarka Tarnowskie Góry.
/Tekst i foto: Artur Ciachowski/