Strona główna 0_Slider Chcieli posadzić wierzby w Parku Centralnym. Najpierw zgoda, potem problemy

Chcieli posadzić wierzby w Parku Centralnym. Najpierw zgoda, potem problemy

6

Nasadzone podczas odnowy Parku Centralnego w latach 70. XX wieku wierzby po latach stały się gatunkiem charakterystycznym dla tego miejsca. Na ich tle fotografowali się zakochani i nowożeńcy. Większość została usunięta podczas kolejnej rewitalizacji. Kilka sztuk chcieli posadzić społecznicy. Cieszyli się ze zgody prezydent Świdnicy, ale radość trwała krótko.

Z prawej Paweł Gromek

Wierzby płaczące przez lata komponowały się z widokiem białego mostu. Podczas odnawiania cieków wodnych niemal wszystkie zostały wycięte. Pozostawiono tylko wierzby na jednej wyspie oraz najstarsze okazy przy jednej z alejek spacerowych. – Jako grupa „Zadrzewieni Świdnica” zgłosiliśmy się do prezydent Beaty Moskal-Słaniewskiej  z prośbą o możliwość posadzenia kilku drzew w Parku Centralnym. Miały to być wierzby białe w odmianie płaczącej. Chcieliśmy te drzewa posadzić w miejscach, w których rosły drzewa tego samego gatunku i były ozdobą tego parku. Wielu mieszkańców bardzo żałowało tych drzew. Zostały wycięte podczas felernej rewaloryzacji Parku Centralnego. Beata Moskal-Słaniewska publicznie obiecywała, że wierzby wrócą do parku w postaci młodych nasadzeń. Do dnia dzisiejszego obietnica Pani prezydent nie została spełniona. Dlatego jako miłośnicy drzew i obrońcy przyrody chcieliśmy z własnych funduszy posadzić młode drzewka we wskazanych miejscach, co wyraźnie podkreślaliśmy w piśmie wysłanym do UM – mówi Paweł Gromek. – Ku naszemu zdziwieniu dostaliśmy od pani prezydent odpowiedź pozytywną. Mieliśmy tylko skontaktować się z panią dyrektor Renatą Kogut w celu ustalenia szczegółów. Bardzo ucieszyliśmy się z tej wiadomości, nawet w głębi serc myśleliśmy, że udało się skruszyć ten beton i uda nawiązać się współpracę z UM. Nic bardziej mylnego – dodaje i opisuje, że ponad tydzień trwały próby nawiązania kontaktu telefonicznego, by ustalić termin spotkania.

Wierzby w Parku Centralnym przed ostatnią przebudową. Zdjęcie ze strony Świdnica Moje Miasto

Po przebudowie, zdjęcie wykonane w 2020 roku.

Umówiliśmy się z panią dyrektor Kogut na spotkanie w Parku Centralnym. Już przez telefon dostaliśmy informację, że zostanie nam wyznaczone miejsce na posadzenie, ale to nie będą skarpy. Gdy zapytałem dlaczego, usłyszałem w odpowiedzi,  że przez liście woda gnije. Poprosiłem, aby nie używać takich absurdalnych argumentów, dla wierzb jest to idealne stanowisko, a ilość liści z 3 wierzb jest na skalę parku po prostu marginalna – opisuje Paweł Gromek.

20 kwietnia do parku przyszło czworo członków społecznej grupy i aż czterech urzędników. – Wspomniana pani Renata Kogut, pan Hubert Kozłowski z ochrony środowiska, pan Krzysztof Jaśkowiak i pan Jarosław Kozłowski. Czterech urzędników w godzinach swojej pracy przyszło powiedzieć nam, że nie będziemy mogli posadzić naszych drzew w Parku Centralnym (mimo że dostaliśmy zgodę pani prezydent) – dziwi się Paweł Gromek. – Oznajmili nam, że możemy nasze drzewa posadzić gdzieś przy placu zabaw nad zalewem za bosmanatem. Na pytanie, dlaczego nie możemy posadzić drzew tutaj w Parku, tam gdzie kiedyś rosły i były wizytówką tego miejsca. Oto odpowiedzi: 1. Miasto pozyskało środki z NFOŚiGW i obowiązuje ich umowa z której rzekomo wynika, że nic w parku nie można zmieniać przez okres 5 lat od zakończenia prac. (oczywiście jest to bzdura, nie ma takich zapisów, a okres karencji 5-letniej obowiązuje na rośliny, które zostały posadzone i mają zachować żywotność w tym okresie. Nie dotyczy to wzbogacenia parku o nowe nasadzenia). Poprosiliśmy panią Kogut o podstawę prawną, na którą się powołuje. Odpowiedzi brak, ale przez 5 lat w parku nie możemy sadzić żadnych drzew. 2. Drugim argumentem, którego użyła p. Kogut to liście, które brudzą wodę 3. Następnym argumentem to było, że wierzby to są kruche drzewa i jak będą duże, to mogą spaść na kogoś, bo po drugiej stronie nasypu jest ścieżka (fakt, to są kruche drzewa, ale drzewa można pielęgnować, a ryzyko – jeżeli w ogóle wystąpi – to może za 50 lat). Zastanawiające jest, jak świdniccy urzędnicy bardzo dbają o bezpieczeństwo spacerujących osób a pomijają bezpieczeństwo najmłodszych świdniczan proponując posadzenie tak „złowrogiego i niebezpiecznego” drzewa przy placu zabaw dla dzieci. 4. Kolejny argument to ten, że te same złowieszcze drzewa swoimi korzeniami zniszczą kamienne umocnienia wału i ścieżkę znajdującą się na nim (i znowu rozmawiamy o sytuacji, która może mieć miejsce za 50 lat. Zgadzam się z tym że korzenie mogą wpływać na ścieżkę i na kamienie, ale zasugerowałem, że możemy zamontować ekrany antykorzeniowe, a zresztą po 50 latach i tak park będzie wymagał kolejnej rewitalizacji i problem ten nie będzie dotyczył już żadnej z osób, które spotkały się tego dnia w parku). Podczas rozmowy pojawiały się zdania odrębne, ale jak mantrę wszyscy powtarzali „karencję” – opisuje społecznik.

Cała grupa wybrała się nad zalew, by obejrzeć proponowane przez urzędników miejsce. –  Po drodze zatrzymaliśmy się w Parku Centralnym, w miejscu gdzie kiedyś płynął stary ciek Młynówki i tam nam urzędnicy wskazali miejsce nasadzeń. Chciałbym przypomnieć, że 5 minut wcześniej, jakieś niespełna 100 metrów dalej, opowiadali nam o 5-letnim okresie karencji, która obejmuje cały Park Centralny. Wtedy stało się dla nas jasne, że nie chodzi tu o żaden okres karencji, ani o gnijącą wodę, czy bezpieczeństwo. W mojej ocenie było to celowe zagranie, aby nasza grupa nie mogła posadzić drzewa w parku. Jak widać, pani prezydent, albo podlegli jej urzędnicy (albo wszyscy razem wzięci) mają do nas uraz za to, że obnażyliśmy ich brak kompetencji i wpadki, którymi wykazali się podczas wcześniejszych rewaloryzacji świdnickich parków. Do tego stopnia są mściwi i zacietrzewieni, że nie pozwolili na posadzenie 3 wierzb, które idealnie pasują do tego miejsca, zarówno kompozycyjnie jak i siedliskowo. A teraz na siłę wymyślają kolejne absurdalne argumenty, które mają nam uniemożliwić posadzenie drzew w tym parku – mówi z żalem Paweł Gromek.

O oficjalne stanowisko w sprawie zgody, a potem odmowy posadzenia zaledwie 3 wierzb, zwróciliśmy się do rzeczniczki prasowej Urzędu Miejskiego. – Prezydent Świdnicy przychylna jest wszelkim akcjom ekologicznym, które organizują mieszkańcy, również tym mającym na celu wzbogacenie miejskiego drzewostanu. Nie ma jednak możliwości posadzenia wierzb w Parku Centralnym w miejscu, gdzie pierwotnie one rosły. Grupie społeczników wskazany został inny teren. Przypomnę, że wierzby w Parku Centralnym rosły na umocnieniach brzegowych. Ich system korzeniowy doprowadził do ich degradacji. W związku z tym, w trakcie rewitalizacji parku, w pierwszym etapie robót dokonano odbudowy zniszczonych umocnień. Posadzenie wierzb w tym samym miejscu, ponownie doprowadzi do degradacji tych umocnień – twierdzi Magdalena Dzwonkowska.

Do tego argumentu już wcześniej odniósł się Paweł Gromek. Społecznik przekonuje, że pierwotna zgoda prezydent Świdnicy nie była obwarowana żadnymi warunkami. – Pani prezydent, proszę bardzo o odłożenie swoich pobudek personalnych w stosunku do mnie i grupy, która walczy o świdnickie drzewa na drugi, albo trzeci plan. Chcemy posadzić drzewa tam, gdzie rosły i zgodnie z pani obietnicą, która brzmiała „obiecuję, że wierzby wrócą do parku”. Jeżeli tak strasznie boi się pani o istniejące ścieżki i nabrzeża, to obiecuję pani, że Firma Drzewoznawca, której jestem właścicielem, na własny koszt zamontuje specjalistyczne ekrany antykorzeniowe (po 5 metrów długości, od strony ścieżki i 5 m długości od strony wody), aby mogła pani spać spokojnie. Świdnica to nie jest tylko pani miasto.

Agnieszka Szymkiewicz

Poprzedni artykułKońcówka maja pod kątem Rally Masters
Następny artykułPrzewodniczący Komitetu Wojskowego NATO generał Peach odwiedził świdnicki Kościół Pokoju