Tłumy ludzi oczekiwały na swoją kolej przed punktem szczepień w Starej Kopalni w Wałbrzychu. Wśród oczekujących znaleźli się również mieszkańcy powiatu świdnickiego.
Zdjęcie wykonane 9 marca przed punktem szczepień w Starej Kopalni w Wałbrzychu
Punkt szczepień populacyjnych przeciwko Covid-19 został utworzony przy współpracy samorządu Wałbrzycha i Specjalistycznego Szpitala im. Alfreda Sokołowskiego. W promocję punktu zaangażował się prezydent Wałbrzycha Roman Szełemej, który sam, jako lekarza, brał udział w szczepieniach 7 marca. Mówił wówczas: „Osiągnęliśmy poziom ponad 1060 osób zaszczepionych, rekord swojego rodzaju. Będziemy zmierzać nawet w kierunku nawet dwóch tysięcy osób dziennie. To jest nasz cel.” W połowie lutego punkt masowych szczepień odwiedzili prezydenci miast, m.in. Rafał Trzaskowski i Beata Moskal-Słaniewska. Cel wizyty prezydent Świdnicy tak tłumaczyła wówczas rzeczniczka magistratu Magdalena Dzwonowska: Prezydent Świdnicy, jak i pozostali włodarze miast promują szczepienia wśród swoich mieszkańców. Z powodu długiego czasu oczekiwania na wyznaczenie terminu szczepień, z punktu zlokalizowanego w Centrum Nauki i Sztuki Stara Kopalnia korzystają nie tylko wałbrzyszanie, ale również świdniczanie czy też wrocławianie.
– To był kompletny chaos, nad którym nikt nie panował, a przecież prawie wszyscy to ludzie starsi, schorowani, a godzinami stali na zimnie – mówi jeden z pacjentów o sytuacji, do której doszło 9 marca. Inny wylicza, że gdy przyjechał z rodzicami na szczepienie wyznaczone na godzinę 17.30, prawdopodobnie wchodziły osoby z godziny 15.00. – Prawdopodobnie, bo nikt nie sprawdzał, kto z której godziny powinien wejść. Strażnicy miejscy nie chcieli tego robić, bo stwierdzili, że nie mają do tego prawa – wspomina i dodaje, że na miejsce w pewnym momencie przyjechała również policja, ale interwencja była krótka i nic nie dała. On sam z rodzicami dotarł do stanowiska szczepienia około 20.00.
Edward Szewczak, rzecznik wałbrzyskiego Urzędu Miejskiego wyjaśnia, że miasto tylko udostępniło pomieszczenia i pomaga przy przeprowadzaniu akcji, ale odpowiada za nią wojewoda i Specjalistyczny Szpital im. Sokołowskiego. – Taka sytuacja wydarzyła się po raz pierwszy, a szczepimy już od 25 stycznia – mówi Sylwia Grzondziel, pełnomocnik ds. Marketingu i Ubezpieczeń w wałbrzyskim szpitalu. Wskazuje, że za zator odpowiadają sami pacjenci. – Wiele osób przyjeżdża znacznie wcześniej, nie ma wypełnionej karty. Musiał się zrobić chwilowy zator, który szybko został rozładowany i wszystkie osoby, które oczekiwały w tym dniu, zostały zaszczepione – podkreśla. Dodaje również, że ludzie nie musieli się tłoczyć, bo na terenie Starej Kopalni jest dość miejsca, dla każdego wystarczyłoby również miejsca w poczekalniach. Straż miejska – jak opisuje – próbowała zapanować nad tłumem, powtarzając komunikaty o zachowaniu dystansu.
– Być może miejsca w poczekalniach było dosyć, ale gdybyśmy tam usiedli, to nie wiem, ile trwałoby oczekiwanie. Nikt nie panował nad kolejnością, ludzie bali się, że przyjechali na darmo. Słyszeliśmy głosy krytyki, że po co tutaj przyjeżdżają ludzie całego regionu, ale to nie nasza decyzja! Na szczepienie we własnych miejscowościach musielibyśmy czekać nie wiadomo jak długo, dostaliśmy sms, że jest miejsce w Wałbrzychu. Coś nie zagrało w organizacji. Z informacji, które dostaliśmy na miejscu wynikało, że przez jakiś czas był tylko jeden lekarz kwalifikujący do szczepienia i dopiero jak przyjechali inni do pomocy, kolejka zaczęła się rozładowywać – dodaje mężczyzna oczekujący w gigantycznej kolejce przed Starą Kopalnią. Ocenia, że w szczytowym momencie na wejście czekało ponad 100 osób.
/asz/