Gdyby nie dociekliwość strażników miejskich, 27-latek mógł umrzeć z wychłodzenia.
1 lutego tuż przed północą operator monitoringu wizyjnego zauważył trzech młodych mężczyzn przechodzących ulicą Dworcową w kierunku torowiska. Patrol straży miejskiej udał się za nimi, gdyż ich zachowanie mogło sugerować, że są pod wpływem alkoholu i chcą kontynuować degustacje trunków tuż przy Komendzie Straży Miejskiej w Świdnicy – opisują strażnicy na swojej stronie internetowej. – Mężczyzn upomniano i zakończono interwencję. Po pewnym czasie operator monitoringu zauważył, że jedynie dwóch młodzieńców pojawiło się w polu widzenia kamer. Jeden gdzieś przepadł.
Informacja ta zaniepokoiła dyżurnego straży. To był mroźny dzień, termometr pokazywał -3 stopnie Celsjusza. Dyżurny ponownie wezwał patrol i nakazał przeszukanie terenu wzdłuż torowiska. Początkowo funkcjonariusze nie odnaleźli mężczyzny, zatem rozszerzyli obszar poszukiwań. Około 200 metrów za Dworcem PKP Świdnica Miasto strażnicy zauważyli sylwetkę leżącego w pobliżu torowiska mężczyzny. Na szczęście nie był jeszcze poważnie wychłodzony i po zbadaniu przez lekarza trafił do Policyjnej Izby Zatrzymań do wytrzeźwienia. Gdyby nie udzielono mu pomocy na czas, prawdopodobnie 27–letni mężczyzna nie przeżyłby do rana.
Strażnicy systematycznie odwiedzają również miejsca, gdzie gromadzą się osoby bezdomne. W chłodne dni zawożą m.in. gorącą herbatę i zawsze informują, gdzie można uzyskać nocleg i pomoc.
/Źródło Straż Miejska w Świdnicy, opr. red./
