Swoją bezkompromisową postawą wobec zanieczyszczania środowiska naturalnego zjednał sobie sympatyków i szacunek. Udało mu się skutecznie przekonać do współpracy samorządy w powiecie świdnickim. Emeryt z Pszenna uprzątnął kolejne tony odpadów i mimo niesprzyjających warunków pracuje nadal.
Waldemar Woźniak, emerytowany pracownik Poczty Polskiej, wojnę śmieciom wydał ponad dwa lata temu. Nie pyta, czyj jest teren i kto powinien posprzątać. Wychodzi z założenia, że po prostu trzeba to zrobić, a rolą właściciela jest wywiezienie odpadów na legalne wysypisko.
– Czasem jest to bardzo trudne, bo teren jest w prywatnych rekach i do właściciela nie można dotrzeć – mówi pan Waldemar. Kilka miesięcy temu wysprzątał teren między Białą a Zebrzydowem, gdzie zebrało się aż 4,5 tony śmieci. – Musiałem wymieniać worki, bo po paru miesiącach poprzednie popękały. Teren należy do klubu sportowego we Wrocławiu. Wójt Marcinowic siedem razy wysyłała wezwania do wywiezienia zebranych odpadów, ale pisma ciągle wracały. Wreszcie zdecydował, że gmina na swój koszt wywiezie odpady, a właściciela obciąży kosztami. Bardzo dziękuję wójtowi, panu Stanisławowi Leniowi, że podjął taką decyzję. Po trudnych początkach nasza współpraca układa się teraz wzorcowo!
W ostatnich tygodniach Waldemar Woźniak uprzątnął butelki, części samochodowe i moc innych odpadów z przydrożnych rowów na trasie Gogołów-Miłochów. – Zebrała się tego tona! – podsumowuje i znów dziękuje – Gminie Świdnica i panu dyrektorowi Markowi Olesińskiemu, dyrektorowi Służby Drogowej Powiatu Świdnickiego. Zawsze dostaję worki, a śmieci są szybko zabierane.
Waldemar Woźniak podkreśla, że stale pomaga mu wiele osób, instytucji i firm. Otrzymuje wsparcie na zakup paliwa, pomoc przy zbieraniu śmieci. – Są też i podziękowania – dodaje. A przed nim mnóstwo pracy. – Znowu się za głowę złapałem, jak zobaczyłem, co dzieje się przy byłych magazynach i przy drodze w Miłochowie. Oceniam, że śmieci jest tam z 10 ton! Jeszcze więcej jest na terenie dawnej piaskowni w Krzczonowie, co najmniej 50 ton. To po prostu dzikie wysypisko – dodaje. Na swoją społeczną pracę wybiera każdy dzień z lepszą pogodą. – Kiedy pada tak jak dzisiaj, to odpoczywam, ale wystarczy, że jest sucho i od razu ruszam do pracy! – mówi społecznik.
Wszędzie Waldemar Woźniak dociera wysłużonym, osobowym Volkswagenem. Jego marzenia o samochodzie terenowym nie udało się jeszcze zrealizować. Społecznika wspiera inna społeczniczka, Agata Pastuch z Komorowa. Dzięki prowadzonej przez nią zbiórce udało się zgromadzić 38 tysięcy złotych. Niestety, nie jest to kwota wystarczająca na zakup używanego, ale w pełni sprawnego samochodu do jazdy w trudnym terenie. – Pan Waldemar obejrzał już ich kilkanaście i każde z nich wymagałoby dużego wkładu finansowego. A jak już któreś wpadnie w oko, to jest poza naszym zasięgiem, ponieważ ceny wahają się w granicach 60-65 tysięcy złotych. Przejechał wiele kilometrów w poszukiwaniu sprawnego auta w kwocie, którą udało się zebrać ale z marnym skutkiem. Dlatego wspólnie uznaliśmy, że rozsądniej będzie założyć kolejną zrzutkę i dozbierać brakującą kwotę na zakup sprawnego samochodu, który długo posłuży. Bądźmy wszyscy Mikołajami! Wspólnie możemy spełnić to marzenie i ułatwić tę ciężką codzienną pracę – zachęca pani Agata. Zbiórka została wydłużona do końca marca, a do terenówki można się dorzucić za pośrednictwem serwisu zrzutka.pl.
/red./
Zdjęcia z zasobów Waldemara Woźniaka