Strona główna 0_Slider Piłkarz został inwalidą. Po 12 latach sąd warunkowo umorzył postępowanie przeciwko lekarzowi

Piłkarz został inwalidą. Po 12 latach sąd warunkowo umorzył postępowanie przeciwko lekarzowi

5

Brawurowa akcja na boisku dla 21-letniego piłkarza ze Świdnicy zakończyła się koszmarnym urazem. Sądy uznały, że lekarz popełnił nieumyślnie błąd medyczny, ale po 12 latach procesów postępowanie zostało warunkowo umorzone. 33-letni dzisiaj niepełnosprawny Paweł walczak ma otrzymać 30 tysięcy złotych nawiązki. O sprawie pisze „Gazeta Wyborcza”.

 21-letni Paweł Walczak w 2008 roku był piłkarzem klubu Lidera Świdnica. Brawurowa akcja spowodowała, że zapamiętał tylko uderzenie, ból w podudziu, a gdy się ocknął zobaczył zwisającą z jego nogi stopę. Nie wiedział jeszcze wtedy, że w efekcie niewielkiego błędu medycznego lekarza, do końca życia będzie osobą niepełnosprawną i czekają go lata bólu – pisze GW.

Sportowcem zajął się w świdnickim szpitalu Latawiec ordynator ortopedii Józef K. Prawidłowo zoperowana noga została włożona w gips i po dwóch dniach Paweł Wilczak wyszedł ze szpitala, ale czuł się coraz gorzej i ponownie został przewieziony do szpitala. Jak opisywał, nikt nie zajrzał pod gips.  „Gdy to się w końcu stało, usłyszał od ordynatora:  „No, teraz to sobie, chłopie, narobiłeś. Będzie amputacja albo sepsa” – Poczułem, jak robi mi się słabo. Wydawało mi się, że moje godziny są policzone”  – przywołuje autorka tekstu. Nogę udało się uratować, ale wdała się martwica. Mężczyzna nigdy nie odzyskał sprawności, a o powrocie na boisko nie mogło być mowy.

Sprawa trafiła do sądu. Pierwszy wyrok zapadł po 8 latach od zdarzenia przed świdnickim Sądem Rejonowym, a ordynator Józef K. został uniewinniony. Sąd uznał, że nie popełnił błędu lekarskiego i nie spowodował trwałego kalectwa pacjenta. Sędzia Joanna Zaganiacz w uzasadnieniu wyroku mówiła, że nie można się w postępowaniu oskarżonego dopatrzeć błędów i zaniedbań. Całkowicie odrzuciła argumenty prokuratury, która skierowała przeciwko lekarzowi akt oskarżenia do sądu. Ta żądała dla lekarza kary 1 roku pozbawienia wolności, w zawieszeniu na 2 lata, grzywny, zadośćuczynienia w wysokości 20 tysięcy złotych oraz zakazu przez 2 lata wykonywania zawodu.

Paweł Walczak po ogłoszeniu wyroku płakał i zapowiedział apelację. „W grudniu 2019 roku sąd po raz kolejny wydał wyrok w sprawie. Sędzia Iwona Kowalik uznała lekarza winnym tego, że „nieumyślnie naraził Pawła Walczaka na bezpośrednie niebezpieczeństwo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu”.  Sędzia uznała, że Józef K. popełnił błąd medyczny i zaniechał natychmiastowego rozcięcia gipsu, gdy jego pacjent gorączkował. Za dokonany czyn wymierzyła lekarzowi karę grzywny w wysokości 10 tysięcy złotych. Obciążyła go też nawiązką w wysokości 20 tysięcy złotych.” – opisuje GW.

Wyrok został zaskarżony zarówno przez byłego piłkarza, jak i ortopedę. Po blisko roku sąd zmienił zaskarżony wyrok i warunkowo umorzył postępowanie karne przeciwko oskarżonemu. Uznał też, że Józef K. musi zapłacić na rzecz Pawła Walczaka 30 tysięcy złotych nawiązki i zwolnić z kary grzywny. – Oskarżony nigdy nie był karany. Jest ordynatorem oddziału w szpitalu Latawiec i cieszy się powszechnym szacunkiem. Nigdy nie miał postępowań o błędy w sztuce lekarskiej, a rozpatrywana sprawa jest zupełnie wyjątkowa w jego karierze. Do narażenia pacjenta nie doszło w wyniku nasilenia złej woli. Do narażenia Pawła Walczaka na bezpośrednie niebezpieczeństwo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu doszło nie w wyniku wielu rzucających się w oczy celowych zaniedbań, ale raczej w wyniku podejmowania działań rutynowych, choć nie polecanych przez biegłych i nie rozpoznaniu w porę martwicy, niewykluczone, że przebiegającej w rzadko spotykany sposób – przywołuje uzasadnienie Gazeta Wyborcza.

Jak podkreśla sędzia, lekarz robił później wszystko, by wyleczyć pacjenta. W uzasadnieniu podły również słowa o szacunku, jakim cieszy się ordynator, jego czystej kartotece. Jak podaje GW, sąd uznał, że szkodliwość społeczna tego czynu nie była duża.

/Gazeta Wyborcza, opr. asz/

Poprzedni artykułZagadkowa śmierć Ukrainki w rzece koło Zamku Książ
Następny artykułPolicjanci i sanepid sprawdzają przestrzeganie obostrzeń