Prezydent Świdnicy i Rada Miejska dołączyli do polskich samorządów, które apelują do rządu RP o niewetowanie budżetu unijnego na lata 2021-2027. W tej sprawie podczas dzisiejszej sesji podjęli uchwałę, na mocy której apel trafi do Warszawy. Za głosowało 12 radnych, przeciw 8. Przyjęcie apelu poprzedziła awantura.
W ramach nowego, siedmioletniego budżetu Unii Europejskiej Polska ma być największym beneficjentem. Z kalkulacji przedstawionych przez Komisję Europejską wynika, że Polska dostanie w formie dotacji 23,1 mld euro. 70 proc. tej kwoty (18,9 mld euro) będzie przyznane przez KE do końca 2022 r, a reszta, 4,1 mld euro, do końca 2023 r. Jednak o tym, czy dostaniemy środki w 2023 r. będzie decydował przegląd wskaźników gospodarczych – w szczególności spadek realnego PKB w 2020 r. i 2021 r. Ponadto Polska może liczyć na 34,2 mld euro w formie pożyczek – informuje Biznes Insider. Rząd Polski chce weta budżetu z powodu powiązania środków z przestrzeganiem praworządności. Takiego powiązania chce 25 z 27 unijnych krajów. Niewykluczone, że Polska straci możliwość sięgnięcia po środki z Funduszu Odbudowy, który zostanie wyłączony z budżetu i zostanie rozdysponowany na mocy zwykłej umowy między 25 państwami. Ostateczne decyzje mają zapaść w grudniu.
Radni świdnickiej Rady Miejskiej w poczuciu odpowiedzialności za wspólnotę lokalną, zaniepokojeni pojawiającymi się w przestrzeni publicznej zapowiedziami zawetowania budżetu Unii Europejskiej przez Rząd Rzeczpospolitej Polskiej, wnoszą o przyjęcie i uznanie kwot wynegocjowanych w wieloletnim budżecie Unii Europejskiej na lata 2021–2027 oraz Funduszu Odbudowy, a także o zobowiązanie Prezesa Rady Ministrów do głosowania za przyjęciem tegoż budżetu oraz funduszu – czytamy w uzasadnieniu do uchwały.
– W samej Świdnicy tylko w ostatniej perspektywie finansowej zrealizowano 147 projektów z dofinansowaniem unijnym w wysokości blisko 220 milionów złotych. Całkowita zaś ich wartość wyniosła ponad 310 milionów złotych. Bez tych pieniędzy nie byłoby w Świdnicy sieci ścieżek rowerowych, nowoczesnych autobusów, zrewitalizowanych dziesiątków hektarów parków i skwerów, setek nowoczesnych instalacji grzewczych zamiast węglowych palenisk, nowoczesnego centrum integracji społecznej czy zmodernizowanego żłobka i wielu, wielu innych projektów – wylicza Urząd Miejski.
W apelu wyliczono, jakie straty może ponieść Świdnica z powodu braku unijnych dotacji: Przede wszystkim ograniczyłoby to poziom prowadzonych inwestycji. Zabrakłoby pieniędzy m.in. na wymianę kolejnych setek pieców węglowych na ekologiczne instalacje grzewcze, rozwój elektromobilności, w tym zakup kolejnych elektrycznych autobusów komunikacji miejskiej, modernizację największego dostawcy ciepła w mieście – spółki komunalnej Miejski Zakład Energetyki Cieplnej czy na wsparcie instalacji fotowoltaicznych w domkach jednorodzinnych i budynkach wspólnotowych.
Przyjęcie apelu poprzedziła gorąca dyskusja z wątkami światopoglądowymi i historycznymi. Radny Wspólnoty Samorządowej Lesław Podgórski stwierdził, że apel nie przedstawia wszystkich faktów i to może wprowadzać mieszkańców w błąd. – Cała prawica docenia to, co zyskaliśmy dzięki członkostwu w Unii Europejskiej – przekonywał, dodając, że nikt z prawej strony sceny politycznej w Polsce nie zamierza wyprowadzać Polski ze struktur unijnych. Przypomniał słowa premiera Mateusza Morawieckiego z lipca tego roku, gdy szef rządu pozytywnie ocenił wynegocjowany na najbliższe sześć lat środki z UE dla Polski oraz z Funduszu Pomocowego na czas po pandemii. – Co stało się od lipca do listopada, gdy prezydencję w UE objęły Niemcy z panią kanclerz Merkel na przedzie? – pytał radny i odpowiadał – Otóż w tym czasie komisja Europejska z prezydencją niemiecką zmieniła zapisy, wprowadzając zapis, że do przyznania kwot wynegocjowanych będzie brany pod uwagę zapis przestrzegania praworządności, prawa przez państwa członkostwie. Taki zapis istniał również w lipcu, tylko precyzyjnie określał, czego ma dotyczyć, a miał dotyczyć praworządności w wydawaniu pieniędzy ze wspólnego budżetu i z funduszu. Doprowadziło to do tego, że znając działania kierownictwa UE, gdzie większość ma liberalno-lewicowych posłów, powinniśmy sobie zdawać sprawę, że rozwaga i mądrość nie pozwalają się zgodzić na tak wynegocjowany budżet, bo przy złej woli można interpretować tak, że w tych krajach, gdzie rządy sprawują prawicowe gremia, mogłaby to być maczuga na odebranie pieniędzy.
Podgórski przekonywał, że nawet gdyby budżet europejski na lata 2021-2027 nie był realizowany, to Polska i tak nic nie straci, bo będzie realizowane prowizorium w oparciu o poprzedni budżet, który był znacznie lepszy. radny powiązał również rezolucję Parlamentu Europejskiego w sprawie łamania praw kobiet w Polsce w związku z niedawnym wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego ze zmuszaniem innych państw do przyjmowania prawa np. do aborcji na życzenie. – Podobnie nieuznawanie małżeństw homoseksualnych i adopcji dzieci przez pary jednopłciowe mogłoby być uznawane za niepraworządne – twierdził radny. Praworządność nazwał leworządnością. W podobnym duchu wypowiedzieli się radni Prawa i Sprawiedliwości. – Nie chcemy, by nam dyktowano, co jest praworządnością, a co nie jest – stwierdził Krzysztof Ora, a Krzysztof Lewandowski ocenił, że apel jest jednostronny i stronniczy, przekonywał również, że weto jest instrumentem negocjacji, który z powodzeniem stosowały inne państwa.
Przewodniczący RM Jan Dzięcielski przypomniał, kto wynegocjował obecny budżet, o którym radny Podgórski mówił, że jest lepszy. – Premier Ewa Kopacz i ten niedobry Tusk. Ale w tej chwili ważniejsze jest, żebyśmy mieli zabezpieczone środki na „popandemię” – przekonywał.
Radni Jan Jaśkowiak i Luiza Nowaczyńska wskazywali, że rada miejska w ogóle nie powinna się takim tematem zajmować, bo sprawy międzynarodowe nie leżą w gestii lokalnego samorządu. Wskazywali istotne, świdnickie sprawy jak szpital, basen, drogi, którym należy poświęcać czas i uwagę. Z tą opinią nie zgodził się radny Mariusz Kuc, który przypomniał, że gros środków trafiło także do Świdnicy.
Mimo że obrady toczyły się w trybie zdalnym, temperatura dyskusji była bardzo wysoka, radni przerywali sobie, zabierali głos w trakcie wypowiedzi innych. Burzę wywołał radny Lech Bokszczanin, który w dygresji stwierdził, że Polacy tylko dlatego są w takiej przewadze katolikami, bo kto się sprzeciwiał, był palony na stosie. Zaoponowała radna Skowrońska-Wiśniewska, zarzucając radnemu niewiedzę i przypominając, ze Polska od XVI wieku była przykładem tolerancji religijnej i nikt tu nikogo na stosie nie palił. Radny odparował, że historia chrześcijaństwa zaczęła się w Polsce znacznie wcześniej od brutalnego nakłaniania do zmiany wyznania pogan. Radny stwierdził, że nie powinien używać uproszczeń. W swoich wypowiedziach mówił jednak gównie o szkodliwości weta oraz przypomniał, jaki stosunek do UE prezentowali prawicowi politycy, m.in. prezydent Andrzej Duda, nazywający Unię „wyimaginowaną wspólnotą” oraz Krystyna Pawłowicz, mówiąca o fladze UE „europejska szmata”.
Podgórski przekonywał, że nie powinniśmy obawiać się utraty członkostwa w europejskiej wspólnocie głównie ze względów ekonomicznych. Wskazał, że kraje starej Unii mają w Polsce swoje sklepy wielkopowierzchniowe i fabryki, których na pewno nie będą chciały stracić.
Ostatecznie apel został przyjęty 12 głosami za przy 8 przeciw.
Dyskusję można obejrzeć w zapisie sesji.
/opr. red./